czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 9.

~~Harry~~
{Włącz dla nastroju: }

Kurwa. Jak ja mogłem być taki głupi? Czemu muszę być takim palantem? Spieprzyłem to. Zdaję sobie z tego sprawę doskonale. Ale czy ja naprawdę myślałem że tak łatwo to naprawię?! Że wszyscy na to przymkną oko ?! Mack ma rację. Zwykłe "przepraszam" to mogę sobie w dupę wsadzić. Byłem tak pochłonięty moim nowym życiem, -wywiadami, koncertami itd.- że nie miałem czasu i głowy intensywnie pomyśleć o ludziach, dzięki którym tak naprawdę tu się znalazłem. O moich niezastąpionych, kochanych przyjaciółkach, z którymi kiedyś spędzałem prawie każdą wolną chwilę. O nich. O Coli i Mack.

A teraz? Jedna z tych przyjaciółek znienawidziła mnie do tego stopnia, że ma ochotę mnie zabić. No, inaczej nie miałbym napuchniętej kostki i licznych siniaków, i mógłbym wziąć udział w wywiadzie, który miał miejsce za ścianą, zamiast być opatrywanym przez lekarza. Chociaż szczerze? Należało mi się. Cholernie mi się należało. I wcale nie dziwię się, że to zrobiła. Nie próbowałem się nawet bronić.

Rany. To wręcz niewyobrażalne jak te dwie, połączone naprawdę silną więzią dziewczyny się różnią. Są jak ogień i woda. Dosłownie.
Mack - do bólu szczera, nie dająca sobie w kaszę dmuchać i nie przejmująca się co myślą o niej inni, wojowniczka, która musi kogoś polubić żeby się przed nim otworzyć i pokazać nieco łagodniejszą naturę.
Nikki- mega sympatyczna, wrażliwa, delikatna, nie chcąca robić żadnych problemów osoba, a jednocześnie nieobliczalna wariatka uwielbiająca dobrą zabawę.
Tylko ona chyba wybaczyłaby komuś takiemu jak ja. Tylko ona posiada takie ciepłe serce.
Nie mam pojęcia, co bym bez niej zrobił. Mimo że przyjaźniliśmy się w trójkę, to tak naprawdę ONA utrzymywała naszą przyjaźń i godziła za każdym razem kiedy zbyt mocno się posprzeczaliśmy z Mack. Była tak jakby naszym aniołem stróżem. Właśnie... Cola.

Dobrze pamiętam dzień, podczas którego po raz pierwszy zobaczyłem jak płacze. Tego dnia obiecałem sobie, że więcej już jej na to nie pozwolę, już więcej nie uroni ani jednej łzy smutku dopóki przy niej jestem. Tym bardziej z mojego powodu.
Jednak mnie wtedy przy niej nie było.
I płakała.
Płakała przez takiego debila jakim jestem.
A co ja wtedy robiłem? Spełniałem te pieprzone marzenia.
  Bez niej.
  Bez NICH.
Dlaczego kurwa nie chciały wtedy jechać ze mną?!
Wszystko byłoby inaczej.

HARRY EDWARD STYLES = NAJGORSZY PRZYJACIEL NA CAŁYM KURWA ŚWIECIE

Za późno. Stanowczo za późno się obudziłem. Za późno je odnalazłem.
Gdybym tylko wiedział wcześniej, że przeprowadziły się do Londynu...
Przecież mi też ich brakowało. Cholernie mocno mi ich brakowało. Czasami nawet mi się śniły. Lecz moje życie toczyło się zbyt szybko żebym mógł pójść po rozum do głowy i się po prostu postarać, żeby je odnaleźć.
Czy ja naprawdę musiałem najpierw ją zobaczyć żeby poszukać informacji o tym gdzie mieszkają i spróbować wszystko naprawić?!
Czy ja naprawdę myślałem że nic się nie stało?!

Wiem jedno. Muszę odzyskać naszą dawną przyjaźń. Muszę im wynagrodzić te 2-letnie milczenie.
A szczególnie Coli, która umiała mi WYBACZYĆ.

Wziąłem do ręki mojego iPhone'a i wyszukałem w galerii zdjęcie, na które ostatnio wpadłem szperając po laptopie. Było one zrobione dzień przed moim wyjazdem, ale pamiętam jakby to było wczoraj.


Patrząc na zdjęcie poczułem znajome mrowienie w żołądku, które pojawia się za każdym razem kiedy widzę jej uśmiech, a i moje kąciki uniosły się ku górze.
Nigdy więcej. Nigdy więcej jej nie zranię. 
Z głębokich rozmyślań wybił mnie niski baryton lekarza:
- No no, Panie Styles. Nieźle się Pan urządził. To wygląda mi na skręcenie. Jak dobrze pójdzie, to około dwóch tygodni i będzie Pan mógł normalnie funkcjonować. Na razie proszę robić sobie codziennie zimne okłady na kostkę  i się nie prze... - lekarz mówił dalej, ale ja nie byłem chętny do wysłuchiwania jego zawodowych obowiązków. Byłem zbyt zdołowany, że będę musiał przez kilkanaście dni poruszać się o kulach i uważać na nogę. A paparazzi? Na pewno będą chcieli poznać przyczynę wypadku. I jak mam się wytłumaczyć? 
To bez sensu. 


