środa, 25 września 2013

Rozdział 2.

~Oczami Mackenzie~

-Nikki, wyjdź wreszcie z tego pokoju! Ile można tak siedzieć?!? - próbowałam nakłonić dziewczynę do opuszczenia pomieszczenia. Od dwóch dni praktycznie nie wychodziła poza drzwi swojego pokoju, a ja nawet nie wiedziałam dlaczego. Cały czas albo płakała albo coś psuła.- Kurde no, ile można prosić? Wyłaź natychmiast albo rozpierdzielę te drzwi!! - wrzasnęłam nieźle już wkurzona. No bo kto wytrzymał by DWA DNI dobijając się i byłby milutki? No na pewno nie ja. Kiedy już chciałam odejść usłyszałam zgrzyt przękręcanego zamka. Zobaczyłam moją przyjaciółkę. Była bardzo blada. Miała podpuchnięte i czerwone od płaczu oczy. Wyglądała jakby znowu miała się rozpłakać. Szybko do niej podeszłam i ją przytuliłam.
- Chodź do kuchni, pewnie jesteś głodna. - zwróciłam się do blondynki i pociągnęłam w stronę pomieszczenia. Tam wyciągnęłam z lodówki odpowiednie składniki i zrobiłam spaghetti. Po kilku minutach postawiłam przed niebieskooką talerz z jedzeniem i kubek z gorącą herbatą. Sama też, nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego.
- A więc... Nikki, co się właściwie stało? Dlaczego tak wpadłaś do pokoju i zamknęłaś się na całe dwa dni?- zapytałam
- Ja..to znaczy.. - dziewczyna widocznie nie umiała się wysłowić, jąkała się -..on wrócił.
- Kto? Kto wrócił? - próbowałam się czegoś dowiedzieć.
- No.. - przełknęła ślinę -...Harry. Widziałam go w parku - odpowiedziała. W tym momencie zakrztusiłam się napojem.
- Że co?! Jak to go widziałaś?! Przecież to jest niemożliwe!
- Wiem. Sama w to nie wierzę, ale to naprawdę był on. Zmienił się trochę, ale jestem pewna, że to Harry.
Siedziałam i gapiłam się na nią z wytrzeszczonymi oczami. Wyłączyłam całkowicie myślenie. Do życia przywrócił mnie dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. U progu stał...... HARRY. Tak, to musiał być on. Te zielone oczy i loki poznałabym wszędzie. Chwilę się pewnie na niego gapiłam.
- Ehm.... Hej Mack, wpuścisz mnie? - zapytał chłopak i wyszczerzył się do mnie. W tamtym momencie niedowierzanie zamieniło się we wściekłość.
- Przykro mi, nie wpuszczam obcych. - odpowiedziałam
- Jak to obcych? Przecież jesteśmy przyjaciółmi- zdziwił się lokowany
- Też tak przez pewien czas myślałam Harry, ale przyjaciele nie wyjeżdżają na dwa lata nie kontaktując się ze sobą. Obiecałeś, że nasza przyjaźń będzie wieczna, że nigdy nas nie opuścisz! Nie dotrzymałeś słowa. Jesteś kłamcą! A teraz żegnam gwiazdeczko! - wykrzyczałam mu w twarz i zatrzasnęłam przed nim drzwi, po czym wróciłam do kuchni.
- Kto to był? - zainteresowała się Nikki.
- Listonosz - szybko odpowiedziałam.
- Nawrzeszczałaś na listonosza?- spytała z niedowierzaniem i po raz pierwszy dzisiaj, parsknęła śmiechem.
- Tak. Facet mnie zdenerwował.- uśmiechnęłam się
Właściwie sama nie wiem dlaczego okłamałam przyjaciółkę. Sądziłam chyba, że tak będzie dla niej lepiej.
- Wiesz co? Ja już chyba pójdę się położyć. Dobranoc Nikki. - pożegnałam się z niebieskooką i udałam się do mojego pokoju. Weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamę. Chwilę później już leżałam w łóżku. Na szczęście szybko udało mi się zasnąć.
 
