czwartek, 10 października 2013

Rozdział 4.

~Oczami Mackenzie~
Weszłam do parku nieźle wkurzona. kiedy zobaczyłam Zayna, podeszłam do niego i nie dając mu dojść do głosu zaczęłam się drzeć
-Ty kretynie! Jak mogłeś mnie tak oszukać? Ukradłeś mi przyjaciela, a później jeszcze bez żadnej reakcji słuchałeś jak ci o tym opowiadałam. Jesteś jakiś pojebany czy coś?! Myślałeś, że się nie domyślę?
-Um...Mackenie, ja..
-Zamknij się! Nienawidzę cię!- wydarłam się i nie czekając na jego reakcję wybiegłam z parku. Ostatnio bardzo dużo biegam. Jak to dobrze że mam niezłą kondycję. Wpadłam do domu i zobaczyłam Nikki rozmawiającą z kimś przez telefon
-No tak...Ja muszę kończyć... paa...- i rozłączyła się
-Z kim tak rozmawiałaś, co?- zapytałam i patrzyłam jak jej twarz robi się coraz bardziej czerwona.
-No właściwie to nic takiego..Taka tam rozmowa z rodzicami...- jąkała się
-Dobra, dobra... powiedzmy, że wierzę, buraczku- zaśmiałam się
-Um... No tak... A gdzie tak wybiegłaś?- próbowała zmienić temat
-Spotkałam się z Zaynem- odpowiedziałam niepewnie
-CO?! Błagam cię, powiedz że na niego nie nawrzeszczałaś
-Właściwie to owszem, nawrzeszczałam na niego- powiedziałam i pobiegłam na górę.
Czułam, że czegoś mi brakowało, ale nie mogłam domyślić się czego... Włączyłam laptopa i otworzyła mi się niezamknięta wyszukiwarka ze zdjęciem One Direction. I wtedy do mnie dotarło. Mimo wszystko nie potrafię go nienawidzić. Za bardzo za nim tęsknię. Tak, dokładnie. Tęsknię za tym idiotą. Za Zaynem Malikiem...
***
Leżałam na łóżku już chyba od dwóch godzin i rozważałam różne scenariusze. Nie wiedziałam czy powinnam do niego napisać, czy może poczekać aż on da jakikolwiek znak. A co jeśli on się już nie odezwie? Moją głowę nawiedzał milion myśli. Co by było gdybym pozwoliła mu się wtedy odezwać? Albo gdybym nie nawrzeszczała tak na niego? No, ale niestety tego się nie dowiem, bo nie potrafię cofać czasu. A wielka szkoda...
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Nikki.
-Mack, chodź tu na chwilę!
-Idę!- wrzasnęłam i zbiegłam po schodach. weszłam do salonu i mnie zamurowało. na kanapie siedział Zayn. W środku aż skakałam i wrzeszczałam ze szczęścia, ale na zewnątrz starałam się zachować kamienną twarz. Mulat wstał i podszedł do mnie.
-Mackenzie, wiem, że jesteś na mnie zła, ale spróbuj mnie wysłuchać. Wiem, że zachowałem się jak kretyn. Powinienem ci powiedzieć, ale zabrakło mi odwagi. Bałem się, że po prostu sobie pójdziesz i już nigdy się nie spotkamy, a tego bym nie chciał, bo...no...tak jakby...lubię cię.- uśmiechnął się
-Oj no chodź tu wariacie- westchnęłam i przytuliłam brązowookiego.
-Wow. Ty chyba naprawdę mnie lubisz, bo Harremu nie chciałaś wybaczyć.- wyszczerzył się chłopak.
-No bo Harry to... Harry. A ty tak ładnie przeprosiłeś, że nie umiem być zła. Ale ostrzegam, jeszcze jedno słowo o tym pajacu to zamorduję.
-Jasne, jasne. A co ty na to żeby... no wiesz... wyskoczyć gdzieś jutro?
-Um... No pewnie. Akurat nie mam planów
-Super. W takim razie będę po ciebie o 17. A teraz przepraszam, ale muszę lecieć na próbę.
-Ok, To do zobaczenia
-Do jutra Mackenzie. - odwrócił się i już miał wyjść, ale jeszcze w progu uśmiechnął się do mnie pokazując rządek pięknych białych ząbków.. Kiedy zamknęły się za nim drzwi, zaczęłam skakać po pokoju i piszczeć.
-Co się stało?- zapytała wyraźnie rozbawiona Nikki wchodząc do salonu.
-Umówił się ze mną!- wrzasnęłam i wróciłam do tańczenia mojego dziwnego tańca radości. Moja przyjaciółka parsknęła śmiechem i zaczęła mnie uspokajać i wypytywać o różne rzeczy związane z moim jutrzejszym wyjściem. Była moja przyjaciółką, więc powiedziałam jej wszystko zgodnie z prawdą. No bo co by był ze mnie za przyjaciel gdybym ją oszukała?
