sobota, 14 września 2013

Rozdział 1.

~~ Z perspektywy Nikki ~~

 Siedziałam sobie właśnie na ławce w jednym z pobliskich, londyńskich parków. Słońce powoli zaczęło zmierzać ku zachodowi. Lekki marcowy wiaterek delikatnie mierzwił moje blond włosy, co niesamowicie mnie relaksowało. Lubię czasami przychodzić tu na taki wieczorny spacer z moją 3-letnią sunią - Ginny, która w tym momencie bawiła się z innymi psami niedaleko. Ginny była moim prezentem na 15. urodziny, który podarował mi Harry. Tak, TEN  Harry Styles z zespołu One Direction. Ale to było kiedyś. No właśnie, wtedy byliśmy jeszcze nierozłączni. Od czasu zaniku naszego kontaktu nie mogę się pogodzić, że po tym wszystkim co razem przeszliśmy on tak po prostu zapomniał. Musiał zapomnieć, bo przecież nie ma innego sensownego wyjaśnienia na prawie 2 lata milczenia, prawda? Lecz przyznam szczerze, że brakuje mi go. Jego żartów, śmiechu i "fochów". Nawet samej jego obecności. Od tego czasu ogarnęła mnie  monotonnia... chociaż dzisiaj wyjątkowo, miałam niewyjaśnione przeczucie, że stanie się COŚ co odmieni moje dotychczasowe życie.
Tylko co? Dręczyło mnie to od samego rana i jak na razie nie wydaje mi się żeby owe COŚ się wydarzyło.
Cóż...pewnie się myliłam.

Zamknęłam oczy. Melodyjne świergotania ptaków, szum dochodzący z ulicy, gwar zabieganych ludzi, [...] szczekanie Ginny gdzieś w oddali. "O kurcze Ginny!" .Wstyd się przyznać, ale zupełnie o niej zapomniałam. Pośpiesznie poderwałam się z miejsca i zaczęłam nerwowo rozglądać się dookoła.
Kiedy tylko wyłapałam psinkę wzrokiem odetchnęłam z ulgą. Nie wybaczyłabym sobie gdyby (o zgrozo) przez moją nieuwagę coś jej się stało. Natychmiast ruszyłam w stronę mojej zguby, która w tej chwili znajdowała się już po drugiej stronie sporawej, marmurowej fontanny. Pomijając to, że w biegu prawie wyrżnęłam się o nierówną posadzkę zauważyłam, że Gin wyraźnie szczeka na jakiegoś chłopaka, który chyba kompletnie nie zdaje sobie z tego sprawy.
- GINNY! - krzyknęłam do niej, gdy byłam już na tyle blisko by mnie usłyszała. Lecz zamiast suczki odwrócił się ten ów chłopak za którym podążała. I wtedy zamarłam. Dosłownie. Przez moment nawet zapomniałam jak się oddycha. Co było tego skutkiem?

