piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 6.

~Oczami Mackenzie~

Obudziły mnie promienie słoneczne i dźwięk budzika. Mruknęłam niezadowolona, po czym niechętnie zwlekłam się z łóżka. Miałam taki piękny sen...

Zayn i ja idziemy przez park trzymając się za ręce. Jest już dość ciemno. Ścieżkę oświetlają latarnie. Rozmawiamy o nieistotnych rzeczach. Ważne jest tylko to, że jesteśmy tam razem, że czujemy swoją obecność. Nagle czujemy podmuch wiatru. Wzdrygam się z zimna. Zayn nic nie mówi, tylko zdejmuje bluzę i okrywa mnie nią, po czym przysuwa się bliżej i obejmuje mnie w pasie...

Westchnęłam cicho wracając do rzeczywistości. Mój wzrok zatrzymał się na kawałku szarego materiału leżącego na krześle. Podeszłam zaciekawiona i chwyciłam w dłonie... bluzę Zayna!
A więc to nie był sen?! Uśmiechnęłam się szeroko czując zapach ubrania. Była to mieszanka drogich perfum i dymu tytoniowego. Bardzo specyficzne połączenie, ale jak bosko pachnie...

Siedzimy na ławce w parku, Zayn obejmuje mnie ramieniem, odwracam głowę w jego stronę, patrzymy sobie głęboko w oczy i...

-Mack! Mackenzie, spóźnimy się do szkoły!- po raz kolejny zostałam brutalnie wyrwana z rozmyślań. Nikki stała w progu i patrzyła na mnie zdziwiona. I właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie, że za 15 minut zaczynają się lekcje, a ja stoję na środku pokoju w piżamie i wącham bluzę. Wydałam z siebie cichy pisk i pognałam do łazienki. Szybko jednak wróciłam do pokoju i wyciągnęłam ubrania z szafy, po czym skierowałam się z powrotem do łazienki. Usłyszałam za sobą chichot przyjaciółki i uśmiechnęłam się pod nosem. Narzuciłam na siebie ciuchy, uczesałam się, umalowałam i zadowolona z siebie zeszłam po schodach. Włożyłam buty i kurtkę i razem z blondynką ruszyłyśmy w stronę szkoły. Oczywiście nie obyło się bez nagany za spóźnienie. Nikki grzecznie powędrowała do klasy, ja natomiast usiadłam na korytarzu, wyciągnęłam telefon i słuchawki, po czym włączyłam muzykę. Trafiło na 'Can't Stop Love'. Przed oczami stanęła mi scena z wczorajszego dnia

Idziemy z Zaynem za rękę, przechodzimy obok jakiegoś klubu. Słychać dźwięki 'Can't Stop Love'. Mulat przyciąga mnie do siebie i zaczynamy tańczyć. Po skończonej piosence biegamy jak dzieci po alejkach i się gonimy. Dziękuję Bogu, że założyłam trampki. W pewnym momencie chłopak łapie mnie od tyłu w pasie. Odskakuję wystraszona, na skutek czego oboje lądujemy na trawniku. Brązowooki długo mi się przygląda, a później delikatnie muska moje wargi swoimi...

Niestety, zadzwonił dzwonek, więc chcąc nie chcąc powlekłam się w stronę sali od matmy.
~~

Uf, nareszcie koniec lekcji. Jeszcze tylko trening i jestem wolna. Przebrałam się w strój do tańca i rozpoczęłam rozgrzewkę. Wykonywałam ćwiczenia gimnastyczne, a później przećwiczyłam kilka układów i nareszcie mogłam wrócić do domu. Po drodze postanowiłam wejść do sklepu po kilka drobiazgów do zjedzenia. Jednak jakaś niewidzialna siła kazała mi podejść do stoiska z gazetami. To, co tam zobaczyłam, przekroczyło moje najśmielsze przypuszczenia. Na okładkach pełno było mojej przyjaciółki trzymającej za rękę jakiegoś blondyna. Mało tego, wielką czcionką wypisane było 'NOWA DZIEWCZYNA NIALLA HORANA Z ONE DIRECTION'. Postanowiłam, że kupię jeden magazyn. W domu zastałam jak zwykle uśmiechniętą Nikki wylegującą się na kanapie w salonie.
-Szczęścia życzę z nowym chłopakiem- rzuciłam sarkastycznie w stronę dziewczyny, po czym walnęłam gazetę na stół i pobiegłam do pokoju. Byłam zła na przyjaciółkę. Nie dość, że nie powiedziała mi o tym, że ma chłopaka, to jeszcze spotykała się z kolesiem, przez którego Ha... PEWNA OSOBA nas olała. Przykro mi bardzo, ale nawet gdybym chciała, nie będę tego tolerować. Usłyszałam ciche pukanie. Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia weszła Nikki. Usiadła na moim łóżku i już chciała się odezwać, ale nie pozwoliłam jej na to
-Wyjdź!
-Mack, ja...
-Powiedziałam ci że masz wyjść!
-Mackenzie, posłuchaj mnie...
-Nie! Nie będę cię kurwa słuchać! I nie będę znosiła tego, że zadajesz się z tym palantem i jego kumplami!
- A-ale przecież Zayn to też... - zaczęła, ale jej przerwałam. Nie miałam ochoty jej wysłuchiwać w tym momencie.
- Zayn to co innego!
- Mack ja wiem że postąpiłam jak ostatnia idiotka, ale proszę cię ...
-Wypierdalaj z mojego pokoju! Nie chcę cię widzieć!
Na te słowa Nikki ze spuszczoną głową podniosła się z łóżka i skierowała się ku drzwiom. Jeszcze tylko odwróciła się, popatrzyła na mnie wzrokiem pełnym żalu  i bez słowa wyszła.
Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Chwyciłam telefon i odczytałam ją:

Od: Zayn
Hej Mała, chciałabyś może wyskoczyć dzisiaj ze mną i Louisem na imprezę? Będzie fajnie, zobaczysz XX

Uśmiechnęłam się i szybko wystukałam odpowiedź.
Do: Zayn
Z tobą zawsze :) To co, o której się widzimy? XX

Odpowiedź przyszła niemal natychmiast.
Od: Zayn
Świetnie. Będę po ciebie za godzinę XX

Zaraz zaraz, za godzinę?! Przecież ja nie zdążę! W godzinę to ja makijaż robię! No ale cóż, będę się musiała trochę pospieszyć. Wybrałam ciuchy, które uznałam za odpowiednie i umalowałam się. Włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone. Zeszłam na dół, rzuciłam krótkie spojrzenie w stronę "przyjaciółki" i już mnie nie było. Przed domem oparty o samochód czekał na mnie Zayn. Przywitałam go buziakiem w policzek, po czym chłopak otworzył mi drzwi od strony pasażera. Na tylnym siedzeniu leżał brunet z wysoko postawioną grzywką. Kiedy mnie zobaczył, na jego usta wkradł się uśmiech.
-Witaj piękna, jestem Louis- przywitał się niebieskooki
-Mackenzie- przedstawiłam się
-Zayn dużo o tobie mówił..
-Zamknij się Louis- przerwał mu mulat
-Dosłownie nie przestaje nawijać o tym, jaka jesteś śliczna, mądra i zabawna...- ciągnął niezrażony brunet
-Lou, błagam cię.
-A wczoraj to nawet wrzeszczał na cały dom, że jesteś idealna i nie może  przestać o tobie myśleć
-Kurwa, Tomlinson! Mówiłem żebyś się zamknął!- zdenerwował się Zayn. Ja natomiast śmiałam się jak opętana. Chyba będę w stanie polubić tego gościa.
-Mackenzie...
-Wystarczy Mack- uśmiechnęłam się
-A więc Mack, jak ty z nim wytrzymujesz?- zażartował brunet- my mamy go dość. Od kiedy cię poznał cały czas marudzi że  za tobą tęskni, albo szczerzy się do telefonu.
-Dosyć tego, wysiadamy- zarządził brązowooki i zatrzymał się przed jakimś klubem. Chętnie wykonaliśmy jego polecenie i już po kilku minutach siedzieliśmy przy stoliku w środku sącząc drinki. W pewnym momencie Zayn zaproponował, abyśmy poszli trochę potańczyć. Chętnie przystałam na jego propozycję, no no przecież nie mogłabym przegapić takiej okazji. No i tańczyliśmy tak kilka godzin co jakiś czas popijając drinki. W końcu miałam dość i podeszłam do Louisa, który siedział ciągle przy tym samym stoliku otoczony mnóstwem szklanek i chyba był nieźle wstawiony. Dosiadłam się do niego i próbowałam z nim rozmawiać, ale chyba z marnym skutkiem, bo nasza dyskusja wyglądała mniej więcej tak:
-Hej, dlaczego siedzisz tu sam?
-A dlaczego tęcza jest czarna?
-Tęcza nie jest czarna, Lou
-Jasne. I jeszcze mi powiedz że jednorożce nie istnieją.
-No bo nie istnieją
-Kłamiesz. Przecież widzę jednorożca
-Zgłupiałeś? Niby gdzie?
-No tam. Lata sobie przy suficie
-To jest mucha.
-Nie. To jest maleńki jednorożec. Kocham jednorożce.
Zaśmiałam się pod nosem słysząc to wyznanie, po czym podniosłam szklankę i jednym ruchem wypiłam całą jej zawartość. A później kolejną. I jeszcze jedną. Aż w końcu przestałam liczyć. Nawet nie wiem kiedy urwał mi się film.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Tak więc, witam! Jest nowy rozdział. Trochę nudnawy i ogólnie do kitu, no ale jest. Przepraszam że tak późno. Nie miałam weny (ZNOWU). Kolejny rozdział od Stra3berry

wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 5.

~~Z perspektywy Nikki~~

Cieszę się. Naprawdę się cieszę z tej randki Mack. Zwłaszcza, że Zayn do niej pasuje, i widać, że mu na niej zależy. Zresztą chyba wzajemnie. Ahh... ona to ma szczęście w życiu. Chcecie przykłady dlaczego tak sądzę? A proszę bardzo:
- Mack jest "miss popularności" w szkole (sam tytuł kapitanki cheerleaderek daje jej dużo dobrej reputacji wśród rówieśników) -  ja ograniczam się do grupki dobrych znajomych;
- ona potrafi odpyskować nawet najbardziej chamskiej lafiryndzie - ja wolę w ogóle się nie odzywać myśląc "Jeszcze narobię sobie kłopotów";
- ona miała już chyba z 7 chłopaków - ja zaledwie jednego, który i tak okazał się zwyczajnym dupkiem.
 I mogłabym wymieniać, tak w kółko i w kółko. No ale cóż. Takie życie, i muszę się już chyba pogodzić z tym, że zostanę starą panną. No bo kto by mnie zechciał? Nie mam wielkiej kolekcji jakichś sukcesów, a zamiast metalu wolę posłuchać dobrej klasyki, takiej jak np. "Cztery pory roku" - Vivaldiego. Właściwie powinnam się spytać jakim cudem przyjaźnie się z Mack? Najprostszym tego wyjaśnieniem jest chyba powiedzenie, że przeciwieństwa się przyciągają...
A wracając do mojej fruwającej dziś w chmurach przyjaciółki...mam nadzieję, że jakoś zakodowała sobie to, że ja też dzisiaj wychodzę. Szczęście w nieszczęściu, że nie wymagała nawet dokładnych informacji o moim wypadzie, co muszę przyznać, że ma w zwyczaju (tiaa...czasami zachowuje się jak moja matka ;p). Dlaczego w nieszczęściu? Bo czuję się trochę tak, jakbym ją znowu okłamywała...a dobrze wiem że nie powinnam. Przecież to moja najlepsza przyjaciółka i zasługuję nawet na najmniej miłą, ale prawdę. Muszę, jej to wreszcie powiedzieć. Cholera, tylko jak? "Mackenzie, słuchaj okłamałam cię, wtedy spotkałam się z Harrym, wybaczyłam mu, a wczoraj poznałam jeszcze jego czwórkę zwariowanych przyjaciół dla których nas zostawił" ?!
Nie to nie ma sensu. Ale i tak nie mam zamiaru dalej zatajać przed nią prawdy. Powiem jej. Jeszcze nie wiem jak, ale powiem. Nie dzisiaj, nie chce jej przecież niszczyć nastroju, ale jutr.....
- NIKKI!! - z rozmyślań wyrwał mnie donośny krzyk mojej przyjaciółki dobiegający z łazienki. Podbiegłam i wychyliłam się zza drzwi.
- Co się tak drzesz? Jeszcze zaraz znowu  przyjdzie pani Benson z pretensjami - zachichotałam pod nosem przypominając sobie nasz wczorajszy wysiłek przy sprzątaniu mieszkania wyglądającego wtedy jak jakiś kurnik. - ....Coś się stało?
- Uppss, sorki.... no właściwie to tak, stało się. Niewiemktórybłyszczykwybraćijakupiąćwłosy - ostatnie zdanie powiedziała na jednym wydechu. Taka sfrusrtowana wyglądała przekomicznie. Zaśmiałam się krótko.
- Oj Mack.... już się boję co z tobą będzie jak przyjdziesz z tej randki... - uniosła jedną brew do góry - Spokojnie, widać, że ci zależy.... i - chciała mi przerwać ale jej na to nie pozwoliłam- ...nie zaprzeczysz.
- Ehh..no dobra, już dobra, ale który mam wybrać? - zapytała wymachując mi dwoma błyszczykami przed nosem jak opętana.
- Yyy...weź ten... będzie ci paso...- chciałam już jej doradzić, ale coś mi się przypomniało - ejej no właśnie, pokaż w co się ubierasz? - na te słowa zrobiła minę typu "cholera, zapomniałam". Nie wierzyłam własnym oczom. - no nie mów mi że jeszcze nie wybrałaś... 
- Tak jakoś wyszło...- jej aktualna zdezorientowana mina rozbroiła mnie totalnie i wybuchnęłam śmiechem. ONA nie wybrała sobie jeszcze ciuchów?! Jednak miłość przewraca w głowach .. - hahah, poczekaj zaraz ci ..hahaha.. coś przyniosę - udało mi się wydusić i pognałam do jej pokoju, a dokładniej do jej garderoby. Otworzyłam jej wielgachne królestwo. "Hmm...o to będzie świetne, tylko ciekawe czy da się na to namówić..".  Wróciłam do pomieszczenia. Rzuciłam jej bezgłośnie moją "zdobycz" przez próg i oparłam się o framugę drzwi, czekając na jej dalszą reakcję. Jej mina była bezcenna. Z trudem powstrzymywałam kolejną głupawkę.
- Sukienka? Seeerio??
- Mhm. - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Co mnie po raz kolejny już dzisiaj zdziwiło, widocznie się wahała. W a h a ł a  s i ę!  - uh...no dalej zakładaj. Zaynowi się spodoba. - puściłam do niej perskie oko, próbując ją skłonić ...i chyba mi się to udało bo wyglądała na bardziej przekonaną.
- Ugh, no dobra. Ale tylko ten jeden raz...- dopiero po chwili do mnie dotarło, że zgodziła się założyć sukienkę. Zaraz...co?! Ona założy sukienkę ?!? Zaczynam się poważnie martwić czy nie zrobili jej przypadkiem jakiegoś prania mózgu. Nieuszykowane ciuchy?! Dobrowolne założenie ...
S U K I E N K I?!? Jeszcze zaraz mi powie, że ubóstwia słodkie, różowe króliczki (o_O) ...