***
Obudził mnie głos mojej przyjaciółki wołającej mnie z dołu.
- Idę! - wrzasnęłam. Wciągnęłam na siebie moje ulubione czarne rurki i białą bluzkę z narysowanym czarnym króliczkiem. Zeszłam na dół dość szybko.
- Listonosz, tak? - zapytała blondyna z pretensją w głosie trzymając w dłoni jakiś list.
- Nikki,..przepraszam. Nie chciałam cię jeszcze bardziej denerwować.
- Nie no ok. Ale mogłaś mi chociaż powiedzieć. A po za tym patrz. Zostawił mi list więc może jednak bawił się w listonosza. - powiedziała z nieokreślonym twarzy i podała mi wiadomość.
 
 
Kochana Nikki!
Wiem, że zawaliłem. Jestem kretynem, przepraszam. Wiem też, że dwa lata rozłąki to bardzo dużo i ty pewnie też mnie znienawidziłaś mnie, tak ja Mack. Mimo wszystko mam nadzieję, że  jednak mi wybaczysz i  pozwolisz wszystko sobie wytłumaczyć. Proszę, spotkajmy się tam gdzie ostatnio, o 17.00
Pamiętaj, że mimo wszystko ja nadal was kocham. Przekaż Mackenzie, że ją też bardzo przepraszam.
Czekam,
Harry xx
 
I co zamierzasz? Tak po prostu iść tam i mu wybaczyć? - zapytałam z drwiną w głosie.
- Taki miałam z początku zamiar, ale teraz...nie wiem - speszyła się dziewczyna.
- No i bardzo dobrze. Palant wyjeżdża, nie odzywa się i myśli że wróci po takim okresie czasu, napisze jakiś durny list i wszystko będzie dobrze!? Idiota - denerwowałam się coraz bardziej. Wspomnienie bruneta. Wspomnienie bruneta wywoływały u mnie wściekłość, wręcz szał.
- Mack, spokojnie. On..nie jest idiotą. Przecież sama widzisz, że żałuje tego.
-Jeszcze go bronisz? Nie no zajebiście! -wrzasnęłam, wcisnęłam na nogi moje czarne conversy i wybiegłam z domu. Biegiem pokonałam drogę do parku, usiadłam na ławce niedaleko fontanny i zaczęłam po prostu płakać. Tak. Ja, Mackenzie Williams, ta która nigdy nie płacze, siedziała na ławce i po prostu płakała jak dziecko. Nie wiem, jak długo tak siedziałam, ale zaczęło się już robić zimno. Nagle podszedł do mnie jakiś chłopak. Był bardzo przystojny. Miał ciemną karnację, duże, brązowe oczy, ciemne włosy i śliczny uśmiech.
- Hej, Co taka śliczna dziewczyna robi samotnie w parku? - odezwał się mulat.
- Zastanawia się dlaczego jej życie jest takie popierdolone. - odpowiedziałam
- Wiesz...zwierzenie się przypadkowemu nieznajomemu podobno pomaga - uśmiechnął się
- Wątpię. No ale co mi zaszkodzi spróbować - zgodziłam się i opowiedziałam mu całą historię zaczynając od rozstania w Holmes Chapel, a kończąc na dzisiejszym poranku.
-..no i właśnie dlatego siedzę tutaj i nie wiem gdzie mam iść. - zakończyłam.
- Wow. Ty to masz historię młoda. -westchnął.
- Dzięki, bardzo pomagasz- prychnęłam
- Nie no żartuję. Ten koleś to ..świnia. Jak można porzucić starych przyjaciół dla jakiś nowych kumpli? To jest nienormalne.
- Też tak uważam. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że myśli, że pojawi się tak nagle i wszystko będzie tak jak dawniej.
- Nie będzie tak jak dawniej, dopóki znowu mu nie zaufasz. A tak w ogóle to jestem Zayn. - wyciągnął rękę w moją stronę.
- Mackenzie- uśmiechnęłam się do niego i ścisnęłam dłoń chłopaka u którego dostrzegłam lekkie zakłopotanie malujące się na jego twarzy.
- Wiesz..ja chyba muszę już lecieć. Dziękuję Zayn. Za wszystko.
- Nie ma sprawy Mackenzie. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.
-No pewnie. Masz tu mój numer. Zadzwoń kiedy chcesz.- powiedziałam wciskając mulatowi karteczkę w dłoń.
- A no i mów mi Mack.- rzuciłam na odchodnym.
 