Ta burza kasztanowych loków, te zielonookie spojrzenie...przecież to nie mógł być...
Moje nogi się pode mną ugięły. Już miałam opaść na ziemię, ale chłopak w ostatniej chwili zareagował i wylądowałam w jego silnych ramionach.
- Nic ci nie jest? - zapytał tylko pro forma, nie przyglądając mi się zbytnio, tylko mojemu pupilowi. Nie odpowiedziałam mu, tylko próbowałam wyswobodzić się z jego objęcia. Ten jakby wyrwał się z transu i pomógł mi wstać. I wtedy coś go olśniło. Potrząsnął głową jakby nie mógł uwierzyć w to co widzi i nareszcie się odezwał, a raczej krzyknął:
- Moment... Ginny?!-niedowierzył i postanowił spojrzeć też i na mnie- Nikki?!? To naprawdę ty?! - jego znajomy zachrypnięty głos wyrażał takie same zaskoczenie jak moja mimika twarzy. Tak, to był on. I w dodatku poznał mnie.- Nikki, skąd ty...jak ty.... - nie mógł się wysłowić. Ja stałam cicho. Nie powiedziałam nic. Nie mogłam powiedzieć. Cały czas myślałam, że to mi się śni. Po dwóch latach, wreszcie go zobaczyłam. Na żywo. Tu. Przy mnie. Teraz.
- Ja...- odważyłam się odezwać, ale nie było mi dane nawet dokończyć, bo Harry (ku mojemu zaskoczeniu) zaczął mnie mocno przytulać. Niestety mój mózg już dawno przestał pracować i zaczęłam odwzajemniać jego uściski.
- O Boże, Cola! Jak ja...- krzyczał pełen entuzjazmu gdy odkleiliśmy się od siebie.
- Nie mów do mnie tak. - trochę bezczelnie przerwałam mu, kiedy się ocknęłam i moja łepetyna zaczęła z powrotem pracować na normalnych obrotach.
Cieszyłam się, strasznie się cieszyłam że wreszcie się spotkaliśmy, ale... czy on naprawdę myśli, że między nami jest taka sama więź jak przed X Factorem?
- Prze..przepraszam. Po prostu ja...stęsniłem się za tobą.- jąkał się -Nawet nie wiesz jak. I ja myślałem, że...
- ...że po tym jak przez całe dwa lata nie pisałeś, nie dzwoniłeś, nie dawałeś znaku życia będziesz ze mną rozmawiał jak niby nic? Wiesz, jak nam było przykro z Mack jak z dnia na dzień traciłyśmy z tobą kontakt? Jak tak po prostu o nas zapomniałeś, po tylu latach ?! - wypowiadając te słowa poczułam jak moje oczy zeszkliły się od łez.
- Ale...ale to nie tak! - próbował się tłumaczyć.
- A jak można inaczej wyjaśnić nie kontaktowania się ze swoimi "najlepszymi przyjaciółkami" - wykreśliłam niewidzialny cudzysłów w powietrzu - tyle czasu? Nawet nie wiesz jak...
- Nikki, ale ja naprawdę...- wtrącił, nie patrząc już na mnie. Jego buty były ciekawszym celem.
- Daj spokój Harry. Dzwoniłyśmy, a ty zmieniłeś numer i nawet nie raczyłeś nas poinformować. W końcu przeprowadziłyśmy się do tego pieprzonego Londynu, bo w domu wszystko przypominało nam ciebie!!!- nie zapanowałam nad swoimi emocjami. Kiedy zorientowałam się, że właśnie drę się na Harrego i jesteśmy ciekawym punktem obserwacyjnym przechodnich gapiów, przymknęłam usta dłonią próbując się uspokoić.- Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło. Po prostu znalazłeś nowych przyjaciół, robisz karierę i już do niczego nie jesteśmy ci potrzebne.- dodałam już półszeptem.
Chłopak na te słowa podszedł do mnie, złapał mocniej za ramiona i odważył spojrzeć się w moje niebieskie oczy. Po jego policzku akurat spłynęła samotna łza, a jego oczy zakrywała ściana bezbarwnej cieczy. Zresztą moje też.
- Ja o Was nigdy...- nie pozwoliłam mu dokończyć, bo pod wpływem impulsu wtuliłam się w Niego. Teraz to on odwzajemnił uścisk, a kiedy ponownie spojrzał mi w oczy, powiedziałam:
- Nie musisz się tłumaczyć. Po prostu zapomnij o naszym spotkaniu tak jak zapomniałeś o nas. - zakończyłam łamiącym się głosem. Odsunęłam się od chłopaka, przywołałam Ginny i obróciłam się na pięcie. Próbowałam zahamować ryknięcie płaczem. Już miałam ruszyć kiedy on złapał mnie za nadgarstek. Niepewnie odwróciłam się. Widziałam, że patrzy na mnie ze smutkiem i nadzieją, ale milczał, więc postanowiłam tego dłużej nie ciągnąć.
- Pa, Harry - wychlipiałam przez lecące już teraz strugami łzy i uciekłam od niego. Opuściłam go. Tak jak on opuścił  mnie...
Naprawdę sama nie wiem co mnie napadło że tak się na niego wydarłam, zamiast cieszyć się i skakać z radości, ale...w sumie mu się chyba należało.
 Spojrzałam się za siebie. Stał jak posąg. Patrzył jak odchodzę i nie zrobił nic, żeby mnie zatrzymać.....

____________________________

Ufff....nareszcie skończyłam ten pierwszy rozdział. Tak wiem, że miał być od Szoko ale tak jakoś wyszło. Co prawda nie jestem z Niego zadowolona ale cóż. Co wy o nim sądzicie? Komentujcie bo to strasznie motywuje <3

PS. Następny rozdział będzie od Szoko ;)

1 komentarz:

  1. Ja się grzecznie pytam:Dlaczego kurwa taki krótki?Jak następny będzie krótszy to zabiję.Przyjadę tam do was i po prostu ukatrupię...No ale trzeba przyznać rozdział CUUUUUDOWNY!:***

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za twój komentarz :) Bardzo dużo on dla nas znaczy xx