Wyszło na to, że w efekcie końcowym moja przyjaciółka wyglądała meegacudownie. Niestety, nie udało mi się jej namówić na szpilki, i założyła swoje 'legendarne' trampki, ale trudno. I tak fakt że stoi teraz przede mną w turkusowej sukience bez ramiączek, przerasta moje najśmielsze oczekiwania.
Jak na komendę, usłyszałyśmy roznoszący się po całym mieszkaniu odgłos dzwonka do drzwi. Oznajmiłam Mackenzie, że pójdę otworzyć, na co nie miała nic przeciwko. Tak jak myślałam, zaraz po otworzeniu ujrzałam przystojnego, elegancko ubranego mulata, z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- No, no...jaki punktualny - mruknęłam z aprobatą.
- Hej Ni....- odezwał się, a ja spojrzałam na niego znacząco, próbując zagestykulować, żeby trzymał buzię na kłódkę i udawał, że się nie znamy. Po jego minie można było uznać, że zrozumiał. Odchrząknął i rzekł nieco głośniej: - Cześć, wiesz może czy Mackenzie jest już goto...- nie dokończył, gdyż jego wzrok zatrzymał się w brunetce, która właśnie wyłoniła się z wnętrza mieszkania. Patrząc na niego w tej chwili, można było pomyśleć, że zaraz mu te brązowe patrzadełka z orbit wyskoczą. Spojrzałam na ów piękność, stojącą za mną i posłałam jej ciepły uśmiech.
- Hej Zayn.- powiedziała, na co chłopak powrócił do rzeczywistości.
- eh...Witaj piękna, wyglądasz dziś czarująco. - "uhuhu...jaki fliiirt xD"
- A dziękuję bardzo. A właśnie... poznaj oficjalnie moją dzisiejszą stylistkę ..- objęła mnie ramieniem.. - ..i najlepszą przyjaciółkę Nikki - przedstawiła, po czym podaliśmy sobie ze poznanym mi już wczoraj chłopakiem, rękę do uściśnięcia.
- Zayn.
- Nikki. - powiedzieliśmy widocznie zmieszani, a kiedy Mack obróciła się w poszukiwaniu płaszcza posłałam chłopakowi bezgłośne "przepraszam". Głupio mi było, że jeszcze Zayna w to wplątuję.
- To miłej randki wam życzę. - odrzekłam po czym pożegnałam się z przyjaciółką buziakiem w policzek.- i uważaj mi tam na nią. - szepnęłam mulatowi do ucha, tak aby Mackenzie nie zauważyła, po czym oboje opuścili mieszkanie. Podeszłam do okna. Mulat, jak na dżentelmena przystało, kulturalnie otworzył przed Mackenzie drzwi czerwonego Volvo i kiedy ona już wygodnie usadowiła się na miejscu, dyskretnie spojrzał w moją stronę. Uśmiechnięta wystawiłam mu kciuka, czym miałam zamiar dodać mu otuchy i ten, już widocznie mniej zestresowany, zajął swoje miejsce po stronie kierowcy. Samochód ruszył z piskiem opon, a ja patrzyłam jeszcze za nimi aż zniknęli  z mojego pola widzenia.

Nadszedł czas abym sama pomyślała o swoim wyglądzie. W takiej chwili przydałaby się odświeżająca kąpiel. Napuściłam wody do wanny, dolałam olejku o zapachu kwiatu wiśni i zanurzyłam swe nagie już ciało w ciepłej cieczy. Następnie wysuszyłam włosy, upięłam je w niedbałego koka i umyłam zęby. W samym ręczniku, udałam się do mojego pokoju w celu znalezienia ubrań, tylko tym razem dla siebie.
Ostatecznie mój wybór padł na : czarno-białe getry, jeansową koszulę oraz szary, sportowy sweterek z nadrukowanym tygrysem. Dobrałam jeszcze do tego pasującą biżuterię,  dość wysokie obcasy, rozpuściłam włosy i nałożyłam na nie czapkę a'la smerfetkę. Następnie pociągnęłam usta czerwoną szminką, a oczy czarną kredką i właściwie byłam już uszykowana. Zostało mi jeszcze przynajmniej pół godziny, więc wzięłam jeszcze Ginny, na krótki spacerek, i oddałam ją pod opiekę naszej sympatycznej, mieszkającej wraz ze swoim mężem, około 60-letniej sąsiadce z parteru - pani McCaurtney. Często powierzałam kobiecie moją sunię, bo czasami sama nie mogłam poświęcić jej wystarczająco dużo uwagi (m.in. przez lekcje), a wiedziałam, że sąsiadka na pewno się zgodzi, i Ginny będzie u niej bezpieczna. Można by było nawet nazwać ją jej 'etatową opiekunką', bo gdy ja byłam w szkole to ona się nią zajmowała. Miło tak jest czasami móc doświadczyć tzw. "sąsiedzkiej pomocy".

Rozsiadłam się na kanapie z jakimś kolorowym pisemkiem w ręku, jednak nie dane i było nawet go otworzyć, bo moim uszom rzuciło się rytmiczne pukanie do drzwi. Nawet nie musiałam sprawdzać kto za nimi stoi, bo był to dobrze mi znany motyw rytmiczny. Za każdym razem tak pukał. Był to tak jakby "nasz rytm". Na samo wspomnienie, moje kąciki ust podniosły się znacznie do góry.
Przyciągnęłam drzwi do siebie i ujrzałam mojego przyjaciela, który szczerzył się do mnie jak głupi do sera.
- Cola! - rzucił się na mnie z otwartymi ramionami i zaczął mocno przytulać.
- Mi też miło cię widzieć Harry. - mruknęłam rozbawiona. Ten odsunął się lekko,  zlustrował mnie i po chwili szepnął do ucha: - Świetnie wyglądasz.
- Umm...Dzięki, ty też. - palnęłam lekko zawstydzona, na co chłopak poszerzył swój uśmiech o kolejny centymetr. - To co idziemy? - spytałam.
- Mhm. - wzięłam jeszcze telefon i jakieś drobne na wszelki wypadek, i zamknęłam drzwi na klucz.
Loczek zachowujący cały czas tę samą mimikę twarzy nadstawił mi ramię, które chwyciłam. Po wyjściu z klatki  dobiegła do mnie pozostała reszta bandy, oczywiście oprócz Zayna (wiadomo z jakiego powodu).
- Chło-paaccyy, w-wystar-rczyy, dusii-cie... - wydyszałam z trudem.
- Ajć...przepraszamy. - powiedział któryś z nich, po tym jak odskoczyli ode mnie jak poparzeni i moje płuca mogły już normalnie pracować.
- Haha..nic się przecież nie stało. - posłałam im ciepły uśmiech, który odwzajemnili. -To co..- klasnęłam w dłonie- ...jak zaplanowaliście ten dzień? - po tych słowach każdy z nich zaczął mi coś tłumaczyć indywidualnie, z czego nic nie zrozumiałam. Kiedy bełkot ucichł, popatrzyłam z pytaniem w oczach na jedynego, który się nie odzywał - Harrego. Na to ten zaśmiał się cicho pod nosem i wytłumaczył spokojnie:
- Chłopacy chcieli przekazać, że myśleli o kręgielni...
- Spoko. - powiedziałam trochę mniej pewna siebie, gdyż (wiem że to dziwne) nigdy nie byłam w takim miejscu i nie wiem jak to się robi tzn. jak się w to gra... Widocznie Louis wyczuł moją niepewność, bo zapytał:
- Chyba umiesz grać w kręgle no nie?
- Noo... nie za bardzo. - przyznałam szczerze. - Tak na prawdę nigdy nie próbowałam. - dodałam masując się po karku.
- Nic się nie martw. Nauczymy Cię. To banalnie proste zobaczysz. - dodał mi otuchy Liam, klepiąc mnie po ramieniu. Uśmiechnęłam się.- A...i mam takie pytanko... - kiwnęłam zachęcająco głową, żeby kontynuował. - Nie miałabyś nic przeciwko, jakbyśmy zabrali jeszcze ze sobą moją dziewczynę Danielle?
- No pewnie, że nie. Z miłą chęcią ją poznam. A poza tym będzie lepiej jeśli będzie choć o jedną dziewczynę więcej. - ucieszył się na moją odpowiedź.
-  Jedziemy? - spytał po chwili ciszy podekscytowany Lou, i wkazał głową na wcześniej nie zauważonego przeze mnie lśniącego wozu. Chociaż nie, ten "wóź" był taki wielki że powinnam go lepiej nazwać busem! Eh...nie ma co, ci to mają luksusy. Obok pojazdu (co dopiero teraz zauważyłam) stał nieznajomy mi wysoki, muskularny mężczyzna w czarnym mundurze (?).
- Dzień dobry panu. - przywitałam się grzecznie, tylko że zamiast odpowiedzi usłyszałam chichotanie  pozostałych. Nie rozumiem, co w tym takiego śmiesznego? Speszona spojrzałam na czerwonego ze śmiechu mężczyznę.
- Hah, przepraszam. - powiedział gdy się już 'ogarnął'- Po prostu nie jestem żaden pan. Tylko Barney. Ochroniarz chłopców. - wyjaśnił i podał mi rękę do uściśnięcia. Poczułam jak moja twarz również oblewa siarczysty rumieniec, tyle że ze wstydu - A ty to pewnie ta słynna Nicole? - trochę mnie zdziwił tym, że zna moje imię. Ale jak to "słynna"? Chłopacy o mnie mówili? Popatrzyłam po pozostałych lekko zdezorientowana. Już miałam coś odpowiedzieć, ale Harry mnie wyprzedził.
- Tak tak, to ona. - powiedział dumnie, otaczając mnie ramieniem. Spojrzałam na niego. Posłał mi swój czarujący uśmiech, który tak uwielbiałam. Nie umiałam go nie odwzajemnić. Nagle ktoś głośno odchrząknął. Rozumiejąc aluzję, wpakowaliśmy się do wozu. W środku było jeszcze bardziej ekskluzywnie niż z zewnątrz: skórzane obicia foteli (które swoją drogą były bardzo wygodne :D)przyciemniane szyby itd. Chyba największą moją uwagę przykuła podłoga wozu, gdyż pełna była najróżniejszych podpisów (m.in. Eda Sheerana).
- Wow, zbieracie autografy... w środku auta? - uniosłam brwi do góry.
- Yy..w sumie to nie są autografy. To podpisy różnych osób, które jechały z nami w tym samochodzie. Ty oczywiście też się podpiszesz. - wyjaśnił mi rozochocony Harold, podając mi ni stąd ni zowąd markera. Wzięłam go od niego, ale gdy miałam już dotknąć tuszem do płaszczyzny zawahałam się.
- Jesteście pewni, że chcecie żebym wam się podpisała? Przecież nie jestem jakąś tam sławną celebrytką czy coś w tym stylu...
- Nikki, wystarczy że jesteś sobą... i my chcemy właśnie twój podpis. Nie ma znaczenia czy nazywasz się Johnson, czy.. no nie wiem, np. Lopez. - jeejku, oni dobrze wiedzą jak spowodować u mnie uśmiech od ucha do ucha. Złożyłam mój pierwszy w życiu 'autograf' i usiadłam na wolnym miejscu pomiędzy Niallem, a Harrym. Przede mną siedział Liam, a obok niego Louis.
 Po drodze na kręgielnie, podjechaliśmy jeszcze po tą ukochaną Li. Danielle (bo tak się przedstawiła)wydawała się być bardzo sympatyczna. Zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Nie dość że śliczna i zgrabna (nic dziwnego...w końcu jest tancerką) to jeszcze sympatyczna.  I co z tego, że jest starsza od swojego chłopaka (chociaż tego gdyby chłopacy nie opowiedzieli mi jej "biografii" wcześniej, nie pomyślałabym nawet). Od razu widać, że się kochają, a według mnie w miłości ważniejsze jest uczucie jakim się darzy tą drugą osobę. W końcu wiek to tylko liczba, czyż nie ?