Z braku laku zacząłem uważnie studiować pomieszczenie, w którym się aktualnie znajdowałem, aż moje oczy zatrzymały się na pewnej gazecie leżącej na stoliku obok. Gazecie, której okładka była ozdobiona zdjęciem moich przyjaciół. To dziwne, ale w momencie kiedy Nikki pokazała mi ją zalała mnie fala hm... rozczarowania? 
Poczułem się okradziony. Dlaczego? Z czego? Przez kogo?
Przecież Niall nie ukradł mi Nikki. Polubili się, to widać...czy nie powinienem się z tego cieszyć? Po prostu się dogadują, spędzają razem trochę czasu. Ugh, kogo ty chcesz oszukać. Spędzają ze sobą prawie tyle samo czasu co my, jak nie i więcej. Mam nawet wrażenie, że tego feralnego dnia kiedy byli uwięzieni zbliżyli się do siebie. Shit, to ja powinienem być na jego miejscu, przecież mamy tyle do nadrobienia.
Wait...Czy ja właśnie nie jestem zazdrosny o Nikki?
Oj Harry, Harry, ale z ciebie egoista. 

Kocham je. Taka jest prawda. Kocham je obydwie jak najbliższe siostry. Tylko różnica polega na tym, że każdą inaczej, na swój sposób,
Moja miłość do Mackenzie jest typowo bratersko-siostrzana. Możemy się cisnąć ile wlezie, a i tak żadne z nas się nie obrazi. Nie rozczulamy się zbytnio nad sobą tylko prosto z mostu mówimy co o sobie myślimy. No...przynajmniej tak było zanim wyjechałem. Może się wydawać, że brunetka jest typem wrednej, ale tylko przyjaciele wiedzą, że to nieprawda. Trzeba ją po prostu lepiej poznać, pozwolić jej sobie zaufać, żeby odkryć jakie zalety w sobie skrywa. Ona po prostu w inny sposób okazuje uczucia. I jestem tego doskonale świadomy...
Z Colą jest nieco inaczej. Przyjaźnimy się trochę dłużej, i może przez to łączące nas więzi są trochę bliższe niż te z Mack. Ona jest...

Niespodziewanie mój telefon zaczął dzwonić. Zorientowałem się kto do mnie wydzwania i mimo woli, na moją twarz wskoczył uśmiech.
- Tak?
- Ooo, Harry dobrze, że odebrałeś... Możesz rozmawiać? 
- Z tobą zawsze.- zaśmiałem się krótko- Coś nie tak?

__________________________________________________________

Hiii x
Wiem, że rozdział jest do dupy. Nie dość, że do dupy, to jeszcze tak późno. Przepraszam. Znowu...
W sumie... pewnie nawet nie mam kogo przepraszać xDD 
No ale bywa. Co zrobię? Nic nie zrobię.
Nie mam talentu do pisania...ale chciałabym przynajmniej wiedzieć co się nie podoba, nad czym popracować :x
Więc proszę... napiszcie mi co o tym myślicie, hmm..?
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ :)
Bo to trochę dołuję, jak jest 562134 komentarzy w "SPAMie" a pod rozdziałami... zero.
Zajrzę do poleconych przez was blogów jak tylko znajdę czas, ale miło by było żeby to działało też w dwóch kierunkach :)
Doobra, kończę marudzić xDD
Następny rozdział od Szoko :3
I ogółem to...can't wait for FOUR! ^_^ (ta mega inteligentna nazwa mnie rozwala, nie wiem czemu hahah)
Trzymajcie się miśki xx













wtorek, 9 września 2014

#2 FIREPROOF *__*

Witajcie kochani! ♥
Jak tam wam mija drugi tydzień szkoły? ;o
U mnie tak szczerze to nie najgorzej...
Ale nie o tym tu xD
NOWA PIOSENKA ONE DIRECTION LUDZIE!
czy tylko ja tak się w niej zakochałam i poryczałam się jak ją usłyszałam po raz pierwszy? *___*
M.A.G.I.C.Z.N.A.
A wy? Co o niej sądzicie? ^_^



PS. Nowy rozdział już niebawem! xx

Stra3Berry ♥

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 8.