Kiedy ta wariatka się ogarnęła i przestała się jarać, postanowiłam, że zapytam ją co robiła dzisiaj, no bo praktycznie się nie widziałyśmy. Niestety, nie dane mi było nawet się odezwać, bo usłyszałam że mój telefon wydaje dźwięk informujący o tym, że dostałam esemesa. Szybko go odczytałam
Od: Zayn
Już tęsknię :)
Uśmiechnęłam się sama do siebie i wystukałam odpowiedź:
Do: Zayn
Wariat...:D No ale niech ci już będzie, też to powiem... Ja też tęsknię :)
 Po czym odłożyłam telefon na stół. Nikki patrzyła się na mnie z tak zwanym 'pokerfacem' a później zaczęła się histerycznie śmiać, aż zaczęło jej brakować tchu.
-Z czego się śmiejesz?- zapytałam zdziwiona nienormalnym zachowaniem przyjaciołki.
-Z...z...cie...ciebie. Jesteś ca...cała czerwona!- wydukała i cieszyła się dalej.
-Jesteś dziwna- rzuciłam w nią poduszką
-Możliwe, ale ty bardziej- odrzuciła poduszkę tak, że trafiła w moją głowę. No i w taki oto sposób rozpętała się wojna na poduszki. Pierze było dosłownie wszędzie. W całym domu słychać było nasz głośny śmiech. Niestety nie dane nam było długo się bawić, ponieważ usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Razem pobiegłyśmy je otworzyć nawet nie próbując się otrzepać z pierza. W progu stała nasza sąsiadka, pani Benson. Była to siedemdziesięcioletnia staruszka, dość ruchliwa jak na swój wiek. Odznaczała się wyjątkową wścibskością i wrednym charakterem.
-Dziewczęta, dlaczego z waszego domu wydobywają się takie głośne dźwięki? Nie wiem czy zauważyłyście, ale macie sąsiadów, którzy chcieliby czasami posiedzieć w ciszy i w spokoju obejrzeć ulubiony serial.
- Nie wiem czy pani zauważyła, ale pani również ma sąsiadów którzy nie chcą cały czas słuchać muzyki operowej. Nie wiem jak pani, ale my przynajmniej mamy poczucie humoru. No i przyjaciół. A z tego co widzę to pani właśnie tego brakuje. A teraz żegnam. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby i zatrzasnęłam tej idiotce drzwi przed nosem. Potem spojrzałam na Nikki, która patrzyła na mnie w osłupieniu. Uśmiechnęłam się do niej triumfalnie i poszłam na górę. Weszłam do łazienki, gdzie zabrałam się za wyskubywanie piórek z włosów. Następnie wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamkę i wróciłam do pokoju. Padłam na łóżko i niemal momentalnie zasnęłam.
_____________________________________
No i jest kolejny rozdział, jak zwykle do dupy. Czasami mam wątpliwości czy wogóle ktokolwiek to czyta. No ale co tam. Następny rozdział od sta3berry. :)

poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział 3., cz.I i II

~~Z perspektywy Nikki~~


---Część Pierwsza---
[Włącz dla nastroju: link ]

- Cholera, po co ja to robię? - mruknęłam sama do siebie opierając się plecami o jeden z większych dębów znajdujący się w parku, w którym miałam się spotkać z Harrym. Kiedy Mackenzie wybiegła gdzieś po tym jak zaczęłam bronić Harrego... dlaczego ja właściwie go broniłam? Miał nas delikatnie mówiąc w dupie przez tyle miesięcy a teraz zamierzam go bronić? A jak przez moją 'lekkomyślność' coś jej się stanie? Nie wiem, nie wiem co robić, czy to właściwe, ale skoro on tak 'pragnie' tego spotkania, chce usłyszeć jego tłumaczenia. I tak nie mam nic do roboty."Kurde, Nikki wyluzuj" - zganiłam się w myślach. "Prawda jest taka, że przyszłaś tu głównie, bo chciałaś go znowu zobaczyć...ehh...co będzie to będzie, w końcu raz kozie śmierć" - pomyślałam i wyszłam ze swojej 'kryjówki'.
Stał tam. Schowałam moje ręce do kieszeni płaszcza i zaczęłam iść w jego stronę. Kiedy mnie zauważył, zaczął biec w moją stronę.
- Hej - odezwałam się pierwsza, gdy ten już stał przede mną. Nie patrzyłam na niego.
- Hhej, jednak przyszłaś, bałem się że jednak...
- Nie przyjdę, wiem. -przerwałam mu. -Szczerze to nawet miałam taki zamiar.
- Więc dlaczego tu jesteś? - zadał niby takie proste pytanie, jednak nie dla mnie. Co mu odpowiedzieć?