***
Ja, Harry i Louis byliśmy na jednym, a Liam, Danielle i Niall na torze obok. Rozwalały mnie nazwy jakie wyświetliły się na tabeli wyników. Np. Lou wymyślił sobie że podpisze się jako " Mr.Carrot " i zadowolony teraz cały czas popisuje się przed nami.
- Patrz, władasz te trzy palce w te dziurki tu, na kuli, bierzesz zamach i rzucasz....! - wiernie tłumaczył mi Harry. Próbowałam być skupiona na jego instrukcjach, ale mówił to w taki sposób, że nie uławiał mi zrozumienia.  Tak więc byłam też świadkiem jak pan Marchewa  ruszając się zwinnie jak jakaś wiewiórka, zdobywa strike'a.
Mi za pierwszym razem pomógł rzucić mój "prywatny nauczyciel" (czytaj: rzuciłam razem z loczkiem ), co było dla mnie dość niezręczne. Takim sposobem, wspólnymi siłami strąciliśmy 7/ 10 kręgli. Gra toczyła się dalej. Na naszym torze prowadził Tommo, a na torze obok - Danielle (?!). W każdym razie ruszyła już rozstrzygająca runda. Moja kolej. Chwyciłam ostrożnie kulę. Lecz w tym samym czasie na ten pomysł wpadł, ktoś inny i nasze dłonie się zetknęły. Spojrzałam ostrożnie do góry i zatonęłam w tych niezwykle niebieskich, hipnotyzujących tęczówkach, należących do... Nialla. Poczułam jak oblewam się gorącym rumieńcem (eh..jak ja tego nie lubię -.-). Mam nadzieję, że nikt tego nie zauważył, ale spojrzałam z powrotem na nasze zetknięte ze sobą dłonie.
- Ymm....sorki. - już chciałam wziąć inną, ale blondas mi przerwał.
- Nie, nie. Weź ją. I pokaż jak zbija się wszystkie kręgle za pierwszym razem. - puścił do mnie oczko i wziął inną kulę. Odwróciłam się w moich konkurentów, którzy prawdopodobnie nie widzieli tej niezręcznej sytuacji, bo byli pochłonięci jakąś widocznie fascynującą konwersacją.
- No dalej Cola....pokaż że początkujący też może być dobry. Jak się zbija wszystkie kręgle za pierwszym razem...- powtórzyłam słowa Horanka, wypuściłam motywująco powietrze z ust i spojrzałam w bok. Mój kolega właśnie wypuścił kulę w kolorze jego oczu i zamiast oczekując wyniku patrzeć na nią, spojrzał na mnie i ukazał swój aparat, który dodawał mu tylko uroku.
Wzięłam lekki rozbieg i..... kula potoczyła się.... zmieniła bieg i .... Yeah! 10/10 ! Przybiłam dziesione z pochwalającym mnie Haroldem i z lekko zszokowanym Lou (kapara mu opadła xd)
- Noo to...grę w kręgle masz już zaliczoną! - powiedział roześmiany Niall i przybił mi żółwika.

***
- Ejj, czy naprawdę tylko mi burczy w brzuchu? - zapytał zdesperowany blondyn klepiąc się po nim. Reakcja chłopaków była natychmiastowa: wprost huknęli salwą śmiechu. Danielle też nie udało się ukryć niezrozumianego prze ze mnie rozbawienia. Lecz nie musiałam długo czekać na wyjaśnienia.
- Ty Niall to tylko o jedzeniu. - wydusił Lou, za co Nialler obrzucił go pełnym wyrzutu spojrzeniem.
- No co? Głodny jestem. - wymamrotał, udając smutnego. Dobra przyznam, na ten widok nie sposób było się nie roześmiać. - a wy nie? - dodał, po czym każdy spojrzał po sobie.
- To może pójdziemy coś przekąsić, hmm? - zadała pytanie Dani.
- Ee..łee...nooo..teen .... - zaczęła się wykręcać pozostała trójka chłopców.
- Ugh... lenie. Dobra, to wy tu siedźcie, Dan będzie was pilnować... - spojrzałam pytająco na dziewczynę, na co przytaknęła głową. - a ja pójdę z Niallem po jakieś żarcie. - zaproponowałam, a u chłopaka pojawił się natychmiastowo banan na twarzy.

Naszym celem był supermarket. Musieliśmy wykonać nasze zakupy w ekspresowym tempie, żebyśmy nie zostali wytykani palcami (wiecie takie incognito). W końcu, z dwoma dwulitrowymi napojami. dwiema paczkami chipsów i paczką paluszków pod pachą wyszliśmy ze sklepu ku drodze powrotnej. Jakoś w jej połowie zatrzymałam się gwałtownie. Zza drzewa po drugiej stronie co chwila wyjawiał się czarny obiektyw.
- Niall... - szarpnęłam zdezorientowanego chłopaka za rękaw bluzy i  dyskretnie skinęłam głową na niepokojący mnie obiekt.
- Cholera.... paparazzi - wydusił po czym zdjął swoje ciemne okulary z nosa i podał je mnie. - Załóż je. - polecił, nie do końca wiedziałam o co mu chodzi. - Chyba nie chcesz żeby dowiedzieli się kim jesteś, nieprawdaż? - wytłumaczył.
- Mackenzie... - wyszeptałam bardziej do siebie, wyobrażając sobie co by to było gdyby zdjęcie moje i Nialla pojawiło się przypadkiem w gazecie. Ten zaczął się energicznie rozglądać.
 - Chodź. - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę jakiś drzwi, przy czym zgubiłam część naszych zakupów. Był to dla mnie dosyć szokujący ruch, tym bardziej, że wywołał u mnie niekontrolowane dreszcze. To było dziwne uczucie. Co najmniej dziwne. A wracając do tematu... kiedy drzwi okazały się otwarte, wleźliśmy tam szybko, co okazało się być błędem. Drzwi za nami zatrzasnęły się z hukiem, i zrobiło się ciemno jak w grobie. Nie ukrywam, boję się ciemności.
- Nicole? - drgnęłam gdy chłopak po raz pierwszy zwrócił się do mnie imieniem. W gruncie rzeczy nigdy nie zwracałam uwagi w jaki sposób ktoś wymawiał moje imię, ale Niall powiedział je jakoś tak ....inaczej. Jakby tak... z troską ? Nie wiem, bo nigdy czegoś takiego nie słyszałam.
- Niall? Gdzie jesteś? - spytałam niepewnie wymachując rękami dookoła w poszukiwaniu chłopaka.
Wtem ni stąd, ni zowąd potknęłam się o jakiś leżący na podłodze przedmiot, i takim sposobem wpadłam na mojego kolegę. Po prostu świetnie. Przynajmniej ten problem (patrz: odnalezienia go) mam już z głowy.
- Nic ci nie jest? - spytał z troską (?!) w głosie, gdy wyswobadzałam się z jego szczelnego uścisku (tak... na szczęście zdążył mnie złapać i nie polecieliśmy razem na podłogę, czy Bóg wie co jeszcze)
- uhh..nie,nie. Dzięki. - wymamrotałam speszona. - A tobie? - spytałam spoglądając w miejsce gdzie powinnam widzieć swoje buty..
- Wszystko w jak najlepszym porządku. - odparł - no może poza tym, że nie mam zielonego pojęcia gdzie jesteśmy .. - dodał szybko.


- Mam złą wiadomość - zaczął po chwili ciszy -... telefon mi padł.
-  Uhh....mam nadzieję że mojego zdążyłam podładować, bo przydałoby się trochę światła - przeszukałam kieszenie i wyjęłam z jednej mojego smartfona z funkcją latarki. - To chodźmy teraz poszukać wyjścia - powiedziałam, gdy ją zapaliłam, i zrobiło się o wiele jaśniej. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znaleźliśmy. Nie widzieliśmy zbyt wielu szczegółów, ale patrząc na wyposażenie miejsca, było to coś w stylu pomieszczenia gospodarczego. Wyjaśniło się również przez co prawie się zabiłam: paczki z prowiantem. "Nareszcie...drzwi" powiedziałam w myślach i pociągnęłam za klamkę. Nic. Drugi raz, trzeci...zamek ani drgnął. "Nie no proszę.. niech będzie otwarte". Nim się obejrzałam, szarpałam klamką jak opętana. Mój towarzysz widząc moją bezsilność, wziął sprawy w swoje ręce. I to dosłownie. Niestety, również niczego nie zdziałał.
- Poczekaj, spróbuję zadzwonić do Harrego. - zaproponowałam, lecz patrząc na ekran a dokładniej  na wykres zasięgu lekko zbladłam - Nie ma zasięgu... pewnie przeciążona sieć czy coś...- co dziwne Irlandczyk nie wydawał się być aż tak zdołowanym tym faktem - Czyli jesteśmy zmuszeni tu trochę posiedzieć. - skomentowałam, zdjęłam wysokie buty (po zbadaniu terenu rzecz jasna) i zsunęłam się po drzwiach do pozycji siedzącej tak, że opierałam się teraz o nie plecami - no zaczepiście. - dodałam z sarkazmem.
- Eeej, jestem aż taki zły? - spytał po przeanalizowaniu moich słów robiąc przy tym smutną minkę.
- Niee, no coś ty- odpowiedziałam rozbawiona jego mimiką twarzy, która właśnie zmieniła się na rozchmurzoną.
Po jakiś 2 minutach Niall zaczął się wiercić, chodząc w tę i we wtę.
- emm....Gdzie się podziały te reklamówki z jedzeniem? - spytał desperacko łapiąc się za głowę. Spojrzałam na niego jak na idiotę, po czym dodał:- Serio, zaraz żołądek mi eksploduje ... - zaczął masować swój brzuszek ze skwarzoną miną, po czym usłyszeliśmy głośne burczenie.
- eeh..Ty to chyba faktycznie tylko o jedzeniu. - mruknęłam cicho, podśmiewając się. W końcu tym że możemy się stąd w ogóle nie wydostać jakoś się nie przejął.
 Po chwili siedzieliśmy koło siebie na dość chłodnej podłodze, obżerając się cebulowymi Lays'ami. Nie ma to jak zdrowe odżywianie.
- Zazdroszczę mu. - powiedział nagle, tym samym przerywając odgłosy chrupania.
- Komu?- szczerze nie ogarnęłam o co mu chodzi.
- no...Harremu - kompletnie zbił mnie z pantałyku.
- a-ale czego niby? - uniosłam lewą brew do góry.
- Takiej fajnej przyjaciółki... - chociaż w środku panował półmrok, doskonale mogłam zobaczyć jak uroczo się do mnie uśmiecha. Mam wielką nadzieję, że nie widział koloru mojej twarzy w tym momencie. Czy on mówił o mnie?! - ..jak ty - dokończył nieco onieśmielony.
- oh...- tylko to udało mi się z siebie wydusić. Autentycznie. - dz-dziękuję - powiedziałam, bo co innego miałam powiedzieć? Zaskoczył mnie. Bardzo. Że niby on zazdrości Harremu.. mnie?! Ale mnie?! Jak? Przecież on też może być.... -  przecież ty też możesz być moim przyjacielem..to znaczy jeśli tylko byś chciał żebym była twoją przyjaciółką ... - olśniło mnie. W końcu musiałam jakoś przerwać tę niezręczną ciszę. Może się to wydawać niezrozumiałe, ale sama chciałam być jego przyjaciółką. Co prawda nigdy nie dopuszczałam do rzeczywistości pytania się komuś czy chce być moim przyjacielem czy coś, bo to samo wychodziło....ale w gruncie rzeczy, nawet bez tego podejrzewałam, że w krótce byśmy nimi zostali. :3


- I ty się jeszcze pytasz? -  jeszcze chyba u nikogo nie widziałam tak szerokiego, szczerego uśmiechu. - Pewnie, że chcę! - praktycznie wykrzyczał podekscytowany. Nie umiałam zatrzymać moich kącików ust, które podniosły się do góry. - Więc ..... przyjaciele?
- Przyjaciele. - potwierdziłam radośnie, i uścisnęłam jego wyciągniętą w moją stronę dłoń.
- um...to może, droga przyjaciółko - zagaił, szczerząc się do mnie jak głupi do sera - opowiedziałabyś co nieco o sobie? - szturchnął mnie lekko w ramie.
- A cóż byś chciał takiego wiedzieć? - spytałam teatralnym głosem.
- Hmm...- pocierał palcami po 'brodzie' udając myśliciela - to może na początek...twój ulubiony kolor?
- Niebieski. - rzuciłam bez namysłu, ale gdy zorientowałam się ,że jego oczy są także niebieskie, szybko spytałam też jego: - a twój?
- Też. - i znowu ten jego niebiański uśmiech. Tak, muszęprzyznać, że uśmiech to on ma profesjonalny - Właściwie to od dzisiaj, też. - wymamrotał do siebie, lecz wystarczająco głośno bym mogła go zrozumieć.