***
W domu było pusto. Jednak Nikki chyba postanowiła pójść na spotkanie z naszą rozpieszczoną gwiazdeczką. Było jeszcze wcześnie, ale postanowiłam nie czekać na nią. Weszłam na górę, wykąpałam się i odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Tej nocy przyśnił mi się Zayn. 
 

 ___________________________
 
Hejhej! Tak dla jasności: rozdział jest napisany prze Rozzie, ja go tylko przepisałam i opublikowałam, bo autorki z niewiadomych powodów pozbawiono laptopa. Ale przyznajcie, że się postarała? Z góry przepraszam za literówki, komentujcie ;*
 




sobota, 14 września 2013

Rozdział 1.

~~ Z perspektywy Nikki ~~

 Siedziałam sobie właśnie na ławce w jednym z pobliskich, londyńskich parków. Słońce powoli zaczęło zmierzać ku zachodowi. Lekki marcowy wiaterek delikatnie mierzwił moje blond włosy, co niesamowicie mnie relaksowało. Lubię czasami przychodzić tu na taki wieczorny spacer z moją 3-letnią sunią - Ginny, która w tym momencie bawiła się z innymi psami niedaleko. Ginny była moim prezentem na 15. urodziny, który podarował mi Harry. Tak, TEN  Harry Styles z zespołu One Direction. Ale to było kiedyś. No właśnie, wtedy byliśmy jeszcze nierozłączni. Od czasu zaniku naszego kontaktu nie mogę się pogodzić, że po tym wszystkim co razem przeszliśmy on tak po prostu zapomniał. Musiał zapomnieć, bo przecież nie ma innego sensownego wyjaśnienia na prawie 2 lata milczenia, prawda? Lecz przyznam szczerze, że brakuje mi go. Jego żartów, śmiechu i "fochów". Nawet samej jego obecności. Od tego czasu ogarnęła mnie  monotonnia... chociaż dzisiaj wyjątkowo, miałam niewyjaśnione przeczucie, że stanie się COŚ co odmieni moje dotychczasowe życie.
Tylko co? Dręczyło mnie to od samego rana i jak na razie nie wydaje mi się żeby owe COŚ się wydarzyło.
Cóż...pewnie się myliłam.

Zamknęłam oczy. Melodyjne świergotania ptaków, szum dochodzący z ulicy, gwar zabieganych ludzi, [...] szczekanie Ginny gdzieś w oddali. "O kurcze Ginny!" .Wstyd się przyznać, ale zupełnie o niej zapomniałam. Pośpiesznie poderwałam się z miejsca i zaczęłam nerwowo rozglądać się dookoła.
Kiedy tylko wyłapałam psinkę wzrokiem odetchnęłam z ulgą. Nie wybaczyłabym sobie gdyby (o zgrozo) przez moją nieuwagę coś jej się stało. Natychmiast ruszyłam w stronę mojej zguby, która w tej chwili znajdowała się już po drugiej stronie sporawej, marmurowej fontanny. Pomijając to, że w biegu prawie wyrżnęłam się o nierówną posadzkę zauważyłam, że Gin wyraźnie szczeka na jakiegoś chłopaka, który chyba kompletnie nie zdaje sobie z tego sprawy.
- GINNY! - krzyknęłam do niej, gdy byłam już na tyle blisko by mnie usłyszała. Lecz zamiast suczki odwrócił się ten ów chłopak za którym podążała. I wtedy zamarłam. Dosłownie. Przez moment nawet zapomniałam jak się oddycha. Co było tego skutkiem?