~~Oczami Mack~~

Obudził mnie dziwny dźwięk, coś jakby hm... Kosiarka? A może traktor? Ale... Skąd w Londynie traktor?! Postanowiłam chwilę poczekać, ale dźwięk nie ustawał. Szybko poderwałam się do pozycji siedzącej. Niestety, od razu odczułam skutki wczorajszej imprezy i bezwładnie opadłam z powrotem na poduszkę. Swoją drogą, ten materac był jakiś inny. Jakby... nie mój? Uspokajając na chwilę młot pneumatyczny w mojej głowie podniosłam się jeszcze raz, tym razem o wiele ostrożniej. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po... całkiem obcym pokoju?! Tajemniczy dźwięk sprawiał, że moja irytacja narastała z każdą sekundą. Gdzie ja do cholery jestem, na jakiejś jebanej wsi?! Powoli wstałam z łóżka z zamiarem rozejrzenia się po tymczasowym miejscu pobytu. Zrobiłam jeden krok i potknęłam się o coś.
-Auć!- syknęłąm leżąc na podłodze. Irytujący dźwięk nagle ustał, za to usłyszałam znajomy głos
-Mack?! Co ty robisz na podłodze?!
-Stul pysk Tomlinson- warknęłam- Musimy się stąd wydostać.
Szatyn zaczął chichotać, po czym wyjąkał
-Ale... To... My... Jesteś w moim domu Mack
Wiedziałam, że chce powiedzieć coś jeszcze, ale zamilkł na widok morderczego spojrzenia, które mu posłałam.
-Chodź, idziemy coś zjeść. Strasznie zgłodniałem- krzyknął z entuzjazmem i wyszedł z pokoju. Chcąc nie chcąc powlekłam się za nim, no bo w końcu to on tu mieszka i wie, gdzie co jest. Mam tylko nadzieję, że Harrego tu nie ma. Niestety, czekała mnie przykra niespodzianka. Mianowicie, pan "Ja jestem gwiazdą, więc mogę olać przyjaciół a potem udawać wielką skruchę" Styles smażył naleśniki.
-Dzień dobry- uśmiechnął się- głodni? chcecie naleśniki?
-Żebyś mnie otruł?! Nie jestem aż taka głupia, zdradziecka świnio!
-Mackenzie...-westchnął kretyn- Ile razy mam cię jeszcze przepraszać?
-Twoje przeprosiny są mi w tym momencie potrzebne jak dziwce majtki. Jak dla mnie, to równie dobrze możesz sobie w cztery litery wsadzić to beznadziejne "przepraszam", bo wiem, że tak naprawdę nie jest ci ani trochę przykro. Mówisz tak tylko po to, żeby nie wyszło na to, że jesteś skurwielem bez sumienia, który myśli tylko o sobie i spełnia marzenia kosztem przyjaciół. Jeśli już chcesz odstawiać taką szopkę to przepraszaj Nikki, bo to ona płakała jak ją olałeś, to ona nie spała w nocy bo martwiła się, że coś ci się stało, to ona nie wychodziła z domu, bo popadła w depresję, rozumiesz?! ONA, nie ja! Dla mnie jesteś nikim. -odwróciłam się i chciałam opuścić pomieszczenie, ale nie dałam rady. Zobaczyłam zapłakaną Nikki stojącą w drzwiach.
-Ach tak, jeszcze jedno- podeszłam do bruneta i zamachnęłam się trafiając pięścią w jego szczękę. Szybkim krokiem wyszłam z kuchni. Nie dane mi jednak było opuścić dom, bo na korytarzu zderzyłam się z jakimś blondynem.
-Patrz jak łazisz patafianie- warknęłam. Chłopak spojrzał na mnie, chyba trochę wystraszony, i uciekł do kuchni.
-Mack- usłyszałam głos przyjaciółki- Mack, coś ty najlepszego zrobiła?!- blondynka złapała mnie za ramię, jednak szybko strąciłam jej rękę.
-Uświadomiłam temu debilowi do czego doprowadził.
-Nie musiałaś mu tego mówić Mack. A już na pewno nie musiałaś go uderzyć.
-Oh, zajebiście! Czyli teraz będziesz go bronić?!
-Mack, on jest naszym przyjacielem....
-Był... Cholera, dlaczego ty jesteś taka naiwna?! Myślisz, że naprawdę będzie chciał się z tobą znowu przyjaźnić?! Przejrzyj na oczy idiotko, bo kolejny dupek chce się tylko tobą zabawić!- zobaczyłam, że w kącikach jej oczu zbierają się łzy, i wtedy zrozumiałam, że przesadziłam.
-Nikki, przepraszam- westchnęłam- Ja nie chciałam...
-Ale powiedziałaś to- odpowiedziała kręcąc głową z niedowierzaniem. I w tym momencie z kuchni wyszedł zdezorientowany Zayn.
-Mack, co tu się dzieje?! Dlaczego Harry pluje krwią, Nikki płacze, Louis leży na podłodze, a Niall siedzi wystraszony pod stołem?
-Zapomniałeś o debilu który skacze przy telefonie jakby miał wiewiórkę w gaciach- wskazałam ręką na chłopaka.
-Ach tak, Liam...On po prostu tak ma- zaśmiał się mulat- A więc? Co tu się stało?
-Styles oberwał bo mnie wkurwił, Louis pewnie się z tego śmieje, Nikki płacze bo powiedziałam trochę za dużo, a ten blond padalec po prostu plątał mi się pod nogami, więc najzwyczajniej w świecie na niego nakrzyczałam. -wyjaśniłam na jednym tchu.
-Wow, zaczynam się ciebie bać- uśmiechnął się chłopak
-Spokojnie, ty jesteś bezpieczny. Do czasu...- zaśmiałam się złowieszczo
-Koniec wygłupów- Na środku korytarza stanął ten od telefonu. Jak mu tam było? Logan? Whatever...- Styles, Tomlinson, Horan, Malik, do mnie! Zapomnieliśmy o wywiadzie!
- O kurwa!- wyrwało się Zaynowi. W ciągu dosłownie kilku sekund w całym domu zapanował istny chaos. Pięć minut później już się żegnaliśmy. Pierwszy szedł Harry. Niestety (dla niego oczywiście) moja złośliwość wygrała i przez zupełny przypadek wysunęłam nogę, na skutek czego loczek leżał na betonie za drzwiami. Ojjj, jakże mi przykro...
Później przebiegł obok mnie ten blondynek. Swoją drogą, zapierdalał jak niewyżyty chomik wyścigowy...WHAT?!
Następny był Zayn poganiany przez Logana. Cmoknął mnie w policzek, po czym został wypchnięty z domu.
-Zakochana para!- śpiewał Louis, który wychodził jako ostatni.
-Goń się, Tomlinson- wytknęłam mu język.
-Jasne, jasne- prychnął- A wy dwie macie się pogodzić. Milutkiego dnia życzę.
Po tych słowach ze złowieszczym wyszczerzem na mordce zamknął drzwi.
-Siedź tu- nakazałam Nikki- Ja spróbuję wyjść, okno w kuchni chyba było uchylone.
Poszłam do kuchni i z małą pomocą łomu (za cholerę nie wiem skąd on się wziął w kuchni) udało mi się otworzyć okno. Swoją drogą, po co im kuloodporne szyby?! Dłużej się nie zastanawiając wyskoczyłam na zewnątrz i pognałam w stronę...MURU?! Serio kurwa, gwiazdeczki mają za dużo kasy?! Szłam wzdłuż...ogrodzenia? Ta...chyba można to tak nazwać, ąż dotarłam do furtki. Żelaznej furtki otwieranej na szyfr i zabezpieczonej drutem kolczastym. Seriously man?!
Jakim imbecylem trzeba być żeby wymyślić coś takiego?!  Teraz już mocno zdenerwowana wróciłam pod dom i z impetem kopnęłam w drzwi, które- o dziwo- natychmiast się otworzyły. Nikki zaczęła chichotać.
-Trzeba było je od razu z buta potraktować, a nie bawić się w włamywacza i wyskakiwać przez okno.
-Zamilcz, zanim moja ręka uciszy cię na wieki- warknęłam i poszłam schodami na górę. Zayn, Liam, Louis, Niall...Oo, Harry! Uśmiechnęłam się z satyfakcją widząc tabliczkę na drzwiach. W mojej szatańskiej główce uknuł się szatański plan. Otworzyłam drzwi, po czym weszłam do pokoju. Była to dość schludnie urządzona sypialnia. No tak, przecież Hazzuś zawsze był pedancikiem. Na szafce nocnej stało zdjęcie przedstawiające naszą trójkę. Doskonale pamiętam dzień, w którym je robiliśmy. Było to dwa lata temu, dokładnie miesiąc przed jego wyjazdem. Byliśmy nad jeziorem, a zdjęcie zrobiła nam staruszka, którą wtedy zaczepiliśmy. Uśmiechnęłam się na wspomnienie wspólnie spędzonych chwil. Przez moment byłam nawet w stanie mu wybaczyć i sprawić, by wszystko było jak dawniej. Kogo ja próbuję oszukać ?! NIGDY NIE BĘDZIE JAK DAWNIEJ... Naszej przyjaźni już nie ma. Dla mnie przestała istnieć wraz z momentem, w którym Nikki pierwszy raz płakała przez niego, czyli osiem miesięcy po wyjeździe tego koczkodana.W tamtej chwili, widząc ją tak zdruzgotaną i pozbawioną chęci do życia zrozumiałam dwie rzeczy. Pierwsza- nigdy więcej nie pozwolę jej skrzywdzić, i druga- Nikki czuła do Harrego coś więcej niż tylko przyjaźń. No to teraz ci się odwdzięczę, Haroldziku... Jak w transie zaczęłam otwierać wszystkie szafki i szuflady, po drodze je opróżniając. W szafce nocnej znalazłam pistolet na wodę napełniony sztuczną krwią. Mój geniusz umysłu natychmiast podpowiedział mi, co powinnam zrobić. Stawiając koślawe litery wykreśliłam całkiem niezły napis 'Znajdę cię'.
Poczułam się jak jakaś Samara, czy coś... Ta... Zadecydowanie za dużo horrorów. W pełni usatysfakcjonowana z efektów mojej  ciężkiej pracy opuściłam pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi. Mam nadzieję, że czegoś cię to nauczy Harry. Nie zadziera się z Mackenzie Anne Williams.