***
Minęło już chyba kilka godzin (?), a my nadal ślęczeliśmy w tym samym miejscu i cały czas ze sobą rozmawialiśmy. O wszystkim i o niczym. Świetnie się z nim spędzało ten dość niefortunny pobyt. Śmialiśmy się, rzucaliśmy różnymi sucharami, dowiadywaliśmy się o sobie (choć nie tylko o sobie) ciekawych faktów. Zaczęło mi się robić już powoli zimno, bo co jak co ale za specjalnego ubrania do takiego siedzenia w nieogrzewanym pomieszczeniu to ja na sobie nie miałam. Na szczęście mój kulturalny przyjaciel (jaramsięjaramsię :D) zauważył to i bez słowa zdjął z siebie swoją siwą bluzę i (oczywiście mimo moich licznych protestów) okrył mnie ją. Ale to jeszcze nie koniec! Widać, że bał się trochę mojej reakcji, ale zdecydował się i przysunął się do mnie maksymalnie obejmując swoimi ciepłymi ramionami. Niemal od razu zrobiło mi się cieplej, nie tylko na skórze, lecz i w sercu. W spokoju i ciszy napawałam się rozkosznym zapachem jego perfum i przysłuchiwałam naszym niewyrównanym oddechom, przeplatanym gromkim śmiechem, wywoływanym przez wspomnienia Nialla z chłopakami. Czułam się tak ... bezpiecznie (?) że mogłabym tkwić w takiej pozycji bez końca.
 To niesamowite. Znamy się z blondynkiem zaledwie dwa dni, a ja mam wrażenie, że od przynajmniej dwóch  miesięcy  i jesteśmy już starymi kumplami. Może i jestem naiwna, ale wiem, czuję, że mogę mu bezgranicznie zaufać  i mam nadzieję, że vice versa. Normalnie  n i e s a m o w i t e uczucie.
Kiedy nasze chichoty, po tym jak chłopak skończył opowiadać o tym, jak Lou wyprostował Harremu w nocy, gdy spał włosy prostownicą, ucichły Horan postanowił przerwać tą ciszę:
- Nikki? - spytał nieśmiało.
- Tak?
- A właściwie to jak wygląda twoja historia z Harrym i Mackenzie ? To znaczy jak się poznaliście i w ogóle...
Westchnęłam cicho, przywołując sobie wspomnienia z tam tych dni i z uśmiechem malującym się na ustach zaczęłam swą wypowiedź:
- Byliśmy wtedy jeszcze w przedszkolu...ja i Harry.... mieliśmy jakieś... 4? Może 5 lat....Nasze mamy razem pracowały i tak jakoś wyszło że zgadały się o swoich dzieciach w równym wieku.....i mama Harrego zaprosiła całą naszą rodzinę... tzn. Mnie i moich rodziców, bo mój brat jeszcze się nie urodził ..... tak 7 lat różnicy to jednak coś - mruknęłam i kontynuowałam swój monolog - ale dalej .... zaprosiła nas na niedzielny obiad i kawę....  więc...pojechaliśmy....i co? Oczywiście nasze mamusie, który zdążyły się już dość mocno zakolegować marzyły o tym żeby także ich dzieci się zaprzyjaźniły.... tak też się stało.... na początku Harry zaprosił mnie do swojego pokoju i zaczął pokazywać swoją kolekcję samochodzików i swoją zabawkową kuchenkę, przy której wydawaliśmy obiady jego misiom - zaśmiałam się- a potem.... nie miałam żadnych koleżanek w przedszkolu więc poszłam do loczka....a on zamiast z innymi chłopcami zaczął się bawić ze mną..... kilka miesięcy później pani przedszkolanka oznajmiła nam że będziemy mieli nową koleżankę w grupie, która właśnie się przeprowadziła do Holmes Chapel, o imieniu Mackenzie  haha....dzieci ją na początku omijały szerokim łukiem, my też, bo po prostu hah baliśmy się jej, gdyż była dość hmm....pyskata w tamtych czasach...zresztą chyba jej to trochę zostało....aczkolwiek kilka dni później przedszkolak z wyższej grupy zabrał nam jakąś zabawkę czy coś takiego. I kto przybiegł nam z odsieczą? Waleczna Mackenzie!! hahah.... i po tym zdarzeniu przełamaliśmy się z Harrym co do niej, a ona udowodniła nam że nie taki diabeł straszny jak go malują hah......od tamtego czasu prawie wszędzie chodziliśmy razem. Ja, Harry i Mack. Pewnego dnia zobaczyliśmy ulotkę o przesłuchaniach do X factora. Zaczęłyśmy namawiać Harrego do wzięcia w nich udziału.... upierał się, że nie wystąpi bez nas, ale w końcu, w sumie to nie wiem jakim cudem, ale namówiłyśmy go. Powiedział, że jedzie tam tylko żeby sprawdzić jak to wygląda "od kuchnii" i przede wszystkim dla nas. No..i resztę historii już znasz.....- posłałam mojemu skupionemu słuchaczowi blady uśmiech.
- yhyy....
- I już chyba wiem dlaczego ja byłam w stanie mu wybaczyć. Po prostu dłużej go znałam i nie chciałam go bo stracić. Bo co jak co ale myślę, że my byliśmy bardziej związani ...

*Retrospekcja*

Biegniemy przez jakiś las z plecakami narzuconymi przez ramię. Harry trzyma mnie za rękę. Nie ma z nami Mack, gdyż wyjechała kilka dni temu z rodzicami  na Florydę, na pięćdziesiątnicę małżeństwa ich dziadków.
- Harry gdzie ty mnie właściwie prowadzisz? - pytam zaciekawiona.
- A zobaczysz. - chłopak posyła mi swój czarujący uśmiech i prowadzi dalej poprzez gąszcz zielonych drzew.
Nagle znajdujemy się na jakiejś cudownej polanie całej obsypaną i pachnącą fiołkami. Łagodne promienie popołudniowego słońca muskają delikatnie nasze twarze. Po środku tego pięknego miejsca dostrzegam drzewo. Puszczam dłoń Harrego i podążam w kierunku starego dębu, które przykuwa moją uwagę, a raczej nie one tylko coś znajdujące się NAD nim. Widzę urzeczywistnienie mojego marzenia z dzieciństwa - to jest najprawdziwszy domek na drzewie. I to nie byle jaki!  Dodatkowo z samego jego czubka wystaje chorągiewka z napisem "Nikki & Harry Refuge :)" [tł. zakątek Nikki i Harrego] Słyszę za sobą kroki przyjaciela.
- Ty- ty sam to zrobiłeś? - pytam nawet się nie odwracając.
- Mhm. Podoba się? - pyta z nadzieją w głosie.
- To jest..yy jesteś.....- próbuję pozbierać myśli do kupy -  AAA!!! - udaje mi się pisnąć i rzucam się chłopakowi na szyję.
- Czyli mam rozumieć że ci się podoba? - pyta rozbawiony gdy już odklejamy się od siebie.
- Oczywiście że tak! Jeny, nie wiem co powiedzieć! Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!! Jesteś kochany!- skacze z radości, a mojej twarzy nie opuszcza gigantyczny wyszczerz. - Właściwie to dlaczego nie dopisałeś Mack? - unoszę zabawnie brew do góry.
- Eee.... bo  tak sobie pomyślałem ee...że jak ona będzie na tych tam tańcach to będziemy sobie przychodzić..- mamrocze z lekka zmieszany łapiąc się za skroń.
- Czyli nie zamierzasz jej o tym mówić..hm? - pytam krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- No....nie wiem. Bo przecież nie musi o tym wiedzieć co nie? Może to być taka nasza 'kryjówka'....
- ..przed jej furią? haha..... ale nie uważasz że to trochę nie fair?
- Gdziee tam. - macha lekceważąco ręką i spogląda na moją wyrażającą niezdecydowanie w tamtym momencie twarz. - Najwyżej zganisz na mnie. - mruga do mnie. Na samą wizję Harrego uciekającego przed rozzłoszczoną Mack mimowolnie moje kąciki ust podnoszą się do góry. Tiaa...jestem TAAKA złaa. Ale gdybyście sami to widzieli. To nie moja wina, że oni są razem jak darmowa rozrywka.
- Nie, nie, nie ...błagam powiedz że właśnie nie wyobrażałaś sobie momentu kiedy Mack mnie morduje...- mówi załamany loczek kładąc dłonie na twarzy, a ja odpowiadam mu tylko chytrym uśmieszkiem - ugh, jesteś okropna - komentuje dając mi kuksańca w bok.
- Ej! Wcale nie! - protestuję rozbawiona.
- Wcale tak. - mówi rozochocony i zaczyna mnie łaskotać. - To co chcesz sprawdzić jak jest w środku ...czy nie? - pyta gdy udaje nam się już przystopować śmiech.
- Oczywiście! (...)


- I pozostało to w tajemnicy? - zapytał mnie zaciekawiony Niall, gdy już wróciliśmy do "rzeczywistości".
- hahah Coś ty...... jakiś tydzień później nasza genialna Mack urwała się z tanecznego i...zaczęła nas śledzić. - Niall otworzył szeroko oczy ze zdziwienia - Powaga. A najlepsze jest to, że my kompletnie nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy! Dobrze, że deszcz zdążył zniszczyć tą chorągiewkę, bo wątpię żeby któreś z nas to przeżyło.
- Ale przeżyliście....? - spytał cały czerwony od powstrzymywania śmiechu.
- No niee.... przecież ja jestem już duchem. - wytknęłam mu język - Po prostu zwaliłam na Harolda, bo tak tego pragnął, a potem Mackenzie prześladowała go gnębiąc, że przyjdzie kiedyś do niego zakopać mu dołeczki. W nocy. Z łopatą. Powinien się cieszyć że wtedy miał jeszcze w miarę proste włosy.- widać było że blondyn bardzo się starał, ale nie udało się. Jak ryknął śmiechem to i ja, bo widok tarzającego się po podłodze ze śmiechu Horana, to baardzo, ale to baaardzo zabawny widok. Serio. Umie chłopak zarażać wesołością.
- Kocham twój śmiech - udało mi się wychwycić spośród kolejnych salw chichotów (choć powinnam powiedzieć: wycia)
- Co? - momentalnie ucichłam patrząc na niego pytająco, w celu potwierdzenia tego czy się nie przesłyszałam.
- yy..nic, nic - udało mu się ogarnąć, nie wiedząc co powiedzieć dalej posłałam mu po prostu ciepły uśmiech po czym on dodał ciszej: - wiesz...przypominasz mi kogoś - spojrzałam na niego w stylu: weźrozwińbonieogarniam. : - to znaczy.. nie żeby coś, ale jesteś podobna do Holly, mojej.... byłej.
- o. - wydusiłam szeptem i jakieś 2 minuty później odważyłam się odezwać: - sorki, jeżeli jestem wścibska, ale dlaczego właściwie nie jesteście już razem? - spytałam nieśmiało, chociaż nie wiem co mnie podkusiło. Przecież sama wiem, że rozmawianie o byłych nie należy do przyjemnych. Chciałam już to wycofać, ale chłopak wyglądający jakby bił się a własnymi myślami zabrał głos :
- My nie jesteśmy już razem bo...bo ...ona..- westchnął ciężko - ...odeszła.
- Ale może nie wszystko jeszcze stracone, może miała jakiś powód...może..
- Nie, nie o to mi chodzi - wtrącił, przerywając mi. Oparł głowę o drzwi i spojrzał na sufit - Mieliśmy akurat z chłopakami trasę do "Up All Night", kiedy przed jednym z koncertów zadzwoniła do mnie jej mama z wiadomością że Holly jest w stanie krytycznym i leży w jednym w londyńskich szpitali.... nim zdążyłem dojechać.... ona ...... ona umarła. A ja nawet nie zdążyłem się z nią pożegnać. - dokończył półszeptem. Było mi go tak strasznie żal. Idiotka, musiałaś zacząć ten temat?
- Niall..j-ja, ni-nie wiedziałam, prze-przepraszam. Tak mi przy-kro. Ja- ja nie powinnam się ciebie o to pytać. - zakłopotana zaczęłam uważnie lustrować podłogę.
- Nie, nie spokojnie. - po tych słowach Irlandczyk podniósł moją brodę palcami w taki sposób, że teraz patrzyliśmy sobie prosto w oczy - Zdążyłem już się z tym jakoś pogodzić. Przecież wszyscy kiedyś umrzemy. A przecież jej przedwczesna śmierć nie mogła nie mieć jakiegoś celu. W końcu wszystko dzieje się po coś. Tylko po prostu jeszcze nie znamy powodu, dla którego jej tu już nie ma. Także nie przejmuj się, nawet wiesz co? Jest mi lżej. W końcu mogłem się komuś wygadać. Bo co jak co ale dziewczyna chyba bardziej zrozumie niż chłopak. - uśmiechnął się do mnie nieznacznie, a ja spuściłam speszona głowę.  Przyznam, że bardzo mi zaimponował swoimi słowami. Przekonałam się że zamiast pozornie dziecinnego jest on bardzo dojrzały w środku. Mimo, że cały czas czułam się skrępowana zwierzeniem blondyna energicznie wtuliłam się w jego wychłodzone już ciało, na co ten schował głowę w moich włosach i tylko mocniej do siebie przyciągnął.
 I wtedy...stało się coś nieoczekiwanego....a mianowicie wokół nas nastała jasność....

____________________________________
*znaczna część opowiadania nie ma odniesienia w rzeczywistości

Uff...nawet nie wiecie jaką czuję ulgę, nareszcie kończąc ten rozdział. Męczyłam się nad nim przez ponad miesiąc, przechodziłam już nawet kilka "załamek w stylu Górniaczki" i mam nadzieję, że chociaż ktoś skomentuje moje wypociny, nawet jeśli będzie to negatywna ocena, trudno. Po to to przecież głównie piszę, żeby się sprawdzić. Ale mam chociaż malutką nadzieję że nie jest on aż taki całkiem tragiczny. No...więc następny rozdział (na pewno o wiele lepszy) od Szoko :3



czwartek, 10 października 2013

Rozdział 4.