- W sumie to...nie wiem - nie umiałam ułożyć lepszej odpowiedzi. Między nami zapadła cisza. Wokół tętniło życiem, a my staliśmy jak takie dwa słupy soli z wzrokiem wbitym w ziemię i nie wiedząc co powiedzieć. Jak ja nie lubię takich momentów. - Przyszłam tu chyba głównie dlatego, że chciałam cię zobaczyć nie tak na tych wszystkich reklamach, plakatach tylko na żywo. - za późno ugryzłam się w język. Mogłam w ogóle się nie odzywać. Kuźwa no! Spojrzałam na niego. Ten uśmiechnął się i nagle jego zielone tęczówki spotkały się z moimi. Nie mogłam przed nimi uciec.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jednak jesteś - po tych słowach nie umiałam powstrzymać lekkiego uśmiechu. - A no i...- wyjął zza pleców bukiet fiołków, które były moimi ulubionymi kwiatami -... to dla ciebie - dodał wręczając mi je.
- Harry, nie trzeba było...
- Przestań, przecież to tylko kwiaty, czyli nic w porównaniu z tym ile spieprzyłem. - powiedział twardo, a zarazem ze smutkiem, ponownie spuszczając głowę. Widać było, że intensywnie nad czymś myśli. Postanowiłam nie dodawać na razie nic na ten temat i zostawić to na później. Niedaleko nas spostrzegłam budkę z lodami, shake'ami itp. i wpadł mi do głowy pewien smakowity pomysł.
- Eee...co byś powiedział na rozluźniającego atmosferę shake'a? - zaproponowałam, próbując brzmieć w miarę swobodnie. Nie wiem czy mi to wyszło, bo w rzeczywistości każda komórka mojego ciała była zalana stresem.
- Czemu nie - ukazały się jego słodkie dołeczki- ale ja stawiam.
- Nie musisz.
- Ale chcę - powiedział stanowczo, co w jego wykonaniu brzmiało dość zabawnie.
- Ugh, dobra - uległam
Niedługo potem siorpiąc już dwa czekoladowe desery postanowiliśmy poszukać jak najbezpieczniejszego i najspokojniejszego miejsca na rozmowę. W końcu znalazła się jakaś samotna ławeczka w cieniu olbrzymiej wierzby, umiejscowiona przy skraju parceli. Usiedliśmy. W uszy rzucały się głośne odgłosy kończących się shake'ów. Nadszedł czas, którego tak się bałam.
- Eghem... wiem, że przyszłaś tu po wyjaśnienia i pewnie mi już nigdy nie wybaczysz...-zaczął
- Nigdy ni mów nigdy - wyrwało mi się. Kurde, przecież sama nie wiem czy CHCĘ mu wybaczyć.
-...ale proszę wysłuchaj mnie do końca. To pewnie głupio brzmi, ale nie wiem od czego właściwie zacząć.- wymamrotał zmieszany.
- Może od początku?
- Tak, od początku. - on też był zestresowany. Czy mogę to interpretować, że cały czas mu na nas zależało?
- A więc....okres programu, był dla mnie jednym z najtrudniejszych w całym moim życiu i sama dobrze o tym wiesz. Pierwsze występy, wywiady, plakaty a co się z tym wiązało i  hejty oraz wtykanie nosów w nasze sprawy prywatne... Właściwie zrozumiałem wagę PRYWATNOŚCI dopiero wtedy, kiedy zabrali nam komórki, zablokowali konta na wszystkich portalach ogólnie tak jakby próbując odciąć nas od świata. Myślisz, że nam się to uśmiechało? Nie. Nawet nie mogłem wrócić na weekend do domu! Raz udało mi się załatwić mamie miejsce na widowni, i to była maksymalna ilość osób. Paranoja nie? (...)- miałam wrażenie jakby mówił mi teraz to co go od dawna męczyło. Można powiedzieć że chyba mi się wyżalał, a ja go uważnie słuchałam, w niczym nie przerywając. Słuchałam go i nie wierzyłam, ale powoli zaczęłam...egh, nieważne.
-Po zakończeniu x-factora było jeszcze gorzej...- kontynuował, a ja nie wiedziałam co mam myśleć. Słyszałam ten żal w jego zachrypniętym głosie, ale czy taki problem odezwać się choć raz na miesiąc? - (...) przyjechałem raz do Holmes Chapel. Taak, udało mi się, ale wtedy to dowiedziałem się, że wyjechałyście. Załamałem się, nawet wasi rodzice nie dali mi żadnych informacji o waszym miejscu pobytu. Chciałem do was zadzwonić, ale ci durni ludzie usunęli nam nawet wszystkie kontakty, a wiesz jak to jest z moją pamięcią. Gdybym wiedział, wykuł bym wszystkie numery na pamięć. Gdybym wcześniej wiedział że tak to się wszytko potoczy nie wyjechałbym. Owszem, może i spełniam marzenia, robię to co kocham, ale co z tego skoro nie mam tak dużo czasu na kontakty z bliskimi ani anonimowości? Wiem, że moje wytłumaczenia są śmieszne, ale nie kłamię. NIGDY bym cię nie okłamał, ani nie zostawił. Naprawdę myślisz, że po tylu latach przyjaźni, po tylu latach waszej bezinteresownej pomocy tak po prostu bym o was zapomniał !? - czy mi się wydawało czy on zaczął krzyczeć się i trząść? - Nie.- powiedział już znacznie ciszej - NIGDY - podkreślił. - I wiedz, że ja naprawdę tęskniłem i NAPRAWDĘ żałuję. Ja...nie chce was stracić przez jakąś pieprzoną karierę, której i tak bez was by nie było... Przepraszam. Nie liczę na to, że mi wybaczysz, a tym bardziej, że Mack mi wybaczy, ale przynajmniej to przemyśl. - skończył i ucichł.
Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Ale nie takie ze smutku, nie. Ze szczęścia. Harremu cały czas na nas zależy, i zależało. I już nie ważne co zrobił, a czego nie. Żałował tego. I już nawet nie zastanawiałam się nad decyzją, bo wiedziałam co powinnam zrobić. Przynajmniej tak podpowiadało mi serce.., a serca jak serca trzeba się słuchać.
Z rozmyślań wyrwała mnie dalsza reakcja Harrego. Tak nagle wstał, rzucił ciche "pa" i ze kamiennym wyrazem twarzy ruszył przed siebie. Po prostu odszedł. Zaraz....Co!? Przecież on nie może teraz sobie pójść! Nie w tej chwili!
- HAARRRY!!! - krzyknęłam za nim. Był już za daleko, nie usłyszał. Cholera no... bez namysłu  zaczęłam za nim biec. - Haaarryy! STÓÓJJJ!!!!!!Zatrzyyymajjj siiię!!!! - ponownie krzyknęłam ale teraz już na całe gardło. Usłyszał. Zatrzymał się i powoli spojrzał za siebie. Widok mnie biegnącej za nim jak szalona, mocno go zdziwił. No dobra, po prostu go zamurowało, a ja byłam już na tyle blisko, że bez namysłu rzuciłam się w jego objęcia i pozwoliłam dać upust swoim emocjom. - Harry, niie o..d..d..chodź jjuż prroosszzęę- chlipiałam, a ten zaczął mnie głaskać po głowie -..nigdy więcej. Jja nie muuszę ssięę juużż zaasstannawiaćć.... jja..... wybaczaam cci. - Chłopak odsunął się, złapał mnie za ramiona, spojrzał w oczy tak samo jak przy ostatnim spotkaniu i ze słyszalną nadzieją spytał:
- Jesteś tego pewna? Na sto procent? - kiwnęłam głową na znak, że "tak", a ten widząc to zaczął kręcić mną młynka i całować po głowie - o Boże!! Naprawdę mi wybaczyłaś !!!! JUHUUU!!!! Jesteś najlepsza! - i zaczął odwalać swój "taniec szczęścia". Zaczęłam się śmiać przez łzy, a on jeszcze raz do mnie podszedł otarł jedną z mojego mokrego policzka i chyba najszczerzej jak potrafił powiedział: - Dziękuję.

***
Jestem taka szczęśliwa! Nareszcie wszystko się rozwiązało, nooo... prawie wszystko, bo zostaje jeszcze Mackenzie. Co ja  mam jej jutro powiedzieć? Przecież nie mogę jej powiedzieć, że tak po prostu poszłam tam i mu wybaczyłam. Ona przecież nie zrozumie. Jak dobrze, że kiedy Harry mnie odprowadził ona już spała. Dziwi mnie tylko, że tak szybko, przecież 21.00 to jeszcze wcześnie. Ciekawe co jej jest...No cóż może dowiem się jutro.
Poszłam szybko się jeszcze wykąpać i przebrać, i zasnęłam.


---Część Druga---
Uff...nareszcie koniec zajęć jak na ten dzień. Dzisiejsze lekcje jakoś tak dziwnie mi się ciągnęły, jak w nieskończoność. Może to przez nietypowe zachowanie Mackenzie. Pomijając to, że nie tknęła nawet tematu spotkania z Harrym. Przez wszystkie przerwy nie rozstawała się z komórką i uśmiech nie schodził jej z twarzy ani na sekundę. Tak intensywnie z kimś esemesowała, że wyglądało to jakby ten telefon zaraz miałby jej się do nosa przykleić. Dowiedziałam się już, że tym kimś był  chłopak, którego poznała wczoraj w parku po tym jak wybiegła z domu. Sama mi się wygadała, po tym jak wprost ją spytałam dlaczego jest cała w skowronkach, i nawet opisała mi dokładnie jego wygląd i, że ma na imię Zayn. Imię niby nietypowe, ale gdzieś je już słyszałam. Teraz ta wariatka  została jeszcze na próbie cheerleaderek, bo jest ich kapitanem, więc do domu musiałam wrócić sama. Wiem jakie pytanie wam się nasuwa. Odpowiedź brzmi nie. JA NIE JESTEM  cheerleaderką.
 Mimo że lubię tańczyć, to niestety nie dostałam od Boga zbytniego talentu co Mackenzie. Ja tam wolę sobie w tym czasie coś ponucić, pobrzdąkać na gitarze albo poćwiczyć na flecie, bo to jest moją pasją. I taki miałam zamiar po powrocie do domu, jednak z tego "planowania" wyrwał mnie widok mojej zdyszanej rudowłosej koleżanki - Alissy, zmierzającej w moją stronę z jakimś dziwnym wyrazem twarzy.