♥♥♥
Tak więc... Witam po baaaaaardzo długiej przerwie. Powodem jest... cóż, nie oszukujmy się, moje lenistwo xD Przepraszam ;cc
Rozdział nie pojawiłby się gdyby nie truskawka, która męczyła mnie tak długo, aż w końcu... JEST!!! UDAŁO SIĘ!!!
Kolejny rozdział postaram się dodać szybciej :D
Stra3berry, twoja kolej :* ~~Szokolatte



 

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 7.

~~Z perspektywy Nikki~~

Przekraczając próg w moją twarz uderzył podmuch klimatyzowanego powietrza. Rozejrzałam się po doskonale znanym mi wnętrzu galerii i ruszyłam w pierwszym, lepszym kierunku oglądając się po wystawach kolejnych sklepów. Nie mogłam już dłużej siedząc tak bezczynnie, sama w domu. Jest mi strasznie ciężko, zwłaszcza, że wiem, że popełniłam ogromny błąd okłamując Mackenzie. Znając ją, to pewnie jeszcze długo nie będzie chciała mi wybaczyć...
Niespodziewanie mój wzrok trafił na ułożone za szybą jakiegoś kiosku gazety. Automatycznie poprawiłam część mojego tzw. incognito, czyli ciemne okulary oraz fullcapa spoczywającego na mojej głowie. No co? Nie wiedziałam czego się mogę spodziewać po prasie itp. więc postanowiłam zostać tym bardziej anonimowa. W szkole jak na razie jeszcze nie gadają , ale jak to mawia moja mama: "Nigdy nic nie wiadomo".
Rozejrzałam się jeszcze wokół i weszłam do sklepiku by przyjrzeć się lepiej obiekcie, który mnie zainteresował. Na większości okładek magazynów znajdował się blondyn z najbardziej wychwytywanego boysbandu ostatnich lat i nikomu nieznana zagubiona blondynka w ciemnych Ray-Banach. W dodatku trzymający się ręce. Wiecie już o kim mowa?
Na domiar złego nagłówki mówiły same za siebie :


"KOLEJNY CZŁONEK ONE DIRECTION ZAJĘTY? "

"CZYŻBY NIALL HORAN MIAŁ NOWĄ DZIEWCZYNĘ?"