~Oczami Mackenzie~
Weszłam do parku nieźle wkurzona. kiedy zobaczyłam Zayna, podeszłam do niego i nie dając mu dojść do głosu zaczęłam się drzeć
-Ty kretynie! Jak mogłeś mnie tak oszukać? Ukradłeś mi przyjaciela, a później jeszcze bez żadnej reakcji słuchałeś jak ci o tym opowiadałam. Jesteś jakiś pojebany czy coś?! Myślałeś, że się nie domyślę?
-Um...Mackenie, ja..
-Zamknij się! Nienawidzę cię!- wydarłam się i nie czekając na jego reakcję wybiegłam z parku. Ostatnio bardzo dużo biegam. Jak to dobrze że mam niezłą kondycję. Wpadłam do domu i zobaczyłam Nikki rozmawiającą z kimś przez telefon
-No tak...Ja muszę kończyć... paa...- i rozłączyła się
-Z kim tak rozmawiałaś, co?- zapytałam i patrzyłam jak jej twarz robi się coraz bardziej czerwona.
-No właściwie to nic takiego..Taka tam rozmowa z rodzicami...- jąkała się
-Dobra, dobra... powiedzmy, że wierzę, buraczku- zaśmiałam się
-Um... No tak... A gdzie tak wybiegłaś?- próbowała zmienić temat
-Spotkałam się z Zaynem- odpowiedziałam niepewnie
-CO?! Błagam cię, powiedz że na niego nie nawrzeszczałaś
-Właściwie to owszem, nawrzeszczałam na niego- powiedziałam i pobiegłam na górę.
Czułam, że czegoś mi brakowało, ale nie mogłam domyślić się czego... Włączyłam laptopa i otworzyła mi się niezamknięta wyszukiwarka ze zdjęciem One Direction. I wtedy do mnie dotarło. Mimo wszystko nie potrafię go nienawidzić. Za bardzo za nim tęsknię. Tak, dokładnie. Tęsknię za tym idiotą. Za Zaynem Malikiem...
***
Leżałam na łóżku już chyba od dwóch godzin i rozważałam różne scenariusze. Nie wiedziałam czy powinnam do niego napisać, czy może poczekać aż on da jakikolwiek znak. A co jeśli on się już nie odezwie? Moją głowę nawiedzał milion myśli. Co by było gdybym pozwoliła mu się wtedy odezwać? Albo gdybym nie nawrzeszczała tak na niego? No, ale niestety tego się nie dowiem, bo nie potrafię cofać czasu. A wielka szkoda...
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Nikki.
-Mack, chodź tu na chwilę!
-Idę!- wrzasnęłam i zbiegłam po schodach. weszłam do salonu i mnie zamurowało. na kanapie siedział Zayn. W środku aż skakałam i wrzeszczałam ze szczęścia, ale na zewnątrz starałam się zachować kamienną twarz. Mulat wstał i podszedł do mnie.
-Mackenzie, wiem, że jesteś na mnie zła, ale spróbuj mnie wysłuchać. Wiem, że zachowałem się jak kretyn. Powinienem ci powiedzieć, ale zabrakło mi odwagi. Bałem się, że po prostu sobie pójdziesz i już nigdy się nie spotkamy, a tego bym nie chciał, bo...no...tak jakby...lubię cię.- uśmiechnął się
-Oj no chodź tu wariacie- westchnęłam i przytuliłam brązowookiego.
-Wow. Ty chyba naprawdę mnie lubisz, bo Harremu nie chciałaś wybaczyć.- wyszczerzył się chłopak.
-No bo Harry to... Harry. A ty tak ładnie przeprosiłeś, że nie umiem być zła. Ale ostrzegam, jeszcze jedno słowo o tym pajacu to zamorduję.
-Jasne, jasne. A co ty na to żeby... no wiesz... wyskoczyć gdzieś jutro?
-Um... No pewnie. Akurat nie mam planów
-Super. W takim razie będę po ciebie o 17. A teraz przepraszam, ale muszę lecieć na próbę.
-Ok, To do zobaczenia
-Do jutra Mackenzie. - odwrócił się i już miał wyjść, ale jeszcze w progu uśmiechnął się do mnie pokazując rządek pięknych białych ząbków.. Kiedy zamknęły się za nim drzwi, zaczęłam skakać po pokoju i piszczeć.
-Co się stało?- zapytała wyraźnie rozbawiona Nikki wchodząc do salonu.
-Umówił się ze mną!- wrzasnęłam i wróciłam do tańczenia mojego dziwnego tańca radości. Moja przyjaciółka parsknęła śmiechem i zaczęła mnie uspokajać i wypytywać o różne rzeczy związane z moim jutrzejszym wyjściem. Była moja przyjaciółką, więc powiedziałam jej wszystko zgodnie z prawdą. No bo co by był ze mnie za przyjaciel gdybym ją oszukała?
Kiedy ta wariatka się ogarnęła i przestała się jarać, postanowiłam, że zapytam ją co robiła dzisiaj, no bo praktycznie się nie widziałyśmy. Niestety, nie dane mi było nawet się odezwać, bo usłyszałam że mój telefon wydaje dźwięk informujący o tym, że dostałam esemesa. Szybko go odczytałam
Od: Zayn
Już tęsknię :)
Uśmiechnęłam się sama do siebie i wystukałam odpowiedź:
Do: Zayn
Wariat...:D No ale niech ci już będzie, też to powiem... Ja też tęsknię :)
 Po czym odłożyłam telefon na stół. Nikki patrzyła się na mnie z tak zwanym 'pokerfacem' a później zaczęła się histerycznie śmiać, aż zaczęło jej brakować tchu.
-Z czego się śmiejesz?- zapytałam zdziwiona nienormalnym zachowaniem przyjaciołki.
-Z...z...cie...ciebie. Jesteś ca...cała czerwona!- wydukała i cieszyła się dalej.
-Jesteś dziwna- rzuciłam w nią poduszką
-Możliwe, ale ty bardziej- odrzuciła poduszkę tak, że trafiła w moją głowę. No i w taki oto sposób rozpętała się wojna na poduszki. Pierze było dosłownie wszędzie. W całym domu słychać było nasz głośny śmiech. Niestety nie dane nam było długo się bawić, ponieważ usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Razem pobiegłyśmy je otworzyć nawet nie próbując się otrzepać z pierza. W progu stała nasza sąsiadka, pani Benson. Była to siedemdziesięcioletnia staruszka, dość ruchliwa jak na swój wiek. Odznaczała się wyjątkową wścibskością i wrednym charakterem.
-Dziewczęta, dlaczego z waszego domu wydobywają się takie głośne dźwięki? Nie wiem czy zauważyłyście, ale macie sąsiadów, którzy chcieliby czasami posiedzieć w ciszy i w spokoju obejrzeć ulubiony serial.
- Nie wiem czy pani zauważyła, ale pani również ma sąsiadów którzy nie chcą cały czas słuchać muzyki operowej. Nie wiem jak pani, ale my przynajmniej mamy poczucie humoru. No i przyjaciół. A z tego co widzę to pani właśnie tego brakuje. A teraz żegnam. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby i zatrzasnęłam tej idiotce drzwi przed nosem. Potem spojrzałam na Nikki, która patrzyła na mnie w osłupieniu. Uśmiechnęłam się do niej triumfalnie i poszłam na górę. Weszłam do łazienki, gdzie zabrałam się za wyskubywanie piórek z włosów. Następnie wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamkę i wróciłam do pokoju. Padłam na łóżko i niemal momentalnie zasnęłam.
_____________________________________
No i jest kolejny rozdział, jak zwykle do dupy. Czasami mam wątpliwości czy wogóle ktokolwiek to czyta. No ale co tam. Następny rozdział od sta3berry. :)

poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział 3., cz.I i II

~~Z perspektywy Nikki~~


---Część Pierwsza---
[Włącz dla nastroju: link ]

- Cholera, po co ja to robię? - mruknęłam sama do siebie opierając się plecami o jeden z większych dębów znajdujący się w parku, w którym miałam się spotkać z Harrym. Kiedy Mackenzie wybiegła gdzieś po tym jak zaczęłam bronić Harrego... dlaczego ja właściwie go broniłam? Miał nas delikatnie mówiąc w dupie przez tyle miesięcy a teraz zamierzam go bronić? A jak przez moją 'lekkomyślność' coś jej się stanie? Nie wiem, nie wiem co robić, czy to właściwe, ale skoro on tak 'pragnie' tego spotkania, chce usłyszeć jego tłumaczenia. I tak nie mam nic do roboty."Kurde, Nikki wyluzuj" - zganiłam się w myślach. "Prawda jest taka, że przyszłaś tu głównie, bo chciałaś go znowu zobaczyć...ehh...co będzie to będzie, w końcu raz kozie śmierć" - pomyślałam i wyszłam ze swojej 'kryjówki'.
Stał tam. Schowałam moje ręce do kieszeni płaszcza i zaczęłam iść w jego stronę. Kiedy mnie zauważył, zaczął biec w moją stronę.
- Hej - odezwałam się pierwsza, gdy ten już stał przede mną. Nie patrzyłam na niego.
- Hhej, jednak przyszłaś, bałem się że jednak...
- Nie przyjdę, wiem. -przerwałam mu. -Szczerze to nawet miałam taki zamiar.
- Więc dlaczego tu jesteś? - zadał niby takie proste pytanie, jednak nie dla mnie. Co mu odpowiedzieć?
- W sumie to...nie wiem - nie umiałam ułożyć lepszej odpowiedzi. Między nami zapadła cisza. Wokół tętniło życiem, a my staliśmy jak takie dwa słupy soli z wzrokiem wbitym w ziemię i nie wiedząc co powiedzieć. Jak ja nie lubię takich momentów. - Przyszłam tu chyba głównie dlatego, że chciałam cię zobaczyć nie tak na tych wszystkich reklamach, plakatach tylko na żywo. - za późno ugryzłam się w język. Mogłam w ogóle się nie odzywać. Kuźwa no! Spojrzałam na niego. Ten uśmiechnął się i nagle jego zielone tęczówki spotkały się z moimi. Nie mogłam przed nimi uciec.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jednak jesteś - po tych słowach nie umiałam powstrzymać lekkiego uśmiechu. - A no i...- wyjął zza pleców bukiet fiołków, które były moimi ulubionymi kwiatami -... to dla ciebie - dodał wręczając mi je.
- Harry, nie trzeba było...
- Przestań, przecież to tylko kwiaty, czyli nic w porównaniu z tym ile spieprzyłem. - powiedział twardo, a zarazem ze smutkiem, ponownie spuszczając głowę. Widać było, że intensywnie nad czymś myśli. Postanowiłam nie dodawać na razie nic na ten temat i zostawić to na później. Niedaleko nas spostrzegłam budkę z lodami, shake'ami itp. i wpadł mi do głowy pewien smakowity pomysł.
- Eee...co byś powiedział na rozluźniającego atmosferę shake'a? - zaproponowałam, próbując brzmieć w miarę swobodnie. Nie wiem czy mi to wyszło, bo w rzeczywistości każda komórka mojego ciała była zalana stresem.
- Czemu nie - ukazały się jego słodkie dołeczki- ale ja stawiam.
- Nie musisz.
- Ale chcę - powiedział stanowczo, co w jego wykonaniu brzmiało dość zabawnie.
- Ugh, dobra - uległam
Niedługo potem siorpiąc już dwa czekoladowe desery postanowiliśmy poszukać jak najbezpieczniejszego i najspokojniejszego miejsca na rozmowę. W końcu znalazła się jakaś samotna ławeczka w cieniu olbrzymiej wierzby, umiejscowiona przy skraju parceli. Usiedliśmy. W uszy rzucały się głośne odgłosy kończących się shake'ów. Nadszedł czas, którego tak się bałam.
- Eghem... wiem, że przyszłaś tu po wyjaśnienia i pewnie mi już nigdy nie wybaczysz...-zaczął
- Nigdy ni mów nigdy - wyrwało mi się. Kurde, przecież sama nie wiem czy CHCĘ mu wybaczyć.
-...ale proszę wysłuchaj mnie do końca. To pewnie głupio brzmi, ale nie wiem od czego właściwie zacząć.- wymamrotał zmieszany.
- Może od początku?
- Tak, od początku. - on też był zestresowany. Czy mogę to interpretować, że cały czas mu na nas zależało?
- A więc....okres programu, był dla mnie jednym z najtrudniejszych w całym moim życiu i sama dobrze o tym wiesz. Pierwsze występy, wywiady, plakaty a co się z tym wiązało i  hejty oraz wtykanie nosów w nasze sprawy prywatne... Właściwie zrozumiałem wagę PRYWATNOŚCI dopiero wtedy, kiedy zabrali nam komórki, zablokowali konta na wszystkich portalach ogólnie tak jakby próbując odciąć nas od świata. Myślisz, że nam się to uśmiechało? Nie. Nawet nie mogłem wrócić na weekend do domu! Raz udało mi się załatwić mamie miejsce na widowni, i to była maksymalna ilość osób. Paranoja nie? (...)- miałam wrażenie jakby mówił mi teraz to co go od dawna męczyło. Można powiedzieć że chyba mi się wyżalał, a ja go uważnie słuchałam, w niczym nie przerywając. Słuchałam go i nie wierzyłam, ale powoli zaczęłam...egh, nieważne.
-Po zakończeniu x-factora było jeszcze gorzej...- kontynuował, a ja nie wiedziałam co mam myśleć. Słyszałam ten żal w jego zachrypniętym głosie, ale czy taki problem odezwać się choć raz na miesiąc? - (...) przyjechałem raz do Holmes Chapel. Taak, udało mi się, ale wtedy to dowiedziałem się, że wyjechałyście. Załamałem się, nawet wasi rodzice nie dali mi żadnych informacji o waszym miejscu pobytu. Chciałem do was zadzwonić, ale ci durni ludzie usunęli nam nawet wszystkie kontakty, a wiesz jak to jest z moją pamięcią. Gdybym wiedział, wykuł bym wszystkie numery na pamięć. Gdybym wcześniej wiedział że tak to się wszytko potoczy nie wyjechałbym. Owszem, może i spełniam marzenia, robię to co kocham, ale co z tego skoro nie mam tak dużo czasu na kontakty z bliskimi ani anonimowości? Wiem, że moje wytłumaczenia są śmieszne, ale nie kłamię. NIGDY bym cię nie okłamał, ani nie zostawił. Naprawdę myślisz, że po tylu latach przyjaźni, po tylu latach waszej bezinteresownej pomocy tak po prostu bym o was zapomniał !? - czy mi się wydawało czy on zaczął krzyczeć się i trząść? - Nie.- powiedział już znacznie ciszej - NIGDY - podkreślił. - I wiedz, że ja naprawdę tęskniłem i NAPRAWDĘ żałuję. Ja...nie chce was stracić przez jakąś pieprzoną karierę, której i tak bez was by nie było... Przepraszam. Nie liczę na to, że mi wybaczysz, a tym bardziej, że Mack mi wybaczy, ale przynajmniej to przemyśl. - skończył i ucichł.
Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Ale nie takie ze smutku, nie. Ze szczęścia. Harremu cały czas na nas zależy, i zależało. I już nie ważne co zrobił, a czego nie. Żałował tego. I już nawet nie zastanawiałam się nad decyzją, bo wiedziałam co powinnam zrobić. Przynajmniej tak podpowiadało mi serce.., a serca jak serca trzeba się słuchać.
Z rozmyślań wyrwała mnie dalsza reakcja Harrego. Tak nagle wstał, rzucił ciche "pa" i ze kamiennym wyrazem twarzy ruszył przed siebie. Po prostu odszedł. Zaraz....Co!? Przecież on nie może teraz sobie pójść! Nie w tej chwili!
- HAARRRY!!! - krzyknęłam za nim. Był już za daleko, nie usłyszał. Cholera no... bez namysłu  zaczęłam za nim biec. - Haaarryy! STÓÓJJJ!!!!!!Zatrzyyymajjj siiię!!!! - ponownie krzyknęłam ale teraz już na całe gardło. Usłyszał. Zatrzymał się i powoli spojrzał za siebie. Widok mnie biegnącej za nim jak szalona, mocno go zdziwił. No dobra, po prostu go zamurowało, a ja byłam już na tyle blisko, że bez namysłu rzuciłam się w jego objęcia i pozwoliłam dać upust swoim emocjom. - Harry, niie o..d..d..chodź jjuż prroosszzęę- chlipiałam, a ten zaczął mnie głaskać po głowie -..nigdy więcej. Jja nie muuszę ssięę juużż zaasstannawiaćć.... jja..... wybaczaam cci. - Chłopak odsunął się, złapał mnie za ramiona, spojrzał w oczy tak samo jak przy ostatnim spotkaniu i ze słyszalną nadzieją spytał:
- Jesteś tego pewna? Na sto procent? - kiwnęłam głową na znak, że "tak", a ten widząc to zaczął kręcić mną młynka i całować po głowie - o Boże!! Naprawdę mi wybaczyłaś !!!! JUHUUU!!!! Jesteś najlepsza! - i zaczął odwalać swój "taniec szczęścia". Zaczęłam się śmiać przez łzy, a on jeszcze raz do mnie podszedł otarł jedną z mojego mokrego policzka i chyba najszczerzej jak potrafił powiedział: - Dziękuję.