-Nikki! Nikki, hej- z jej głosu wynikało, że jest czymś podekscytowana.- Jeny, ale z ciebie farciara. Zazdroszczę ci. Skąd on cię w ogóle zna? Jak.. - zaczęła nadawać jak nakręcona. Nie mogłam jej zrozumieć. O czym ona właściwie mówiła?
- Ali...Alissa. Eeej, spokojnie, mogłabyś trochę wolniej? Nic nie rozumiem. - wytłumaczyłam.
- Co? Aha ok. Zaaazdrrooosszzzczzęęę. Faaarciiaaraa zz cciebiie.- zaczęła przesadnie przeciągać wyrazy.- On jeestt taaaakkiii ssłoooddkiii. Jaaak ssię poznaa...
- Zaraz, zaraz. O co ci właściwie chodzi? - wymamrotałam zmieszana.
- Jak to o co? O to że specjalnie po ciebie przyjechał pod szkołę, i pyta się każdego o ciebie! - i znowu ta niezrozumiała dla mnie mnie fascynacja.
- Ale kto?
- To ty nie wiesz? - pokiwałam przecząco głową - To zgadnij- podniosłam ramiona w geście niewiedzy - Nooo, Harry Styles! Ten z One Direction!! - pisnęła.
-CCOO?!?!- wydukałam- Skąd on tu w ogóle...gdzie on jest? Zaprowadź mnie tam Ali, proszę- nie mogłam jej uwierzyć. Przecież on nawet nie wiedział że uczę się w tej szkole. A jak Mack zobaczy nas razem...
O cholera. On faktycznie tu przyjechał. Stał teraz na szkolnym parkingu, wypisując autografy i robiąc sobie zdjęcia z piszczącymi licealistkami otaczający jego i jego samochód. Nie wiem ile tak stałam i patrzyłam się na panujący tam chaos, ale chyba wystarczająco długo, bo nawet przez ten mur dziewczyn Harry mnie zauważył. Od razu się szeroko uśmiechnął w moją stronę i ruchem ręki pokazał żebym do niego podeszła. W tym momencie wzroki zdezorientowanych fanek powędrowały na mnie. Szłam powoli w ich stronę, ale dziewczyny nie pozwalały mi się przepchnąć do ich idola. To okazało się jednak trudniejsze niż przypuszczałam.
Bezradny Harry kiwnął głową na swój samochód. Zrozumiałam go. Pospiesznie wcisnęłam się do jego autka, na miejsce pasażera, a on cudem przeciskając się przez ten tłumek usiadł po stronie kierowcy. 
- Eee hej?
- No cześć. - powiedział lekko zdyszany. Odwrócił się do mnie, z wielkim wyszczerzem ignorując dudnienia w szyby wywoływane przez jego fanki.
- Yyy...co ty...yhh...skąd ty w ogóle wiesz gdzie chodzę do szkoły i o której kończę? - nie umiałam zadać sensownego pytania.
- Hehe. Mam swoje sposoby - odpowiedział nie zmieniając mimiki twarzy - a no, właśnie i zapnij pasy - usiadł jak należy i zaczął dudnić klaksonem, żeby gapie (czytaj: moje drogie koleżanki ze szkoły), które teraz patrzyły na mnie bardziej z zazdrością, zeszły z drogi. Nim zdążyłam zareagować, Harry już mnie gdzieś wiózł. Próbowałam otrząsnąć się z szoku.
- Ejejej, gdzie ty mnie wywozisz? - to zaczynało się robić dziwne.
- A zobaczysz. - rzekł, z nutką tajemniczości. Dobra, to już było cholernie dziwne.
Postanowiłam, się już nie odzywać i odwróciłam głowę opierając ją o szybę. Może przynajmniej obserwując mijające miejsca domyślę się gdzie zmierzamy. Zdążyłam już wypatrzeć m.in. Big Ben'a i sieć znanych mi sklepów z ciuchami, kiedy usłyszałam niski głos spikera, dochodzący z samochodowego radia. Mojemu "porywaczowi" widocznie się nudziło i musiał je właczyć. Po niespełna minucie w uszy wpadły mi pierwsze dźwięki jednej z moich obecnie ulubionych piosenek : Lucky - Jasona Mraza i Colbie Caillat. Nawet nie wiem kiedy, ale zaczęłam ją sobie nucić pod nosem. Loczek usłyszał to i się dołączył. Takim sposobem jeszcze w pierwszej zwrotce zaczęliśmy razem śpiewać, co chwila dyskretnie zerkając na siebie. Śpiewając refren, poczułam jak moje policzki robią się czerwone, ale nie przerwałam. Nasze głosy razem tworzyły niesamowitą harmonię, zupełnie tak samo jak dawniej. Chciałam, żeby ta piosenka nigdy się nie kończyła, ale moja prośba niestety nie została wysłuchana. Spostrzegając swoje rozpromienione twarze, zaczęliśmy się śmiać tak, że Harry o mały włos nie zjechał z drogi. Kiedy wreszcie się uspokoiliśmy, powiedział:
- Dziękuję, Nikki.