"NOWA LASKA HORANA! FANKI MOGĄ BYĆ ZAZDROSNE…(zdjęcia) "

"KIM JEST TAJEMNICZA PIĘKNOŚĆ OD NIALLA Z ONE DIRECTION ?"

i tak dalej, i tak dalej...


Tak, może i mam nierówno pod sufitem, bo jakaś ich fanka na moim miejscu pewnie skakała by z radości, że jakiś szmatławiec określił ją jako 'piękność' i że wszyscy teraz mogą zobaczyć jak to blisko jest z takim gwiazdorem światowego formatu...ale nie, nie, nie! Przecież my nie jesteśmy razem....no, może to tak wygląda...ale do jasnej ciasnej dlaczego piszą tak jakby to było na 100% pewne? Prawda, Niall sam mnie ostrzegał, ale nie sądziłam że to tak szybko pójdzie w świat i w ogóle. Dla nich to tylko praca, a przez takie denne ploty pokłóciłam się z przyjaciółką. Nie mówię oczywiście, że sama nie jestem po części winna. Lekko nerwowa przekartkowałam kilka egzemplarzy skupiając się na "naszym" temacie. Mam chociaż nadzieję, że nie znaleźli jeszcze moich danych osobowych. Niestety, stwierdzenie "Nadzieja matką głupich" okazało się w tej sytuacji słuszne. I co teraz? Pod wpływem impulsu zaczęłam przewracać wszystkie gazety z moim wizerunkiem na tylną okładkę, ignorując spojrzenie starszej sprzedawczyni, która z niepokojem przyglądała się moim poczynaniom.
Po skończonej czynności już można by określić, że (w mniejszym stopniu, ale) usatysfakcjonowana,  bez konkretnego celu zaczęłam się rozglądać po półce z książkami. Zagłębiłam się w czytaniu opisów kilku przypadkowo uchwyconych w ręce lektur zupełnie nie podejrzewając, że za mną może stać pewna osoba śledząca mnie przez cały ten czas wzrokiem. Chyba wyobrażacie sobie moją reakcję gdy odwróciłam się i me oczy ujrzały mężczyznę w ciemnych okularach, z kapturem i fullcapem (który swoją drogą był praktycznie taki sam jak mój) na głowie ?!
-Hej Co..eghem- odkaszlnął i zaczął jeszcze raz zmienionym głosem, a ja automatycznie zaczęłam mu się bardziej przyglądać, próbjąc dopasować elementy układanki- Witaaj, cóż to taka zacna dziewoja porabia w takim miejscówie samiutka jak ten palec? - dokończył z jakimś śmiesznym akcentem doprowadzając tym  samym  podniesienie się lekko zarówno moich jak i jego kącików ust lekko do góry.
- Moment... - zagestykulowałam palcem wskazującym chcąc przekazać, że coś analizuje - ..powiedziałeś Cola ?
- Nieee..- znowu przemówił swym pierwotnym głosem, który tym razem już rozpoznałam. Jakby na potwierdzenie moich tez dostrzegłam wystające spod jego czapki loki. Lecz ten widocznie cały czas wolał ciągnąć te jego gierkę - ...eghem to znaczy co pani przez to...
- Harry, skończ już. Wiem, że to ty - pstryknęłam go w nos, a ten ucieszony odetchnął teatralnie - Ale właściwie co ty tu..jak po co masz….  – zaczęłam się jąkać, nie mogąc się wysłowić, aż mignął mi przed oczami jeden obraz  i straciłam (i tak już minimalny) entuzjazm-  ehh…przepraszam –wypuściłam negatywne powietrze z płuc.
- Cola… wszystko dobrze?  Za co ty mnie niby przepraszasz hm..?  – spytał mnie robiąc zdziwioną, a jednocześnie zatroskaną minę. Nie uzyskał żadnych odpowiedzi z mojej strony, gdyż na chwilę odleciałam do świata moich przemyśleń.

 Nie chce mu głowy zawracać moimi problemami, moimi BŁĘDAMI. Doskonale wiem, że nie zachowałam się  fair , zamiast powiedzieć od razu nawet najbardziej bolesną prawdę. A najgorsze jest to , że okłamywałam ją zupełnie tego świadoma. Tak szczerze, to nawet nie dziwię się jej reakcji. Myślę, że tu nie chodzi o samo spotykanie się z Harrym, tylko brakiem zaufanie. Nie jestem dobrą przyjaciółką. – Ejejej…..co ci? – głos loczka przywrócił mnie żywych.

- Mi? Nic… - Super. Teraz okłamuj następnego.

- Uhh..Nikki. Mnie nie oszukasz… gdzie twój zarażający uśmiech co? – wyciągnął dłoń w moją stronę i położył ją na moim ramieniu delikatnie go rozmasowując.

- Co jak co, ale przebranie to masz niezłe – zachichotałam lekko nerwowo.

- Ty mi tu nie zmieniaj tematu. Właśnie... dlaczego w ogóle masz na sobie te okulary i kapelusz ? – Fakt. Jesteśmy w zamkniętym pomieszczeniu. I tak tego nie zdejmę, boję się ...a przecież Harry też ma na sobie okulary i ?