***
Jestem taka szczęśliwa! Nareszcie wszystko się rozwiązało, nooo... prawie wszystko, bo zostaje jeszcze Mackenzie. Co ja  mam jej jutro powiedzieć? Przecież nie mogę jej powiedzieć, że tak po prostu poszłam tam i mu wybaczyłam. Ona przecież nie zrozumie. Jak dobrze, że kiedy Harry mnie odprowadził ona już spała. Dziwi mnie tylko, że tak szybko, przecież 21.00 to jeszcze wcześnie. Ciekawe co jej jest...No cóż może dowiem się jutro.
Poszłam szybko się jeszcze wykąpać i przebrać, i zasnęłam.


---Część Druga---
Uff...nareszcie koniec zajęć jak na ten dzień. Dzisiejsze lekcje jakoś tak dziwnie mi się ciągnęły, jak w nieskończoność. Może to przez nietypowe zachowanie Mackenzie. Pomijając to, że nie tknęła nawet tematu spotkania z Harrym. Przez wszystkie przerwy nie rozstawała się z komórką i uśmiech nie schodził jej z twarzy ani na sekundę. Tak intensywnie z kimś esemesowała, że wyglądało to jakby ten telefon zaraz miałby jej się do nosa przykleić. Dowiedziałam się już, że tym kimś był  chłopak, którego poznała wczoraj w parku po tym jak wybiegła z domu. Sama mi się wygadała, po tym jak wprost ją spytałam dlaczego jest cała w skowronkach, i nawet opisała mi dokładnie jego wygląd i, że ma na imię Zayn. Imię niby nietypowe, ale gdzieś je już słyszałam. Teraz ta wariatka  została jeszcze na próbie cheerleaderek, bo jest ich kapitanem, więc do domu musiałam wrócić sama. Wiem jakie pytanie wam się nasuwa. Odpowiedź brzmi nie. JA NIE JESTEM  cheerleaderką.
 Mimo że lubię tańczyć, to niestety nie dostałam od Boga zbytniego talentu co Mackenzie. Ja tam wolę sobie w tym czasie coś ponucić, pobrzdąkać na gitarze albo poćwiczyć na flecie, bo to jest moją pasją. I taki miałam zamiar po powrocie do domu, jednak z tego "planowania" wyrwał mnie widok mojej zdyszanej rudowłosej koleżanki - Alissy, zmierzającej w moją stronę z jakimś dziwnym wyrazem twarzy.
-Nikki! Nikki, hej- z jej głosu wynikało, że jest czymś podekscytowana.- Jeny, ale z ciebie farciara. Zazdroszczę ci. Skąd on cię w ogóle zna? Jak.. - zaczęła nadawać jak nakręcona. Nie mogłam jej zrozumieć. O czym ona właściwie mówiła?
- Ali...Alissa. Eeej, spokojnie, mogłabyś trochę wolniej? Nic nie rozumiem. - wytłumaczyłam.
- Co? Aha ok. Zaaazdrrooosszzzczzęęę. Faaarciiaaraa zz cciebiie.- zaczęła przesadnie przeciągać wyrazy.- On jeestt taaaakkiii ssłoooddkiii. Jaaak ssię poznaa...
- Zaraz, zaraz. O co ci właściwie chodzi? - wymamrotałam zmieszana.
- Jak to o co? O to że specjalnie po ciebie przyjechał pod szkołę, i pyta się każdego o ciebie! - i znowu ta niezrozumiała dla mnie mnie fascynacja.
- Ale kto?
- To ty nie wiesz? - pokiwałam przecząco głową - To zgadnij- podniosłam ramiona w geście niewiedzy - Nooo, Harry Styles! Ten z One Direction!! - pisnęła.
-CCOO?!?!- wydukałam- Skąd on tu w ogóle...gdzie on jest? Zaprowadź mnie tam Ali, proszę- nie mogłam jej uwierzyć. Przecież on nawet nie wiedział że uczę się w tej szkole. A jak Mack zobaczy nas razem...
O cholera. On faktycznie tu przyjechał. Stał teraz na szkolnym parkingu, wypisując autografy i robiąc sobie zdjęcia z piszczącymi licealistkami otaczający jego i jego samochód. Nie wiem ile tak stałam i patrzyłam się na panujący tam chaos, ale chyba wystarczająco długo, bo nawet przez ten mur dziewczyn Harry mnie zauważył. Od razu się szeroko uśmiechnął w moją stronę i ruchem ręki pokazał żebym do niego podeszła. W tym momencie wzroki zdezorientowanych fanek powędrowały na mnie. Szłam powoli w ich stronę, ale dziewczyny nie pozwalały mi się przepchnąć do ich idola. To okazało się jednak trudniejsze niż przypuszczałam.
Bezradny Harry kiwnął głową na swój samochód. Zrozumiałam go. Pospiesznie wcisnęłam się do jego autka, na miejsce pasażera, a on cudem przeciskając się przez ten tłumek usiadł po stronie kierowcy. 
- Eee hej?
- No cześć. - powiedział lekko zdyszany. Odwrócił się do mnie, z wielkim wyszczerzem ignorując dudnienia w szyby wywoływane przez jego fanki.
- Yyy...co ty...yhh...skąd ty w ogóle wiesz gdzie chodzę do szkoły i o której kończę? - nie umiałam zadać sensownego pytania.
- Hehe. Mam swoje sposoby - odpowiedział nie zmieniając mimiki twarzy - a no, właśnie i zapnij pasy - usiadł jak należy i zaczął dudnić klaksonem, żeby gapie (czytaj: moje drogie koleżanki ze szkoły), które teraz patrzyły na mnie bardziej z zazdrością, zeszły z drogi. Nim zdążyłam zareagować, Harry już mnie gdzieś wiózł. Próbowałam otrząsnąć się z szoku.
- Ejejej, gdzie ty mnie wywozisz? - to zaczynało się robić dziwne.
- A zobaczysz. - rzekł, z nutką tajemniczości. Dobra, to już było cholernie dziwne.
Postanowiłam, się już nie odzywać i odwróciłam głowę opierając ją o szybę. Może przynajmniej obserwując mijające miejsca domyślę się gdzie zmierzamy. Zdążyłam już wypatrzeć m.in. Big Ben'a i sieć znanych mi sklepów z ciuchami, kiedy usłyszałam niski głos spikera, dochodzący z samochodowego radia. Mojemu "porywaczowi" widocznie się nudziło i musiał je właczyć. Po niespełna minucie w uszy wpadły mi pierwsze dźwięki jednej z moich obecnie ulubionych piosenek : Lucky - Jasona Mraza i Colbie Caillat. Nawet nie wiem kiedy, ale zaczęłam ją sobie nucić pod nosem. Loczek usłyszał to i się dołączył. Takim sposobem jeszcze w pierwszej zwrotce zaczęliśmy razem śpiewać, co chwila dyskretnie zerkając na siebie. Śpiewając refren, poczułam jak moje policzki robią się czerwone, ale nie przerwałam. Nasze głosy razem tworzyły niesamowitą harmonię, zupełnie tak samo jak dawniej. Chciałam, żeby ta piosenka nigdy się nie kończyła, ale moja prośba niestety nie została wysłuchana. Spostrzegając swoje rozpromienione twarze, zaczęliśmy się śmiać tak, że Harry o mały włos nie zjechał z drogi. Kiedy wreszcie się uspokoiliśmy, powiedział:
- Dziękuję, Nikki.
- Za co? - zbita z pantałyku spojrzałam się na niego.
- Za to że znowu mogłem poczuć się jak wtedy, kiedy nie byłem jeszcze tym "popularnym" - westchnął i cicho się zaśmiał- musimy kiedyś nagrać jakiś kawałek w duecie. - uśmiechnęłam się.
- Hahaha...Z tobą chętnie.
Stanęliśmy.
- To już tutaj? - spytałam niepewnie
- Tak. - odpowiedział i podszedł otworzyć mi drzwi.
Podziękowałam mu i zaczęłam przyglądać się wielkiej, nowoczesnej willi, przed którą zaparkowaliśmy. Stanęliśmy wielkimi drewnianymi drzwiami i (co bardzo mnie zaskoczyło) Harry  ani nie zadzwonił,ani nie zapukał tylko chwycił za klamkę. Było otwarte.
- Panie przodem - powiedział usuwając mi się z drogi i wskazując ręką na wejście. Lekko rozkojarzona wkroczyłam do przedsionka, a za mną mój towarzysz. W środku było niepokojąco ciemno, mimo tego że na dworze świeciło słonko. Z głębi domu słychać było jakieś szumy i tupania. Nie ukrywam, zaczęłam się bać. Gdzie ten idiota mnie zaprowadził?
- NIESPODZIANKAA!!!! - zapaliło się światło i moim oczom ukazało się czterech radosnych chłopaków - pozostałych członków zespołu do którego należał mój przyjaciel (chyba mogę go tak nazwać nie?) Dwójka z nich trzymała jakiś karton na którym było napisane: "Witamy Nikki! Miło nam cię poznać!" Lekko zdezorientowana spojrzałam na Harolda. Uśmiechał się. Czyli było to zaplanowane. Kurka.... Nie wiedziałam jak się zachować. Chłopacy gapili się na mnie jak na jakiś eksponat w muzeum przez krótką chwilę, po czym Loczek odchrząknął:
- yy..Nikki, pomyślałem sobie, że eee skoro mi wybaczyłaś, powinnaś poznać moich przyjaciół, a oni powinni poznać moją przyjaciółkę - zrobiło mi się ciepło na sercu jak wypowiedział to słowo. Czyli jednak jesteśmy przyjaciółmi :) - Także ten... Nikki, chłopacy poznajcie się. - wydukał trochę jakby zakłopotany, łapiąc się za swoją bujną fryzurę i stanął z boku.
Pierwszy do mnie doskoczył ten chyba najstarszy, ubrany w czerwone rurki i koszulkę w paski. W rękach trzymał pluszową marchewkę (?)
- Siemanko Nikki! Jestem Louis, ale możesz mówić mi Lou.  - podał mi rękę, którą uścisnęłam. -Jak ja się cieszę, że cię wreszcie mogę poznać! - mówił podekscytowany - Harry tyle nam o tobie opowiadał - tu spojrzał na niego, a ja niekontrolowanie się zarumieniłam. - I tak na powitanie, to dla ciebie - powiedział, wręczając mi przytulankę -Mam nadzieję, że lubisz marchewki? Bo ja kocham!
- Ehh..dzięki...Lou, nie musiałeś. I taak oczywiście, że uwielbiam marchewki - uśmiechnęłam się promieniście, na co on zareagował podobnie i zwolnił miejsce następnemu chłopakowi. Był to nim szatyn, o brązowych oczach.
- Hej Nicole - uśmiechnął się, mówił znacznie spokojniej niż jego poprzednik- to śmieszne ale moja siostra też ma tak na imię. A tak w ogóle jestem Liam. - również podał mi rękę- Miło mi cię poznać.- przysunął się ciutkę i szepnął do ucha na odchodnym - Dobrze zrobiłaś, wybaczając Hazzie. Byś widziała co on tutaj robił, po tym jak cię spotkał w parku. Nie zawiedzie cię. Dopilnuję tego. - mówił jak jakiś ojciec czy coś, wystarczyło wymienić z nim kilka zdania żeby dociec, że jest on najodpowiedzialniejszy z całej piątki. Następny w kolejce był mulat. Chwilka...ciemne włosy, kolczyki, przystojny...
- Heej, jestem Zayn - zupełnie, jak chłopak o którym Mack cały czas mówi...i nawet podobny do jej opisu. A jak to on...? - Mi też miło cię poznać. Mam nadzieję, że się polubimy. A tak w ogóle jesteś jeszcze ładniejsza niż sobie wyobrażałem - mrugnął.
- um...Dziękuję.
Ostatni w kolejce, został najniższy niebieskooki blondyn, który od samego początku bacznie mi się przyglądał. Kiedy się zorientował, że nadeszła jego kolej, wydukał zakłopotany "sorka" i podszedł bliżej.
- Cześć.
- Hej. - odpowiedziałam uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Ja jestem Niall. Fajnie, że jesteś z nami. Kto wie, może jeszcze zostaniemy przyjaciółmi. - mocno się nad czymś zastanawiał - ymm. mogę się do ciebie przytulić? - to pytanie zbiło mnie z pantałyku.. - yy... jjasne - i wtuliłam się w niego. Co jak co ale gościu umie przytulać...poza tym to było takie słodkie ..niestety, ale przyglądający się temu cały czas z boku Harry przerwał nam proponując przejście do salonu. Tsaa...Harry to widział. Pomógł mi zdjąć płaszcz i cała naszą trójką usadowiliśmy się wygodnie na czarnej, skórzanej kanapie, koło reszty chłopaków.
- To co robimy? - spytał Zayn
- Może maraton komedii? - zaproponował Louis
- A może, to Nikki wybierze co? - zgasił go Harry.
- Oj sorki, no przecież. Nikki? Co proponujesz? - spytał mi się pasiasty, mrugając oczętami jak jakaś lalunia.
- ymm...- oczy wszystkich utkwiły we mnie, czekając co wymyślę - Myślę, że twój pomysł Lou, jest ekstra.
-oh yeah! - krzyknął zabawnym głosem udając zwycięzcę - Ma się ten gust, co nie? Piąteczka! - przybił mi. - uhh..dobra, ogarniam się- usiadł. A Liam trzymając już w ręku jakąś komedię zawołał:
- No to co? Oglądamy? - wszyscy skinęli głowami a ten włożył płytę do odtwarzacza.
To były bite 3 godziny śmiechu. W towarzystwie chłopaków, (a w szczególności Lou, który co chwila urozmaicał filmy własnymi żartami i sucharami) czułam się świetnie. Już dawno się tak nie bawiłam oglądając jakikolwiek program telewizyjny. W tak zwanym międzyczasie, dowiedziałam się m.in. że Niall jest uzależnony od jedzenia (serio, zeżarł już chyba ze 4 paczki chipsów), a i że Zayn ma fizia na punkcie swojej fryzury. A co do moich podejrzeń o nim... zauważyłam,(tak samo jak pozostali i nie obyło się oczywiście od tekstów typu: "uuuu") że też często do kogoś odpisuje. Więc to może być on... jestem ciekawa co zrobi Mack kiedy się dowie.
Harry i Lou razem są nieobliczalni. Lepiej nie opowiadać co oni tam robili. Doszło nawet do tego że Liam (którego nazywają ojcem zespołu, i wcale się nie dziwię) musiał ich rozdzielać, bo prawie lampę rozbili. Nie, nie pobili się, wręcz przeciwnie. Po tych smakowitych muffinkach Harolda wszyscy dostaliśmy głupawki.  Wolę nie myśleć co on do nich dosypał. Czerwony jak burak Nialler (który miałam dziwne wrażenie że przez ten cały czas się na mnie gapił) dosłownie tarzał się po podłodze ze śmiechu, Liam prawie się zachłysnął jedną z babeczek, a ja nie wytrzymałam i przykryłam twarz poduszką, bo nie mogłam się uspokoić. Jednak byłam zmuszona, bo poczułam jak mój telefon zaczął wibrować w kieszeni od spodni. Wyjęłam go i spojrzałam na ekran:

Mack dzwoni . . .
O kurde! Przecież nie mówiłam jej gdzie będę po szkole. "Prawda, jest taka że sama nie wiedziałam...ugh... a jak zaczęła mnie już szukać? Głupia, przecież mogła zadzwonić ..." 14 nieodebranych połączeń od niej. "No świetnie". Nacisnęłam zieloną słuchawkę:
-Hallo?
-Nikki?!? - była nieźle wkurzona - Nikki, gdzie ty kurwa jesteś?
-Ja no ee... - z paniką w oczach przeleciałam po twarzach zainteresowanych chłopaków, nerwowo przygryzając wargę. Przecież nie mogę jej powiedzieć prawdy -... no w galerii.- skłamałam
- W galerii? To nie mogłaś wcześniej powiedzieć, albo chociaż łaskawie odebrać telefon?!?
- Przepraszam, ale miałam wyciszony.- głupio mi było, że muszę ją okłamywać, w końcu to moja najlepsza przyjaciółka, ale tak chyba będzie dla niej lepiej. 
- Aha. No dobra. Ty i to twoje wyciszanie... - chyba złapała haczyk. przynajmniej miałam taką nadzieję - Tylko wracaj już okej? Mam do ciebie sprawę, ale nie na telefon.
- Ok ok, to pa
- Pa - powiedziała i się rozłączyła.
Harry poruszył pytająco głową.
- Mack dzwoniła.-  spojrzałam na trudną to odczytania minę Zayna i smutne pozostałych, którzy widocznie podsłuchiwali.- Muszę już lecieć chłopacy. Naprawdę cieszę się, że was poznałam. Świetnie się z wami bawiłam. - uśmiechnęłam się
- My też z tobą. To może jutro też wpadniesz? Mamy akurat wolne popołudnie...co nie chłopcy? - zaproponował Niall.
- Taaak - powiedzieli chórkiem szczerząc się.
- Robimy grupowego misiaka na pożegnanie? - spytał Louis. Uśmiechnęłam się.
- No oczywiście, że tak.
Kiedy już wszyscy się od siebie odkleiliśmy, Harry zaproponował mnie podwieźć. Zgodziłam się.
Usadowiłam się wygodnie na miejscu pasażera i ostatni raz im pomachałam.
- I jak, podobała się niespodzianka? - spytał mnie Harry kiedy wjechaliśmy już na drogę główną.
- Baardzo. To miłe, że postanowiłeś nas sobie przedstawić. Wcale ci się nie dziwię, że się z nimi przyjaźnisz. Są rewelacyjni.
- Hah..tak jak ty. Szczerze, to trochę martwiłem się będziesz na mnie zła...
- No co ty. Ja to nie Mack. - zaśmiał się, ale mi już jakoś przestało być wesoło. Okłamałam ją. Swoją najlepszą przyjaciółkę. Dobrze zrobiłam?
- Co jest? - spytał widząc mój wyraz twarzy.
- Myślałam o Mack, nie powinnam jej okłamywać. Tylko gdybym powiedziała ...
- ..to by się nieźle wściekła. Nicol...
- Cola - poprawiłam go na co spojrzał na mnie i wyraźnie się rozpromienił.
- Cola, nie powinnaś siebie obwiniać, o tak naprawdę to moja wina. To ja ciebie wywiozłem niespodziewanie i to przeze mnie musiałaś kłamać, bo chyba dla niej lepiej żeby się nie dowiedziała. Zresztą, nie pytała ci się wczoraj gdzie wyszłaś?
- No właśnie nie. Co prawda widziała ten list..taa....ale jak wróciłam ona już spała - wytrzeszczył oczy - no najnormalniej spała, a rano i w szkole była tak zajęta pisaniem z Zay...zresztą nie ważne z kim, że nawet nie ruszyła tematu. - kurde chyba już wie, że chodzi o Zayna. Czy ja zawsze muszę coś wygadać?
- Dziwnee- stanęliśmy, odprowadził mnie pod furtkę i dodał: Głupio mi przeze mnie, możesz zostać pożarta przez lwaa albo raczej lwiicęę- zaśmiałam się
- I przez ciebie ten dzień był taki odlotowy - uśmiechnął się - Dziękuję - trochę się wahałam, ale w końcu musnęłam jego policzek, a on zaskoczony dotknął mokrego miejsca swoją dłonią- pa, Haroldzie. Do jutra - mrugnęłam do niego odwracając się w stronę wejścia, i zauważyłam jeszcze jak stojąc lekko osłupiony macha mi reką na pożegnanie.
Mack siedziała właśnie na krześle w kuchni, popijając kawę i czytając jakieś kolorowe czasopismo.
- No nareszcie! - podeszła do mnie i mnie przytuliła - Co ty tam tak długo robiłaś? A tak wgl gdzie masz te zakupy? - spytała dosyć podejrzliwym tonem.
- Eee...właściwie to nic nie znalazłam. Tylko, że mam do ciebie coś ważnego..
- Ja też. I to bardzo.
- Mimo wszystko mogę pierwsza? -usadowiłyśmy się na kanapie.
- Ehh..no dobra.
- Bo chodzi mi o tego chłopaka, no tego z którym tak korespondujesz...- zbita z tropu uniosła brew.- On ma na imię Zayn tak?
- Mhm. - widać że nie takiego tematu się spodziewała.
- Bo widzisz....nie przypomina ci on kogoś ? - chyba niezupełnie wiedziała o co mi chodzi - Nie? Bo tak właśnie spotkałam po drodze pewien plakat i pomyślałam że powinnaś wiedzieć...- widząc jej zdezorientowanie w oczach, wzięłam leżącego obok laptopa na kolana, wpisałam w Google Grafika "one direction zayn malik" i kliknęłam na jedno z pierwszych zdjęć. Obróciłam ekran w jej stronę. Było mi trochę głupio, ale chyba lepiej niech się teraz dowie. Może to w jakiś sposób złagodzi sprawę z Harrym...
- O kurwa - zaklęła cicho. Po chwili poderwała się z miejsca i wyciągając telefon z kieszeni pobiegła do łazienki. Wyszła po około 2 minutach i bezsłowa zakładając na siebie drzwiami wybiegła z domu. Znowu. Znowu gdzieś pobiegła. Czy aby na pewno dobrze robiłam pokazując jej Zayna? A może pobiegła na spotkanie z nim?
______________________________________________
No i nareszcie mamy 3 rozdział. Przepraszam, że tak późno, ale nie mogłam sobie poradzić z tzw. "weną złośliwą". Mam nadzieję, że spodobają się wam moje wypociny (podzieliłam rozdział na dwie części ze względu na charakter akcji) i że ktoś to w ogóle czyta. P
Zostawiajcie chociaż krótkie (nawet puste) komentarze, żebyśmy wiedziały czy jest jakiś sens pisać tego bloga ;3
Następny rozdział napisze się Szoko ;*





środa, 25 września 2013

Rozdział 2.

~Oczami Mackenzie~

-Nikki, wyjdź wreszcie z tego pokoju! Ile można tak siedzieć?!? - próbowałam nakłonić dziewczynę do opuszczenia pomieszczenia. Od dwóch dni praktycznie nie wychodziła poza drzwi swojego pokoju, a ja nawet nie wiedziałam dlaczego. Cały czas albo płakała albo coś psuła.- Kurde no, ile można prosić? Wyłaź natychmiast albo rozpierdzielę te drzwi!! - wrzasnęłam nieźle już wkurzona. No bo kto wytrzymał by DWA DNI dobijając się i byłby milutki? No na pewno nie ja. Kiedy już chciałam odejść usłyszałam zgrzyt przękręcanego zamka. Zobaczyłam moją przyjaciółkę. Była bardzo blada. Miała podpuchnięte i czerwone od płaczu oczy. Wyglądała jakby znowu miała się rozpłakać. Szybko do niej podeszłam i ją przytuliłam.
- Chodź do kuchni, pewnie jesteś głodna. - zwróciłam się do blondynki i pociągnęłam w stronę pomieszczenia. Tam wyciągnęłam z lodówki odpowiednie składniki i zrobiłam spaghetti. Po kilku minutach postawiłam przed niebieskooką talerz z jedzeniem i kubek z gorącą herbatą. Sama też, nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego.
- A więc... Nikki, co się właściwie stało? Dlaczego tak wpadłaś do pokoju i zamknęłaś się na całe dwa dni?- zapytałam
- Ja..to znaczy.. - dziewczyna widocznie nie umiała się wysłowić, jąkała się -..on wrócił.
- Kto? Kto wrócił? - próbowałam się czegoś dowiedzieć.
- No.. - przełknęła ślinę -...Harry. Widziałam go w parku - odpowiedziała. W tym momencie zakrztusiłam się napojem.
- Że co?! Jak to go widziałaś?! Przecież to jest niemożliwe!
- Wiem. Sama w to nie wierzę, ale to naprawdę był on. Zmienił się trochę, ale jestem pewna, że to Harry.
Siedziałam i gapiłam się na nią z wytrzeszczonymi oczami. Wyłączyłam całkowicie myślenie. Do życia przywrócił mnie dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. U progu stał...... HARRY. Tak, to musiał być on. Te zielone oczy i loki poznałabym wszędzie. Chwilę się pewnie na niego gapiłam.
- Ehm.... Hej Mack, wpuścisz mnie? - zapytał chłopak i wyszczerzył się do mnie. W tamtym momencie niedowierzanie zamieniło się we wściekłość.
- Przykro mi, nie wpuszczam obcych. - odpowiedziałam
- Jak to obcych? Przecież jesteśmy przyjaciółmi- zdziwił się lokowany
- Też tak przez pewien czas myślałam Harry, ale przyjaciele nie wyjeżdżają na dwa lata nie kontaktując się ze sobą. Obiecałeś, że nasza przyjaźń będzie wieczna, że nigdy nas nie opuścisz! Nie dotrzymałeś słowa. Jesteś kłamcą! A teraz żegnam gwiazdeczko! - wykrzyczałam mu w twarz i zatrzasnęłam przed nim drzwi, po czym wróciłam do kuchni.
- Kto to był? - zainteresowała się Nikki.
- Listonosz - szybko odpowiedziałam.
- Nawrzeszczałaś na listonosza?- spytała z niedowierzaniem i po raz pierwszy dzisiaj, parsknęła śmiechem.
- Tak. Facet mnie zdenerwował.- uśmiechnęłam się
Właściwie sama nie wiem dlaczego okłamałam przyjaciółkę. Sądziłam chyba, że tak będzie dla niej lepiej.
- Wiesz co? Ja już chyba pójdę się położyć. Dobranoc Nikki. - pożegnałam się z niebieskooką i udałam się do mojego pokoju. Weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamę. Chwilę później już leżałam w łóżku. Na szczęście szybko udało mi się zasnąć.
 