- Za co? - zbita z pantałyku spojrzałam się na niego.
- Za to że znowu mogłem poczuć się jak wtedy, kiedy nie byłem jeszcze tym "popularnym" - westchnął i cicho się zaśmiał- musimy kiedyś nagrać jakiś kawałek w duecie. - uśmiechnęłam się.
- Hahaha...Z tobą chętnie.
Stanęliśmy.
- To już tutaj? - spytałam niepewnie
- Tak. - odpowiedział i podszedł otworzyć mi drzwi.
Podziękowałam mu i zaczęłam przyglądać się wielkiej, nowoczesnej willi, przed którą zaparkowaliśmy. Stanęliśmy wielkimi drewnianymi drzwiami i (co bardzo mnie zaskoczyło) Harry  ani nie zadzwonił,ani nie zapukał tylko chwycił za klamkę. Było otwarte.
- Panie przodem - powiedział usuwając mi się z drogi i wskazując ręką na wejście. Lekko rozkojarzona wkroczyłam do przedsionka, a za mną mój towarzysz. W środku było niepokojąco ciemno, mimo tego że na dworze świeciło słonko. Z głębi domu słychać było jakieś szumy i tupania. Nie ukrywam, zaczęłam się bać. Gdzie ten idiota mnie zaprowadził?
- NIESPODZIANKAA!!!! - zapaliło się światło i moim oczom ukazało się czterech radosnych chłopaków - pozostałych członków zespołu do którego należał mój przyjaciel (chyba mogę go tak nazwać nie?) Dwójka z nich trzymała jakiś karton na którym było napisane: "Witamy Nikki! Miło nam cię poznać!" Lekko zdezorientowana spojrzałam na Harolda. Uśmiechał się. Czyli było to zaplanowane. Kurka.... Nie wiedziałam jak się zachować. Chłopacy gapili się na mnie jak na jakiś eksponat w muzeum przez krótką chwilę, po czym Loczek odchrząknął:
- yy..Nikki, pomyślałem sobie, że eee skoro mi wybaczyłaś, powinnaś poznać moich przyjaciół, a oni powinni poznać moją przyjaciółkę - zrobiło mi się ciepło na sercu jak wypowiedział to słowo. Czyli jednak jesteśmy przyjaciółmi :) - Także ten... Nikki, chłopacy poznajcie się. - wydukał trochę jakby zakłopotany, łapiąc się za swoją bujną fryzurę i stanął z boku.
Pierwszy do mnie doskoczył ten chyba najstarszy, ubrany w czerwone rurki i koszulkę w paski. W rękach trzymał pluszową marchewkę (?)
- Siemanko Nikki! Jestem Louis, ale możesz mówić mi Lou.  - podał mi rękę, którą uścisnęłam. -Jak ja się cieszę, że cię wreszcie mogę poznać! - mówił podekscytowany - Harry tyle nam o tobie opowiadał - tu spojrzał na niego, a ja niekontrolowanie się zarumieniłam. - I tak na powitanie, to dla ciebie - powiedział, wręczając mi przytulankę -Mam nadzieję, że lubisz marchewki? Bo ja kocham!
- Ehh..dzięki...Lou, nie musiałeś. I taak oczywiście, że uwielbiam marchewki - uśmiechnęłam się promieniście, na co on zareagował podobnie i zwolnił miejsce następnemu chłopakowi. Był to nim szatyn, o brązowych oczach.
- Hej Nicole - uśmiechnął się, mówił znacznie spokojniej niż jego poprzednik- to śmieszne ale moja siostra też ma tak na imię. A tak w ogóle jestem Liam. - również podał mi rękę- Miło mi cię poznać.- przysunął się ciutkę i szepnął do ucha na odchodnym - Dobrze zrobiłaś, wybaczając Hazzie. Byś widziała co on tutaj robił, po tym jak cię spotkał w parku. Nie zawiedzie cię. Dopilnuję tego. - mówił jak jakiś ojciec czy coś, wystarczyło wymienić z nim kilka zdania żeby dociec, że jest on najodpowiedzialniejszy z całej piątki. Następny w kolejce był mulat. Chwilka...ciemne włosy, kolczyki, przystojny...
- Heej, jestem Zayn - zupełnie, jak chłopak o którym Mack cały czas mówi...i nawet podobny do jej opisu. A jak to on...? - Mi też miło cię poznać. Mam nadzieję, że się polubimy. A tak w ogóle jesteś jeszcze ładniejsza niż sobie wyobrażałem - mrugnął.
- um...Dziękuję.
Ostatni w kolejce, został najniższy niebieskooki blondyn, który od samego początku bacznie mi się przyglądał. Kiedy się zorientował, że nadeszła jego kolej, wydukał zakłopotany "sorka" i podszedł bliżej.
- Cześć.