- No..bo…. jaa….umm…- westchnęłam ciężko. Wzięłam do ręki wcześniej odwrócony magazyn i wcisnęłam mu do ręki stroną okładkową w jego kierunku. Reakcja Harrego była co najmniej dziwna. Wyglądał jakby się zawiesił. Powaga. Po jakiś 30 sekundach gapienia się na niego utkwiłam swój wzrok w sklepowej podłodze, nerwowo stąpając z nogi na nogę. Po jakichś 2 minutach znowu się odezwał :

- Nikki…. Popatrz na mnie – podniósł mój podbródek zdejmując przy tym swoje okulary z nosa. W wyniku tego, jego intensywnie zielone tęczówki przeszywały mnie na wskroś, i nie ważne czy moje same były przysłonięte. – To ja powinienem  przepraszać … chodzi o Mack prawda? Nie powiedziałaś jej, a dowiedziała się z tego szmatławca ? – kiwnęłam tylko potwierdzająco głową – Ja..nie wiedziałem kompletnie o tej okładce. Od rana byłem tylko w studio, a żaden z nas już dawno nie czyta tych gówien. Niall też o tym nic nie mówił. To moja wina… - zwiesił głowę a ja bez zawahania się do niego przytuliłam i zaczęłam mówić do ucha:

-Nie Hazz… to tylko i wyłącznie moja wina. To ja ją okłamywałam. I to ja dałam się złapać paparazzi a potem utknęłam w jakimś pomieszczeniu gospodarczym z Niallem. A dzięki komu się wydostaliśmy ? – Curly uśmiechnął się do mnie słodko ukazując dwa wgłębienia w policzkach. – A jakbyście nas nie odnaleźli to by dopiero było…  - Tak. To właśnie chłopacy nas znaleźli. Nie pytajcie jakim cudem bo sama nie wiem. Grunt, że wreszcie się stamtąd uwolniliśmy.

- Ale odnaleźliśmy i nie powinnaś się zamartwiać, bo gdybym nie był takim debilem i postarał się bardziej żeby nasz kontakt nie urwał to wszystko było by.. – chciałam mu przerwać ale mi na to nie pozwolił – …w porządku. Yy..- ściszył lekko głos-  wiesz, może pójdziemy do mnie i tam spokojnie pogadamy ? -  pokazał mi wzrokiem na wspomnianą już nieco wcześniej  starszą sprzedawczynię za ladą która teraz czerpała dużą przyjemność z bezwstydnego przyglądania się (i podsłuchiwania) naszej konwersacji.

- Um… OK. W sumie Mackenzie i tak gdzieś wyszła …

~~Harry~~

Przekręciłem klucze w zamku i otworzyłem drzwi wpuszczając kulturalnie blondynkę przed sobą.  W domu było dziwnie pusto. Najwidoczniej Nikki też to zauważyła, bo po chwili zapytała:

- A gdzie wszyscy ?

- Hm…Li z Niallem mieli pojechać dać jakiś wywiad, ale gdzie wywiało Zayna i Louisa …nie mam pojęcia. – wyjaśniłem i pomogłem jej zdjąć płaszcz, żeby potem udać się do salonu.

- Siadaj… zrobić coś do picia?- zrobiłem krok w przód lecz chwilowo się zatrzymałem- Gorąca czekoladę z .. odrobiną mleka tak? – przypomniałem sobie jej ulubiony napój na takie dni jak ten ,mrużąc przy tym oczy i kierując wskazujący palec na dziewczynę.

- Hahh..jeszcze pamiętasz.. – uśmiechnęła się tak jak to lubiłem najbardziej, co odwzajemniłem.

- No a co byłby ze mnie za przyjaciel jakbym nie pamiętał- puściłem jej oczko i zniknąłem za progiem kuchni. Z wypełnionymi kubkami ruszyłem z powrotem do salonu. Nikki bezwiednie patrzyła na widoki za oknem.
-Proszę - powiedziałem stawiając napoje na blacie tym samym wyrywając ją z jakichś głębokich przemyśleń.
-Dzięki.. - wzięła ostrożnie kubek w swoje drobne dłonie  i zaczęła dmuchać aby odrobinę ochłodzić kakao, aby nadało się do wypicia.
- To co... opowiesz mi jak dokładnie to było? - dziewczyna pokiwała nieznacznie głową na "tak"
Z każdym jej słowem w opowiadaniu czułem się coraz bardziej winny. Nie chcę, żeby Nikki była przeze mnie smutna, nie chce być powodem jej smutków. Ja chcę wywoływać u niej uśmiech od ucha do ucha i żeby te magiczne iskierki tańczyły w jej błękitnych oczach. Naszej rozmowie niestety przeszkodził w pewnym momencie dzwonek mojego telefonu. Rzuciłem szybkie 'sorry' i odebrałem połączenie od Zayna (bo to jak się okazało on dzwonił)..
-Hallo? Harry?
-Co jest stary?
-Hah...zrymowało nam się...Harry-Stary hahahhahah. A tak serio to... mam problem. A dokładniej dwa problemy, którymi jest dwoje zalanych w trzy dupy osobników.
- Co?- wyrwałem z opóźnieniem rozumiejąc jego słowa -Gdzie jesteście? - blondynka zerknęła na mnie lekko zaniepokojona.
- W taksówce... zaraz będziemy pod domem
- Okej. Zaraz wyjdziemy - w czasie oczekiwania na odpowiedź przekazałem bezgłośnie Nikki, że później jej wyjaśnię
-Wyjdziemy? To znaczy Niall i Liam już wrócili?
- Niee..Nikki jest ze mną - uśmiechnąłem się pod nosem, lecz ona nie mogła tego zauważyć gdyż była zaabsorbowana bawieniem się swoimi palcami.
- Aaa...to nawet dobrze bo... -nie dane było mu dokończyć, gdyż nagle przerwał mu krzyk Louisa:
- Zobaczcie jakie fajerwerki! Aww....a tam był różowy !
- Różowyy ? Gdzie? Daj popatrzeć !! (...)- Czekaj...czy ja się nie przesłyszałem? To była Mack?
Łohoho... to się będzie działo. Nie widząc sensu przysłuchiwania się dalej ich procentowej głupawki przerwałem połączenie i schowałem aparat na swoje stare miejsce cały czas będąc oszołomiony zaistniałą eghem...sytuacją. Moje rozszerzone gałki oczne utkwiłem w siedzącej naprzeciwko blondynce, która z zaciekawieniem czekała na wyjaśnienie tej jakże interesującej rozmowy. W końcu żeby nie wykorzystywać jej cierpliwości zabrałem głos:
- Em... mamy misję.