***
Obudził mnie głos mojej przyjaciółki wołającej mnie z dołu.
- Idę! - wrzasnęłam. Wciągnęłam na siebie moje ulubione czarne rurki i białą bluzkę z narysowanym czarnym króliczkiem. Zeszłam na dół dość szybko.
- Listonosz, tak? - zapytała blondyna z pretensją w głosie trzymając w dłoni jakiś list.
- Nikki,..przepraszam. Nie chciałam cię jeszcze bardziej denerwować.
- Nie no ok. Ale mogłaś mi chociaż powiedzieć. A po za tym patrz. Zostawił mi list więc może jednak bawił się w listonosza. - powiedziała z nieokreślonym twarzy i podała mi wiadomość.
 
 
Kochana Nikki!
Wiem, że zawaliłem. Jestem kretynem, przepraszam. Wiem też, że dwa lata rozłąki to bardzo dużo i ty pewnie też mnie znienawidziłaś mnie, tak ja Mack. Mimo wszystko mam nadzieję, że  jednak mi wybaczysz i  pozwolisz wszystko sobie wytłumaczyć. Proszę, spotkajmy się tam gdzie ostatnio, o 17.00
Pamiętaj, że mimo wszystko ja nadal was kocham. Przekaż Mackenzie, że ją też bardzo przepraszam.
Czekam,
Harry xx
 
I co zamierzasz? Tak po prostu iść tam i mu wybaczyć? - zapytałam z drwiną w głosie.
- Taki miałam z początku zamiar, ale teraz...nie wiem - speszyła się dziewczyna.
- No i bardzo dobrze. Palant wyjeżdża, nie odzywa się i myśli że wróci po takim okresie czasu, napisze jakiś durny list i wszystko będzie dobrze!? Idiota - denerwowałam się coraz bardziej. Wspomnienie bruneta. Wspomnienie bruneta wywoływały u mnie wściekłość, wręcz szał.
- Mack, spokojnie. On..nie jest idiotą. Przecież sama widzisz, że żałuje tego.
-Jeszcze go bronisz? Nie no zajebiście! -wrzasnęłam, wcisnęłam na nogi moje czarne conversy i wybiegłam z domu. Biegiem pokonałam drogę do parku, usiadłam na ławce niedaleko fontanny i zaczęłam po prostu płakać. Tak. Ja, Mackenzie Williams, ta która nigdy nie płacze, siedziała na ławce i po prostu płakała jak dziecko. Nie wiem, jak długo tak siedziałam, ale zaczęło się już robić zimno. Nagle podszedł do mnie jakiś chłopak. Był bardzo przystojny. Miał ciemną karnację, duże, brązowe oczy, ciemne włosy i śliczny uśmiech.
- Hej, Co taka śliczna dziewczyna robi samotnie w parku? - odezwał się mulat.
- Zastanawia się dlaczego jej życie jest takie popierdolone. - odpowiedziałam
- Wiesz...zwierzenie się przypadkowemu nieznajomemu podobno pomaga - uśmiechnął się
- Wątpię. No ale co mi zaszkodzi spróbować - zgodziłam się i opowiedziałam mu całą historię zaczynając od rozstania w Holmes Chapel, a kończąc na dzisiejszym poranku.
-..no i właśnie dlatego siedzę tutaj i nie wiem gdzie mam iść. - zakończyłam.
- Wow. Ty to masz historię młoda. -westchnął.
- Dzięki, bardzo pomagasz- prychnęłam
- Nie no żartuję. Ten koleś to ..świnia. Jak można porzucić starych przyjaciół dla jakiś nowych kumpli? To jest nienormalne.
- Też tak uważam. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że myśli, że pojawi się tak nagle i wszystko będzie tak jak dawniej.
- Nie będzie tak jak dawniej, dopóki znowu mu nie zaufasz. A tak w ogóle to jestem Zayn. - wyciągnął rękę w moją stronę.
- Mackenzie- uśmiechnęłam się do niego i ścisnęłam dłoń chłopaka u którego dostrzegłam lekkie zakłopotanie malujące się na jego twarzy.
- Wiesz..ja chyba muszę już lecieć. Dziękuję Zayn. Za wszystko.
- Nie ma sprawy Mackenzie. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.
-No pewnie. Masz tu mój numer. Zadzwoń kiedy chcesz.- powiedziałam wciskając mulatowi karteczkę w dłoń.
- A no i mów mi Mack.- rzuciłam na odchodnym.
 
***
W domu było pusto. Jednak Nikki chyba postanowiła pójść na spotkanie z naszą rozpieszczoną gwiazdeczką. Było jeszcze wcześnie, ale postanowiłam nie czekać na nią. Weszłam na górę, wykąpałam się i odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Tej nocy przyśnił mi się Zayn. 
 

 ___________________________
 
Hejhej! Tak dla jasności: rozdział jest napisany prze Rozzie, ja go tylko przepisałam i opublikowałam, bo autorki z niewiadomych powodów pozbawiono laptopa. Ale przyznajcie, że się postarała? Z góry przepraszam za literówki, komentujcie ;*
 




sobota, 14 września 2013

Rozdział 1.

~~ Z perspektywy Nikki ~~

 Siedziałam sobie właśnie na ławce w jednym z pobliskich, londyńskich parków. Słońce powoli zaczęło zmierzać ku zachodowi. Lekki marcowy wiaterek delikatnie mierzwił moje blond włosy, co niesamowicie mnie relaksowało. Lubię czasami przychodzić tu na taki wieczorny spacer z moją 3-letnią sunią - Ginny, która w tym momencie bawiła się z innymi psami niedaleko. Ginny była moim prezentem na 15. urodziny, który podarował mi Harry. Tak, TEN  Harry Styles z zespołu One Direction. Ale to było kiedyś. No właśnie, wtedy byliśmy jeszcze nierozłączni. Od czasu zaniku naszego kontaktu nie mogę się pogodzić, że po tym wszystkim co razem przeszliśmy on tak po prostu zapomniał. Musiał zapomnieć, bo przecież nie ma innego sensownego wyjaśnienia na prawie 2 lata milczenia, prawda? Lecz przyznam szczerze, że brakuje mi go. Jego żartów, śmiechu i "fochów". Nawet samej jego obecności. Od tego czasu ogarnęła mnie  monotonnia... chociaż dzisiaj wyjątkowo, miałam niewyjaśnione przeczucie, że stanie się COŚ co odmieni moje dotychczasowe życie.
Tylko co? Dręczyło mnie to od samego rana i jak na razie nie wydaje mi się żeby owe COŚ się wydarzyło.
Cóż...pewnie się myliłam.

Zamknęłam oczy. Melodyjne świergotania ptaków, szum dochodzący z ulicy, gwar zabieganych ludzi, [...] szczekanie Ginny gdzieś w oddali. "O kurcze Ginny!" .Wstyd się przyznać, ale zupełnie o niej zapomniałam. Pośpiesznie poderwałam się z miejsca i zaczęłam nerwowo rozglądać się dookoła.
Kiedy tylko wyłapałam psinkę wzrokiem odetchnęłam z ulgą. Nie wybaczyłabym sobie gdyby (o zgrozo) przez moją nieuwagę coś jej się stało. Natychmiast ruszyłam w stronę mojej zguby, która w tej chwili znajdowała się już po drugiej stronie sporawej, marmurowej fontanny. Pomijając to, że w biegu prawie wyrżnęłam się o nierówną posadzkę zauważyłam, że Gin wyraźnie szczeka na jakiegoś chłopaka, który chyba kompletnie nie zdaje sobie z tego sprawy.
- GINNY! - krzyknęłam do niej, gdy byłam już na tyle blisko by mnie usłyszała. Lecz zamiast suczki odwrócił się ten ów chłopak za którym podążała. I wtedy zamarłam. Dosłownie. Przez moment nawet zapomniałam jak się oddycha. Co było tego skutkiem?

Ta burza kasztanowych loków, te zielonookie spojrzenie...przecież to nie mógł być...
Moje nogi się pode mną ugięły. Już miałam opaść na ziemię, ale chłopak w ostatniej chwili zareagował i wylądowałam w jego silnych ramionach.
- Nic ci nie jest? - zapytał tylko pro forma, nie przyglądając mi się zbytnio, tylko mojemu pupilowi. Nie odpowiedziałam mu, tylko próbowałam wyswobodzić się z jego objęcia. Ten jakby wyrwał się z transu i pomógł mi wstać. I wtedy coś go olśniło. Potrząsnął głową jakby nie mógł uwierzyć w to co widzi i nareszcie się odezwał, a raczej krzyknął:
- Moment... Ginny?!-niedowierzył i postanowił spojrzeć też i na mnie- Nikki?!? To naprawdę ty?! - jego znajomy zachrypnięty głos wyrażał takie same zaskoczenie jak moja mimika twarzy. Tak, to był on. I w dodatku poznał mnie.- Nikki, skąd ty...jak ty.... - nie mógł się wysłowić. Ja stałam cicho. Nie powiedziałam nic. Nie mogłam powiedzieć. Cały czas myślałam, że to mi się śni. Po dwóch latach, wreszcie go zobaczyłam. Na żywo. Tu. Przy mnie. Teraz.
- Ja...- odważyłam się odezwać, ale nie było mi dane nawet dokończyć, bo Harry (ku mojemu zaskoczeniu) zaczął mnie mocno przytulać. Niestety mój mózg już dawno przestał pracować i zaczęłam odwzajemniać jego uściski.
- O Boże, Cola! Jak ja...- krzyczał pełen entuzjazmu gdy odkleiliśmy się od siebie.
- Nie mów do mnie tak. - trochę bezczelnie przerwałam mu, kiedy się ocknęłam i moja łepetyna zaczęła z powrotem pracować na normalnych obrotach.
Cieszyłam się, strasznie się cieszyłam że wreszcie się spotkaliśmy, ale... czy on naprawdę myśli, że między nami jest taka sama więź jak przed X Factorem?
- Prze..przepraszam. Po prostu ja...stęsniłem się za tobą.- jąkał się -Nawet nie wiesz jak. I ja myślałem, że...
- ...że po tym jak przez całe dwa lata nie pisałeś, nie dzwoniłeś, nie dawałeś znaku życia będziesz ze mną rozmawiał jak niby nic? Wiesz, jak nam było przykro z Mack jak z dnia na dzień traciłyśmy z tobą kontakt? Jak tak po prostu o nas zapomniałeś, po tylu latach ?! - wypowiadając te słowa poczułam jak moje oczy zeszkliły się od łez.
- Ale...ale to nie tak! - próbował się tłumaczyć.
- A jak można inaczej wyjaśnić nie kontaktowania się ze swoimi "najlepszymi przyjaciółkami" - wykreśliłam niewidzialny cudzysłów w powietrzu - tyle czasu? Nawet nie wiesz jak...
- Nikki, ale ja naprawdę...- wtrącił, nie patrząc już na mnie. Jego buty były ciekawszym celem.
- Daj spokój Harry. Dzwoniłyśmy, a ty zmieniłeś numer i nawet nie raczyłeś nas poinformować. W końcu przeprowadziłyśmy się do tego pieprzonego Londynu, bo w domu wszystko przypominało nam ciebie!!!- nie zapanowałam nad swoimi emocjami. Kiedy zorientowałam się, że właśnie drę się na Harrego i jesteśmy ciekawym punktem obserwacyjnym przechodnich gapiów, przymknęłam usta dłonią próbując się uspokoić.- Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło. Po prostu znalazłeś nowych przyjaciół, robisz karierę i już do niczego nie jesteśmy ci potrzebne.- dodałam już półszeptem.
Chłopak na te słowa podszedł do mnie, złapał mocniej za ramiona i odważył spojrzeć się w moje niebieskie oczy. Po jego policzku akurat spłynęła samotna łza, a jego oczy zakrywała ściana bezbarwnej cieczy. Zresztą moje też.
- Ja o Was nigdy...- nie pozwoliłam mu dokończyć, bo pod wpływem impulsu wtuliłam się w Niego. Teraz to on odwzajemnił uścisk, a kiedy ponownie spojrzał mi w oczy, powiedziałam:
- Nie musisz się tłumaczyć. Po prostu zapomnij o naszym spotkaniu tak jak zapomniałeś o nas. - zakończyłam łamiącym się głosem. Odsunęłam się od chłopaka, przywołałam Ginny i obróciłam się na pięcie. Próbowałam zahamować ryknięcie płaczem. Już miałam ruszyć kiedy on złapał mnie za nadgarstek. Niepewnie odwróciłam się. Widziałam, że patrzy na mnie ze smutkiem i nadzieją, ale milczał, więc postanowiłam tego dłużej nie ciągnąć.
- Pa, Harry - wychlipiałam przez lecące już teraz strugami łzy i uciekłam od niego. Opuściłam go. Tak jak on opuścił  mnie...
Naprawdę sama nie wiem co mnie napadło że tak się na niego wydarłam, zamiast cieszyć się i skakać z radości, ale...w sumie mu się chyba należało.
 Spojrzałam się za siebie. Stał jak posąg. Patrzył jak odchodzę i nie zrobił nic, żeby mnie zatrzymać.....

____________________________

Ufff....nareszcie skończyłam ten pierwszy rozdział. Tak wiem, że miał być od Szoko ale tak jakoś wyszło. Co prawda nie jestem z Niego zadowolona ale cóż. Co wy o nim sądzicie? Komentujcie bo to strasznie motywuje <3

PS. Następny rozdział będzie od Szoko ;)