- Hej. - odpowiedziałam uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Ja jestem Niall. Fajnie, że jesteś z nami. Kto wie, może jeszcze zostaniemy przyjaciółmi. - mocno się nad czymś zastanawiał - ymm. mogę się do ciebie przytulić? - to pytanie zbiło mnie z pantałyku.. - yy... jjasne - i wtuliłam się w niego. Co jak co ale gościu umie przytulać...poza tym to było takie słodkie ..niestety, ale przyglądający się temu cały czas z boku Harry przerwał nam proponując przejście do salonu. Tsaa...Harry to widział. Pomógł mi zdjąć płaszcz i cała naszą trójką usadowiliśmy się wygodnie na czarnej, skórzanej kanapie, koło reszty chłopaków.
- To co robimy? - spytał Zayn
- Może maraton komedii? - zaproponował Louis
- A może, to Nikki wybierze co? - zgasił go Harry.
- Oj sorki, no przecież. Nikki? Co proponujesz? - spytał mi się pasiasty, mrugając oczętami jak jakaś lalunia.
- ymm...- oczy wszystkich utkwiły we mnie, czekając co wymyślę - Myślę, że twój pomysł Lou, jest ekstra.
-oh yeah! - krzyknął zabawnym głosem udając zwycięzcę - Ma się ten gust, co nie? Piąteczka! - przybił mi. - uhh..dobra, ogarniam się- usiadł. A Liam trzymając już w ręku jakąś komedię zawołał:
- No to co? Oglądamy? - wszyscy skinęli głowami a ten włożył płytę do odtwarzacza.
To były bite 3 godziny śmiechu. W towarzystwie chłopaków, (a w szczególności Lou, który co chwila urozmaicał filmy własnymi żartami i sucharami) czułam się świetnie. Już dawno się tak nie bawiłam oglądając jakikolwiek program telewizyjny. W tak zwanym międzyczasie, dowiedziałam się m.in. że Niall jest uzależnony od jedzenia (serio, zeżarł już chyba ze 4 paczki chipsów), a i że Zayn ma fizia na punkcie swojej fryzury. A co do moich podejrzeń o nim... zauważyłam,(tak samo jak pozostali i nie obyło się oczywiście od tekstów typu: "uuuu") że też często do kogoś odpisuje. Więc to może być on... jestem ciekawa co zrobi Mack kiedy się dowie.
Harry i Lou razem są nieobliczalni. Lepiej nie opowiadać co oni tam robili. Doszło nawet do tego że Liam (którego nazywają ojcem zespołu, i wcale się nie dziwię) musiał ich rozdzielać, bo prawie lampę rozbili. Nie, nie pobili się, wręcz przeciwnie. Po tych smakowitych muffinkach Harolda wszyscy dostaliśmy głupawki.  Wolę nie myśleć co on do nich dosypał. Czerwony jak burak Nialler (który miałam dziwne wrażenie że przez ten cały czas się na mnie gapił) dosłownie tarzał się po podłodze ze śmiechu, Liam prawie się zachłysnął jedną z babeczek, a ja nie wytrzymałam i przykryłam twarz poduszką, bo nie mogłam się uspokoić. Jednak byłam zmuszona, bo poczułam jak mój telefon zaczął wibrować w kieszeni od spodni. Wyjęłam go i spojrzałam na ekran:

Mack dzwoni . . .
O kurde! Przecież nie mówiłam jej gdzie będę po szkole. "Prawda, jest taka że sama nie wiedziałam...ugh... a jak zaczęła mnie już szukać? Głupia, przecież mogła zadzwonić ..." 14 nieodebranych połączeń od niej. "No świetnie". Nacisnęłam zieloną słuchawkę:
-Hallo?
-Nikki?!? - była nieźle wkurzona - Nikki, gdzie ty kurwa jesteś?
-Ja no ee... - z paniką w oczach przeleciałam po twarzach zainteresowanych chłopaków, nerwowo przygryzając wargę. Przecież nie mogę jej powiedzieć prawdy -... no w galerii.- skłamałam
- W galerii? To nie mogłaś wcześniej powiedzieć, albo chociaż łaskawie odebrać telefon?!?
- Przepraszam, ale miałam wyciszony.- głupio mi było, że muszę ją okłamywać, w końcu to moja najlepsza przyjaciółka, ale tak chyba będzie dla niej lepiej. 
- Aha. No dobra. Ty i to twoje wyciszanie... - chyba złapała haczyk. przynajmniej miałam taką nadzieję - Tylko wracaj już okej? Mam do ciebie sprawę, ale nie na telefon.
- Ok ok, to pa
- Pa - powiedziała i się rozłączyła.
Harry poruszył pytająco głową.
- Mack dzwoniła.-  spojrzałam na trudną to odczytania minę Zayna i smutne pozostałych, którzy widocznie podsłuchiwali.- Muszę już lecieć chłopacy. Naprawdę cieszę się, że was poznałam. Świetnie się z wami bawiłam. - uśmiechnęłam się
- My też z tobą. To może jutro też wpadniesz? Mamy akurat wolne popołudnie...co nie chłopcy? - zaproponował Niall.
- Taaak - powiedzieli chórkiem szczerząc się.