~~Z perspektywy Nikki ~~

Taksówka zatrzymała się na podjeździe niedługo po tym jak po nałożeniu na siebie kurtek (i wyjaśnień Harrego co się tak właściwie stało) wyszliśmy z willi chłopaków. Po chwili tylne drzwi auta otworzyły się z hukiem, a zza nich wyłonił się nie kto inny jak Malik. Mulat rozejrzał się wkoło, a kiedy jego wzrok napotkał nasze postacie na jego twarzy pojawił się wyszczerz ( dla obcego mógłby się wydać odrobinę pedofilski), a jego ręka wykonała proste ruchy w prawo i lewo, czyli w skrócie: pomachał nam. Wymieniliśmy z Harrym lekko oszołomione jego beztroskim humorkiem spojrzenia i zdecydowaliśmy się podejść do chłopaka, który w tym momencie płacił kierowcy za bezpieczne przetransportowanie.
Przeszkodziły nam natomiast drzwi, które o mały włos mnie nie uderzyły. Tym razem z wnętrza samochodu próbowała wydostać się ... Mackenzie. Przez pewną chwilę "lekko" zaskoczona obserwowałam do jakiego stanu się ona doprowadziła, gdy chłopacy próbowali ją wyciągnąć z pojazdu. Cały czas ze zwieszoną głową pokuśtykała pod ramię z Zaynem (co swoją drogą nie było zbyt bezpiecznym posunięciem, bo on też nie był w zupełności trzeźwy) w kierunku drzwi frontowych. Nam pozostał Louis. Nie było to aż tak trudne (jak z początku się wydawało) zadanie - jego organizm zdążył się chyba już ciut uodpornić na procenty we krwi. Niepokoiły mnie tylko jego zawzięte mamrotania o ... jednorożcach ?! 

Zayn z Mack okazali się czekać  na nas przed wejściem gdyż lokowany jako jedyny w tej chwili posiadał klucze (małpy zapomniały) którymi wcześniej zamknął dom. Po wejściu do mrocznego (ze względu na porę dnia) wnętrza kliknęłam na włącznik światła , a wtedy... jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nasi pijacy po prostu...O Ż Y L I.
To co było później, działo się w takim tempie, że nawet nie wiem czy nadążę z opowiadaniem, ale spróbuję... a więc....

Louis raptownie wyrwał się z naszego uścisku i popędził gdzieś na górę, unosząc obie ręce do góry i wrzeszcząc przy tym, że panuje jakaś "inwazja jednorożców". Mackenzie natomiast zaczęła uparczywie gapić się na Harrego. Chociaż nie: ona go po prostu MROZIŁA wzrokiem. A po chwili swoje spojrzenie przerzuciła też na mnie i zaczęła 'latać' nim między naszymi osobami z prędkością światła, aż w końcu zakręciło jej się w głowie i od upadku w porę uratował ją Zayn (dość wytrącony z bardzo zajmującego zajęcia jakim było macanie swojej fryzury, które on by podejrzewam, że nazwał układaniem ). Na nieszczęście ze schodów właśnie wyskoczył szatyn , który za późno zaczął hamować i wleciał na parę powodując stoczenie się całej trójki na podłogę. Miotła i mop, czyli przedmioty które pasiasty zdążył znieść z piętra razem z nimi. Lecz na krótko, bo po oprzytomnieniu (jeśli to tak można nazwać) bohaterowie całego zamieszania pochwycili je w swe łapska:
Louis - miotłę spontanicznie włożył sobie miotłę między nogi głośno tłumacząc, że tak będzie mu łatwiej wykurzyć wcześniej już wspomniane magiczne stworzenia z całego budynku.
Mack - mop, którym w tym momencie zaczęła naparzać Harrego po głowie. Biedactwo nie miało się nawet jak bronić (chociaż razem z Zaynem próbowaliśmy jakoś mu w tym pomóc) przed zamachem brunetki. Ta wydawała się być bardzo rozbawiona sytuacją w jakiej nas postawiła. Kiedy wreszcie udało nam się wyrwać zabójczy przedmiot ta bez większego zawahania wzięła wazon z kwiatami stojący dotychczas na pobliskiej komodzie. Gdyby nie (o zgrozo) pewnego rodzaju przytomność mulata, który w porę wyciągnął z dłoni przedmiot Harry mógłby dostać urazy głowy. Mimo że to się na szczęście nie stało woda z kwiatów zdążyła spłynąć na loki bruneta, który krzywiąc się próbował zatamować wodospad utrudniający mu zdolność widzenia. 
- Mack?! Dlaczego to zrobiłaś ?! - krzyknęliśmy równo z Zaynem będąc w takim samym osłupieniu jej zachowaniem. Ta jednak nie zrozumiała wagi prawdopodobnych rezultatów jej niedokonanego czynu.
- Co? A too..hihehhie... miał jednorożca na tej gwiazdorskiej główce to pomyślałam hihi... - tłumaczyła dziwacznie się podśmiechując i mrugając oczętami niczym niewiniątko. Popatrzeliśmy na nią ( bez Louisa dość mocno zajętego dezynsekcją domu) tylko na nią jak na idiotkę i pokiwaliśmy głowami z dezaprobatą.
 Jak muszę już być szczera to... KOMPLETNIE nie ogarniam tego co tu się dzieje. Czułam się trochę jak w jakiejś komedii albo po prostu jak w istnym wariatkowie.