Ta burza kasztanowych loków, te zielonookie spojrzenie...przecież to nie mógł być...
Moje nogi się pode mną ugięły. Już miałam opaść na ziemię, ale chłopak w ostatniej chwili zareagował i wylądowałam w jego silnych ramionach.
- Nic ci nie jest? - zapytał tylko pro forma, nie przyglądając mi się zbytnio, tylko mojemu pupilowi. Nie odpowiedziałam mu, tylko próbowałam wyswobodzić się z jego objęcia. Ten jakby wyrwał się z transu i pomógł mi wstać. I wtedy coś go olśniło. Potrząsnął głową jakby nie mógł uwierzyć w to co widzi i nareszcie się odezwał, a raczej krzyknął:
- Moment... Ginny?!-niedowierzył i postanowił spojrzeć też i na mnie- Nikki?!? To naprawdę ty?! - jego znajomy zachrypnięty głos wyrażał takie same zaskoczenie jak moja mimika twarzy. Tak, to był on. I w dodatku poznał mnie.- Nikki, skąd ty...jak ty.... - nie mógł się wysłowić. Ja stałam cicho. Nie powiedziałam nic. Nie mogłam powiedzieć. Cały czas myślałam, że to mi się śni. Po dwóch latach, wreszcie go zobaczyłam. Na żywo. Tu. Przy mnie. Teraz.
- Ja...- odważyłam się odezwać, ale nie było mi dane nawet dokończyć, bo Harry (ku mojemu zaskoczeniu) zaczął mnie mocno przytulać. Niestety mój mózg już dawno przestał pracować i zaczęłam odwzajemniać jego uściski.
- O Boże, Cola! Jak ja...- krzyczał pełen entuzjazmu gdy odkleiliśmy się od siebie.
- Nie mów do mnie tak. - trochę bezczelnie przerwałam mu, kiedy się ocknęłam i moja łepetyna zaczęła z powrotem pracować na normalnych obrotach.
Cieszyłam się, strasznie się cieszyłam że wreszcie się spotkaliśmy, ale... czy on naprawdę myśli, że między nami jest taka sama więź jak przed X Factorem?
- Prze..przepraszam. Po prostu ja...stęsniłem się za tobą.- jąkał się -Nawet nie wiesz jak. I ja myślałem, że...
- ...że po tym jak przez całe dwa lata nie pisałeś, nie dzwoniłeś, nie dawałeś znaku życia będziesz ze mną rozmawiał jak niby nic? Wiesz, jak nam było przykro z Mack jak z dnia na dzień traciłyśmy z tobą kontakt? Jak tak po prostu o nas zapomniałeś, po tylu latach ?! - wypowiadając te słowa poczułam jak moje oczy zeszkliły się od łez.
- Ale...ale to nie tak! - próbował się tłumaczyć.
- A jak można inaczej wyjaśnić nie kontaktowania się ze swoimi "najlepszymi przyjaciółkami" - wykreśliłam niewidzialny cudzysłów w powietrzu - tyle czasu? Nawet nie wiesz jak...
- Nikki, ale ja naprawdę...- wtrącił, nie patrząc już na mnie. Jego buty były ciekawszym celem.
- Daj spokój Harry. Dzwoniłyśmy, a ty zmieniłeś numer i nawet nie raczyłeś nas poinformować. W końcu przeprowadziłyśmy się do tego pieprzonego Londynu, bo w domu wszystko przypominało nam ciebie!!!- nie zapanowałam nad swoimi emocjami. Kiedy zorientowałam się, że właśnie drę się na Harrego i jesteśmy ciekawym punktem obserwacyjnym przechodnich gapiów, przymknęłam usta dłonią próbując się uspokoić.- Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło. Po prostu znalazłeś nowych przyjaciół, robisz karierę i już do niczego nie jesteśmy ci potrzebne.- dodałam już półszeptem.
Chłopak na te słowa podszedł do mnie, złapał mocniej za ramiona i odważył spojrzeć się w moje niebieskie oczy. Po jego policzku akurat spłynęła samotna łza, a jego oczy zakrywała ściana bezbarwnej cieczy. Zresztą moje też.
- Ja o Was nigdy...- nie pozwoliłam mu dokończyć, bo pod wpływem impulsu wtuliłam się w Niego. Teraz to on odwzajemnił uścisk, a kiedy ponownie spojrzał mi w oczy, powiedziałam:
- Nie musisz się tłumaczyć. Po prostu zapomnij o naszym spotkaniu tak jak zapomniałeś o nas. - zakończyłam łamiącym się głosem. Odsunęłam się od chłopaka, przywołałam Ginny i obróciłam się na pięcie. Próbowałam zahamować ryknięcie płaczem. Już miałam ruszyć kiedy on złapał mnie za nadgarstek. Niepewnie odwróciłam się. Widziałam, że patrzy na mnie ze smutkiem i nadzieją, ale milczał, więc postanowiłam tego dłużej nie ciągnąć.
- Pa, Harry - wychlipiałam przez lecące już teraz strugami łzy i uciekłam od niego. Opuściłam go. Tak jak on opuścił  mnie...
Naprawdę sama nie wiem co mnie napadło że tak się na niego wydarłam, zamiast cieszyć się i skakać z radości, ale...w sumie mu się chyba należało.
 Spojrzałam się za siebie. Stał jak posąg. Patrzył jak odchodzę i nie zrobił nic, żeby mnie zatrzymać.....