- Robimy grupowego misiaka na pożegnanie? - spytał Louis. Uśmiechnęłam się.
- No oczywiście, że tak.
Kiedy już wszyscy się od siebie odkleiliśmy, Harry zaproponował mnie podwieźć. Zgodziłam się.
Usadowiłam się wygodnie na miejscu pasażera i ostatni raz im pomachałam.
- I jak, podobała się niespodzianka? - spytał mnie Harry kiedy wjechaliśmy już na drogę główną.
- Baardzo. To miłe, że postanowiłeś nas sobie przedstawić. Wcale ci się nie dziwię, że się z nimi przyjaźnisz. Są rewelacyjni.
- Hah..tak jak ty. Szczerze, to trochę martwiłem się będziesz na mnie zła...
- No co ty. Ja to nie Mack. - zaśmiał się, ale mi już jakoś przestało być wesoło. Okłamałam ją. Swoją najlepszą przyjaciółkę. Dobrze zrobiłam?
- Co jest? - spytał widząc mój wyraz twarzy.
- Myślałam o Mack, nie powinnam jej okłamywać. Tylko gdybym powiedziała ...
- ..to by się nieźle wściekła. Nicol...
- Cola - poprawiłam go na co spojrzał na mnie i wyraźnie się rozpromienił.
- Cola, nie powinnaś siebie obwiniać, o tak naprawdę to moja wina. To ja ciebie wywiozłem niespodziewanie i to przeze mnie musiałaś kłamać, bo chyba dla niej lepiej żeby się nie dowiedziała. Zresztą, nie pytała ci się wczoraj gdzie wyszłaś?
- No właśnie nie. Co prawda widziała ten list..taa....ale jak wróciłam ona już spała - wytrzeszczył oczy - no najnormalniej spała, a rano i w szkole była tak zajęta pisaniem z Zay...zresztą nie ważne z kim, że nawet nie ruszyła tematu. - kurde chyba już wie, że chodzi o Zayna. Czy ja zawsze muszę coś wygadać?
- Dziwnee- stanęliśmy, odprowadził mnie pod furtkę i dodał: Głupio mi przeze mnie, możesz zostać pożarta przez lwaa albo raczej lwiicęę- zaśmiałam się
- I przez ciebie ten dzień był taki odlotowy - uśmiechnął się - Dziękuję - trochę się wahałam, ale w końcu musnęłam jego policzek, a on zaskoczony dotknął mokrego miejsca swoją dłonią- pa, Haroldzie. Do jutra - mrugnęłam do niego odwracając się w stronę wejścia, i zauważyłam jeszcze jak stojąc lekko osłupiony macha mi reką na pożegnanie.
Mack siedziała właśnie na krześle w kuchni, popijając kawę i czytając jakieś kolorowe czasopismo.
- No nareszcie! - podeszła do mnie i mnie przytuliła - Co ty tam tak długo robiłaś? A tak wgl gdzie masz te zakupy? - spytała dosyć podejrzliwym tonem.
- Eee...właściwie to nic nie znalazłam. Tylko, że mam do ciebie coś ważnego..
- Ja też. I to bardzo.
- Mimo wszystko mogę pierwsza? -usadowiłyśmy się na kanapie.
- Ehh..no dobra.
- Bo chodzi mi o tego chłopaka, no tego z którym tak korespondujesz...- zbita z tropu uniosła brew.- On ma na imię Zayn tak?
- Mhm. - widać że nie takiego tematu się spodziewała.
- Bo widzisz....nie przypomina ci on kogoś ? - chyba niezupełnie wiedziała o co mi chodzi - Nie? Bo tak właśnie spotkałam po drodze pewien plakat i pomyślałam że powinnaś wiedzieć...- widząc jej zdezorientowanie w oczach, wzięłam leżącego obok laptopa na kolana, wpisałam w Google Grafika "one direction zayn malik" i kliknęłam na jedno z pierwszych zdjęć. Obróciłam ekran w jej stronę. Było mi trochę głupio, ale chyba lepiej niech się teraz dowie. Może to w jakiś sposób złagodzi sprawę z Harrym...
- O kurwa - zaklęła cicho. Po chwili poderwała się z miejsca i wyciągając telefon z kieszeni pobiegła do łazienki. Wyszła po około 2 minutach i bezsłowa zakładając na siebie drzwiami wybiegła z domu. Znowu. Znowu gdzieś pobiegła. Czy aby na pewno dobrze robiłam pokazując jej Zayna? A może pobiegła na spotkanie z nim?
______________________________________________
No i nareszcie mamy 3 rozdział. Przepraszam, że tak późno, ale nie mogłam sobie poradzić z tzw. "weną złośliwą". Mam nadzieję, że spodobają się wam moje wypociny (podzieliłam rozdział na dwie części ze względu na charakter akcji) i że ktoś to w ogóle czyta. P
Zostawiajcie chociaż krótkie (nawet puste) komentarze, żebyśmy wiedziały czy jest jakiś sens pisać tego bloga ;3
Następny rozdział napisze się Szoko ;*