- Zwariowałaś ?! - po raz pierwszy odezwał się (chociaż tu bardziej pasowałoby: krzyknął) poszkodowany któremu udało się jakoś "przedostać" przez burzę swoich bujnych włosów.
-Ja? Hahahha...ale Harriet ..popatrz z drugiej strony hihahi...teraz to już zupełnie wyglądasz jak MOP !! HAHAHAHA... -zaczęła ryć się tak głośno, że nie minęła minuta a dołączył się do niej pasiasty (wróciwszy z swego trudnego zadania). Zaynowi też nie udało się powstrzymać i parsknął salwą śmiechu. Uwierzcie mi też nie było łatwo, bo stwierdzenie Mack było zaskakująco trafne.
Przygryzłam pomocniczo dolną wargę, ale w momencie kiedy "mop" utkwił swe bezradne spojrzenie we mnie nie wytrzymałam. Harold uśmiechnął się słysząc, że wreszcie się troche
(W tamtej chwili wolałam cieszyć się chwilą niż myśleć co będzie gdy dziewczyna wytrzeźwieje) rozweseliłam, a wtedy jeden głos ucichł.
Głos, którego właścicielka rozpętała tą chwilową radochę.
- Serio myślisz że zapomniałam ?! Że po tym wszystkim co zrobiłeś albo raczej czego NIE zrobiłeś pozwolę  Ci się narnomalniej w świecie uśmiechnąć w mojej obecności ?!- brunetka spojrzała jak najbardziej już poważna na loczka i zanim ten zdążył jakkolwiek zareagować....rzuciła się na niego z pazurami niczym pantera. Spojrzałam wymownie na mulata który przez parę sekund przyglądał się tej "bitwie"  w taki sposób, że pomyślałam że do szczęścia brakowałoby mu tylko popcornu...
w sumie to naprawdę ciekawie wyglądało...
Wracając do rzeczywistości... Mackenzie tak się zaangażowała w drapanie Harrego, że musieliśmy uratować ofiarę z opresji. Niestety, ale coś nam nie wychodziło. W efekcie końcowym brunet zarobił kilka blizn, a oprawczyni została siłą wręcz wrzucona do jak to chłopacy określili: pokoju gościnnego gdyż nie było szans żebyśmy doczołgali ją na piętro. Na drugi ogień poszedł Louis, który pod pretekstem odnalezienia ostatniego nadnaturalnego intruza sam wparował do pokoju, a my żeby pozbyć się problemu najzwyczajniej zamknęliśmy zatrzaśnięte za nim drzwi na klucz i całą trójką wymarnowani oparliśmy się o nie. Zayn już ledwo trzymał się na nogach. Nagle usłyszeliśmy zgrzyt otwieranego zamka i głosy zbliżające ku nam:
- Chłopaki jesteście? Nawet nie wiecie jaki wkurzający był ten dziennikarz, cieszcie się że wy...- i wtedy beztroskie postaci Nialla, a za nim Liama wyłoniły się z przedsionka z torbami pełnymi (no zgadnijcie czego). Taa, jedzenia - ..Co się tu stało? - dokończył swą nieskładną wypowiedź szatyn
- O hej Nikki - odparł cicho tym razem blondyn uroczo się do mnie uśmiechając i pomachał prawie zrzucając przy tym jedną z reklamówek dzierżących w swoich  rękach.
Zbyt wyczerpani żeby wszystko wyjaśniać oraz zdumieni sielankowym humorem (spowodowanym też nie udzielenia się w trwającej przed chwilą masakrze) po prostu całą trójką ciężko westchnęliśmy.

__________________________________________________

Helloł ! :D
Na początek przepraszam (chociaż sama nie wiem kogo, bo nie wydaje mi się żeby ktokolwiek to czytał niestety) za opóźnienie..tak wiem, ZNOWU. Mogę się wytłumaczyć że nie mam jeszcze doświadczenia w pisaniu bloga oraz miałam problemy z weną i czasem :/
Mimo wszystko, mam nadzieję że rozdział nie jest aż tak tragiczny ...
Jak już zauważyliście (albo i nie) zmieniliśmy nagłówek bloga, a w prawym górnym rogu dodałyśmy ankietę na której możecie jednym kliknięciem dać o sobie znać albo przynajmniej wyrazić swoją opinię.... bo to naprawdę dużo dla nas znaczy :3

...i proszę jeśli nasze opowiadanie się Tobie: podoba, nie podoba lub masz dla nas jakieś przydatne rady skomentuj ... to dla ciebie sekunda a dla nas naprawdę duża motywacja do dalszej twórczości ♥

Następny rozdział oczywiście od Szoko ;>

No, to chyba na tyle :) Trzymajcie się ciepło xx

środa, 1 stycznia 2014

#1 Szczęśliwego Nowego Roku!

Witajcie kochani !
Już 2014 do portu dobił więc chciałybyśmy Wam serdecznie życzyć wszystkiego najnajlepszego! Zdrowia... miłości ....radości...spełnienia nawet tych najskrytszych marzeń ..I oby ten rok okazał się pod każdym względem lepszy niż poprzedni :3

PS. Następny rozdział w tym miesiącu ! ;))
 
~Autorki