____________________________

Ufff....nareszcie skończyłam ten pierwszy rozdział. Tak wiem, że miał być od Szoko ale tak jakoś wyszło. Co prawda nie jestem z Niego zadowolona ale cóż. Co wy o nim sądzicie? Komentujcie bo to strasznie motywuje <3

PS. Następny rozdział będzie od Szoko ;)

wtorek, 3 września 2013

Prolog


 Trójka przyjaciół stoi przed samochodem, i przytula się wzajemnie. Niedługo się rozstaną na bardzo długo. Dwie dziewczyny, brunetka i blondynka, oraz chłopak o kręconych kasztanowych włosach. To właśnie on opuszcza dzisiaj rodzinne miasto i przyjaciółki. Jedzie spełnić marzenia. Już czas się pożegnać. Obiecują sobie, że będą się kontaktować. Bez względu na wszystko, będą się starali dbać o tą przyjaźń. Jednak po czasie okazuje się że jednak nie wszystko poszło tak jak miało być...

Przez pierwszy tydzień kontaktowali się codziennie. Później coraz rzadziej. Po miesiącu kontakt urwał się całkowicie. Dziewczyny bezskutecznie starały się dodzwonić do przyjaciela. Zmienił numer. Znalazł nowych przyjaciół. Zaczął nowe życie. Bez nich.
Więc co im pozostało? Czekać, mieć nadzieję lub zapomnieć.  Wybrały czekanie...ale każda cierpliwość ma swoje granice..
Po jakimś czasie jedna z nich znienawidziła go. Nie potrafiła wybaczyć mu tego, że je opuścił.
Chociaż ta druga wmawiała jej że on nie mógł tak po prostu zapomnieć, sama już traciła nadzieję...
A on nadal milczał. W rodzinnym mieście wszystko przypominało im jego. Nie wytrzymały. Przeprowadziły się do Londynu. Czy tam dadzą radę zapomnieć? A może wspomnienia powrócą ze zdwojoną siłą? Tego nie wiedzą, ale już w krótce los podrzuci im odpowiedź....

___________________________________

No i mamy prolog. Napisany wspólnie, ale pierwszy rozdział będzie już od samej Szoko :3.
Co o nim myślicie?

PS. Komentujcie, bo to strasznie motywuje :)